Chiny chcą większej kontroli, w tle smartfony
Chińskie władze chcą, aby każda wydawana na tamtejszym rynku aplikacja mobilna podlegała rejestracji. Proste? Tylko pozornie.

Każdego dnia publikowanych jest setki, a może i tysiące aplikacji mobilnych, a jeśli doliczymy do tego wtyczki i rozszerzenia do narzędzi już istniejących, to powstaje zbiór właściwie nieprzeliczalny. Ale czy to dobrze? To pytanie zadało sobie także chińskie Ministerstwo Przemysłu i Technologii Informacyjnych (MiiT).
Szalone bogactwo aplikacji ma bowiem oczywisty minus. Wiele z nich to bloatware o niskiej lub wręcz zerowej wartości użytkowej, a pewną część stanowi oprogramowanie intencjonalnie szkodliwe. Jednocześnie pozycje naprawdę warte uwagi pojawiają się tylko sporadycznie.



Obowiązkowy wniosek do ministerstwa
Dlatego też w Pekinie wymyślono, aby wszyscy deweloperzy, czy to duzi czy mali, podlegali obowiązkowej rejestracji. I nie chodzi tu o samo założenie działalności gospodarczej, gdyż ten wymóg to nic sensacyjnego, lecz o stworzenie dokładnego rejestru publikowanego oprogramowania.
W myśl najnowszego rozporządzenia każdy deweloper, wydając aplikację w Chinach, musi wypełnić specjalny wniosek adresowany do resortu. Przedstawi w nim zarówno informacje o sobie, jak i szczegółową charakterystykę publikowanego produktu, a dopóki wniosek ten nie zostanie przetworzony, premiera musi być wstrzymywana.
Na co komu biurokracja?
Oficjalnie władze przekonują, że dzięki temu znacząco usprawnione zostaną procesy związane z analizą i monitorowaniem rynku. W dodatku ich zdaniem pod górkę będą mieli oszuści, gdyż aplikacje fałszywe rejestracji ponoć nie przejdą.
Jak jednak donosi „South China Morning Post”, sami twórcy, a zwłaszcza małe, kilkuosobowe studia, tego entuzjazmu nie podzielają. Li An, właściciel 5-osobowego software house’u, miał stwierdzić, że cały proces „jest odstraszający, generuje dodatkowe, zbędne koszty i może hamować innowacje”.
W istocie rzeczy sprawa okazuje się bardziej skomplikowana niż wypełnienie i wysłanie określonego formularza – tłumaczy Li An, cytowany przez SCMP. Główny problem polega na tym, że wnioski mogą składać tylko firmy, przez co nawet entuzjasta udostępniający swoje dzieła nieodpłatnie zostaje zmuszony do założenia działalności. A to dopiero początek.
Zmuszą do zakładania firm
Li obawia się, że konieczność rejestracji dotkliwie zwiększy koszty wydawnicze, gdyż każdy projekt, zanim trafi do użytkowników, będzie musiał spędzić ustawowe 20 dni w urzędach. Zdaniem twórcy utrudni to zwłaszcza fazę publicznych testów, gdyż zamiast zbierać opinie, producent będzie czekać na papiery. W dodatku prawo niejako działa tu wstecz, a do końca marca 2024 roku zarejestrowane ma być również oprogramowanie już istniejące. To z kolei rodzi obawy o przeciążenie urzędników.
Niejasny pozostaje przy tym status projektów pilotażowych, wydawanych na próbę, by zweryfikować ich odbiór przez rynek. Resort domaga się, aby tego rodzaju przedsięwzięcia rejestrować na równi z pełnoprawnymi, komercyjnymi aplikacjami i potem wyrejestrować, gdyby okazało się, że plan nie wypalił.
Ostatecznie może chodzić o cenzurę
Jak straszą przedstawiciele chińskiej branży oprogramowania, nowe wymogi urzędnicze wpłyną negatywnie na liczbę projektów w małych studiach. W ich ocenie skorzystają za to giganci, tacy jak Tencent, co ostatecznie negatywnie odbije się na konkurencyjności i doprowadzi do monopolizacji największego rynku oprogramowania mobilnego na świecie.
Przy czym warto zwrócić uwagę na coś jeszcze: proces obowiązkowej rejestracji może być świetnym narzędziem cenzury. Skoro bowiem wnioski rozpatrywane mają być wyłącznie uznaniowo, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby część z nich odrzucić. Bez względu na to, czy chodzi o politykę światopoglądową, czy o biznes i ekonomię.