Fani Wiedźmina domagają się odwołania showrunnerki serialu Netflixa

Fani Wiedźmin, po obejrzeniu drugiego sezonu serialu na Netflixie, domagają się zwolnienia showrunnerki — Lauren S. Hissrich. Powstała petycja w tej sprawie.

Damian Jaroszewski (NeR1o)
4
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Fani Wiedźmina domagają się odwołania showrunnerki serialu Netflixa

Kolejny sezon serialowego Wiedźmina, po 2 latach przerwy, zadebiutował na Netflixie. Od piątku minęło wystarczająco czasu, aby zapoznać się z ośmioma odcinkami po 50-60 minut każdy. Fani książek Andrzeja Sapkowskiego nie są zadowoleni.

Dalsza część tekstu pod wideo

Fani wściekli na serialowego Wiedźmina

Już pierwszy sezon wywołał duże kontrowersje, ale drugi tylko potęguje dyskusje między przeciwnikami i zwolennikami serialu. Ci pierwsi zarzucają przede wszystkim mocne odejście od fabuły książek. Nie chcę za dużo zdradzać, ale dzieło Netflixa rzeczywiście mocno różni się od tworów Sapkowskiego i nie są to tylko kosmetyczne zmiany.

Doszło wręcz do tego, że fani Wiedźmina stworzyli petycję, w której domagają się odwołania showrunnerki serialu — Lauren S. Hissrich. Ta powstała już po premierze pierwszego sezonu, ale teraz znowu zyskuje na popularności.

My, wielbiciele i fani uniwersum Wiedźmina, domagamy się od kierownictwa Netflixa odwołania Lauren Schmidt Hissrich ze stanowiska showrunnerki serialu o Wiedźminie. 

- czytamy w samym wstępie petycji.

W dalszej części dowiadujemy się, że zdaniem twórców petycji Lauren S. Hissrich lekceważąco podchodzi do świata Wiedźmina, ignorując jego podstawowe zasady, a także opinie fanów. Fani twierdzą też, że showrunnerka stworzyła dzieło o bardzo niskiej, a wręcz haniebnej jakości zarówno dla samego Netflixa, jak i uniwersum Wiedźmina.

Scenariusz napisany przez nią i jej zespół jest na poziomie dziecka. Jest pełen logicznych dziur, wręcz głupoty, podarty i niepowiązany, a także całkowicie przerobił (nie wiadomo z jakiego powodu) ważne punkty fabuły oryginalnego źródła. Byłoby to do przyjęcia w przypadku niskobudżetowej, mało znanej serii, ale nie w przypadku znanego na całym świecie Wiedźmina. Zamiast pięknej, klasycznej opowieści z pierwszych książek o Geralcie, otrzymujemy fikcyjne fragmenty historii innych postaci (Yennifer, Tris itp.), które zajmują znacznie więcej czasu na ekranie niż główny bohater serii – Geralt z Rivii. Jest ich tak dużo, że serial nie powinien nazywać się Wiedźminem, a Jennifer.

- czytamy w dalszej części petycji.

Czy jest aż tak źle?

Czy to coś da? Absolutnie nic. Autorzy tej petycji powinni przede wszystkim zdać sobie sprawę, że adaptacja nie oznacza przeniesienia książek 1 do 1. Zresztą w przypadku Wiedźmina nie wydaje mi się, aby było to możliwe.

Pamiętajcie, że każdy z nas trochę inaczej wyobraża sobie świat książek, które czytamy. Zapisane słowa dają dużą dowolność interpretacji, której w przypadku serialu nie ma. Tutaj wszystko dostajemy na tacy, więc oczywiste jest, że nie każdy będzie zadowolony.

Jak najbardziej rozumiem zarzuty o zmiany fabularne. Te są ewidentne. Pytanie brzmi — czy to źle? Czy nie lepiej traktować serial jako osobne dzieło, które na swój sposób pokazuje ten świat? To zawsze coś nowego, świeżego. Bo jakie byłoby zaskoczenie dla fanów książek, gdyby wszyscy dokładnie zgadzało się z zapisanymi kartkami?

Pomijam już fakt, że wspomniana petycja, chociaż w ostatnich dniach podpisywana na nowo, nie cieszy się, póki co, aż tak dużym powodzeniem. Na razie została podpisana przez niecałe 2500 osób, a przecież powstała już 2 lata temu, przy okazji premiery pierwszego sezonu. Netflix musi już drżeć ze strachu...