ZUS i prokuratura odmówiły wszczęcia śledztwa. Afera zatacza coraz szersze kręgi
Okazuje się, że Cinkciarz.pl, już kilka lat przed zablokowaniem kont, trafił na celownik. Co prawda ZUS z niezrozumiałych powodów odmówił kontroli, ale sprawą zainteresowała się prokuratura.

Sprawę opisuje Bankier.pl. Już kilka lat przed upadkiem internetowego kantoru Cinkciarz.pl do ZUS-u trafiło wezwanie. Zgłoszenie dotyczyło fałszywego zatrudnienia w spółce żony prezesa Marcina P.
Ta miała z tego tytułu pobierać świadczenie w czasie urlopu macierzyńskiego i wychowawczego. W rzeczywistości, jak twierdził informator, nie wykonywała ona żadnych obowiązków służbowych i tak naprawdę nawet nie pojawiała się w biurze. Nie miała mieć też żadnego pojęcia o działalności firmy.



Przekręt Cinkciarz.pl?
Co ciekawe, ZUS w Zielonej Górze odmówił wszczęcia postępowania. Urząd argumentował, że zgłaszający nie był stroną postępowania i nie uwiarygodnił swojego interesu prawnego.
Według przepisów takie postępowanie można wszcząć z urzędu albo na żądanie strony. Dodatkowo ZUS miał przeanalizować sprawę i nie doszukał się naruszenia. Tymczasem mowa o kwocie rzędu 340 tys. zł, która mogłaby wrócić na konto urzędu.
W styczniu 2023 roku ponowna skarga została wysłana nie tylko do ZUS-u, ale również Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a także Prokuratury Generalnej. Ta została przekazana do Prokuratury Rejonowej w Zielonej Górze, która również nie doszukała się nadużyć. Stwierdzono, że ZUS przeprowadził dwie kontrole w spółce i nie wykazały one żadnych naruszeń.
Tymczasem dziennikarze TOK FM dotarli do kilkunastu pracowników firmy Conotoxia, czyli właściciela Cinkciarz.pl, którzy przyznali, że żona prezesa w ogóle nie pojawiała się w biurze. Niektórzy mieli ją widzieć raz w ciągu zaledwie 3 lat pracy w firmie.
Dopiero w tym roku prokuratura wróciła do sprawy i ponownie zaczęła się przyglądać możliwemu fikcyjnemu zatrudnieniu żony Marcina P.