Ekranowane etui na karty płatnicze, które mają zapobiegać kradzieży środków poprzez płatność zbliżeniową, to dość popularny gadżet. Ale czy skuteczny?
Schemat działania zbliżeniowych kart płatniczych jest bardzo prosty, choć opiera się na indukcji elektromagnetycznej, co w pierwszej chwili może brzmieć niezwykle kompleksowo. Ale fakt jest taki, że zarówno karta, jak i terminal mają wbudowane cewki, które, zbliżone do siebie, pozwalają na modulację sygnału. Co za tym idzie, przesyłają informacje niezbędne do wykonania transakcji, takich jak numer, data ważności czy ciąg autoryzujący.
Taki system rodzi jednak pewną obawę. W teorii oszust, wyposażony w kieszonkowy terminal, może wejść do zatłoczonego tramwaju i rozpocząć żniwa, dosłownie ocierając się o współpasażerów. Dlatego też na rynku pojawiło się zabezpieczenie. Chodzi o specjalne etui na karty, które dzięki wszytej aluminiowej płytce efekt indukcji blokują.
To gadżet popularny również w Polsce, o czym świadczą setki sprzedanych sztuk na platformach e-commerce. Nie jest przy tym szczególnie drogi. Najtańsze modele to wydatek rzędu kilkunastu złotych. Ale czy taki zakup w ogóle ma sens? Sprawę przeanalizowali dziennikarze paryskiej telewizji BFM TV, powołując się na wypowiedzi banku centralnego.
Przede wszystkim Banque de France zauważa, że obawy o nieautoryzowane pobranie pieniędzy poprzez transakcję zbliżeniową są bardziej obiegowym mitem niż realnym zagrożeniem. Jak wyliczono, w 2022 roku, pośród wszystkich zgłoszonych we Francji incydentów z kartami, nadużycia związane z płatnościami bezstykowymi stanowią jedynie 0,016 proc.
Przy czym statystyka dotyczy liczby zgłoszeń, a nie przypadków potwierdzonych. Może być tym samym zawyżona przez tych, którzy transakcji dokonali w pełni samodzielnie, ale z jakiegoś powodu umknęło to ich uwadze, gdyż na przykład zapomnieli się w trakcie hucznej imprezy.
W dodatku samo zdobycie terminala nie jest dla przestępcy rzeczą łatwą – zauważają Francuzi. Nawet jeśli udałoby się mu zarejestrować działalność na cudze dane i uniknąć podpisywania umów z bankiem, stawiając na rozwiązanie fintechowe takie jak SumUp, musiałby zadać sobie naprawdę wiele trudu, by ukryć tożsamość. Gotówka koniec końców musi do kogoś trafić i można to prześledzić, podkreślono.
Krótko mówiąc: nie są zalecane. Zważywszy na abstrakcyjną naturę kradzieży poprzez terminal, eksperci przekonują, że ochronne etui mają więcej wad niż zalet. W skrajnych przypadkach stosowanie takiego akcesorium może kartę uszkodzić, aczkolwiek to nie jedyny istotny argument przeciwko etui.
Pasek magnetyczny, gdy karta przechowywana jest stale w pobliżu przedmiotów metalowych, może się rozmagnesować i po prostu przestać działać. Z kolei częste wsuwanie „plastiku” do ciasnej osłonki niesie za sobą ryzyko zdarcia chipa, wypunktowano. Do tego dochodzi powód bardziej prozaiczny, a przez to pewnie nieco dyskusyjny, ale jednak. Ludzie rzadko noszą kilka etui, ale często mają więcej niż jedną kartę. W domyśle chronią tę najbardziej wartościową, co zdaniem Francuzów stanowi jasny sygnał dla złodzieja.
Trochę paradoksalnie, jeśli ktoś nosi w portfelu co najmniej dwie karty, terminal i tak nie ma prawa zadziałać. Zatem, wyspecjalizowane etui staje się całkowicie zbędne. Natomiast, o czym nie należy zapominać, płatności zbliżeniowe można również zablokować i zazwyczaj wystarcza do tego aplikacja banku, bez konieczności choćby krótkiego kontaktu z infolinią.
Dziennikarze BFM TV dodają od siebie, że przetestowali łącznie kilkanaście modeli etui ochronnych na karty płatnicze, jakie oferowane są w internecie. Jak oceniono, część z nich, abstrahując już od oceny przydatności, w ogóle nie działa (i nie ma prawa zadziałać z uwagi na brak aluminiowej wkładki).
Źródło zdjęć: Pixel-Shot / Shutterstock
Źródło tekstu: BFM, materiały prasowe, oprac. własne