Test telefonu Philips Xenium E560
Nie każdy potrzebuje możliwości smartfonów, a do szczęścia wystarczy mu możliwość wykonywania połączeń i przede wszystkim długi czas działania na pojedynczym ładowaniu. I wtedy do gry wkracza Philips z modelem E560.

W czasach, kiedy większość z nas korzysta ze smartfonów, stałe przebywanie w niedalekiej odległości od ładowarki jest koniecznością. O ile tylko korzystamy przynajmniej z części możliwości jakie nam one dają, ładowanie akumulatora nie rzadziej niż co 2-3 dni jest koniecznością, a z pewnością znajdzie się wiele osób, które robią to zdecydowanie częściej. Nie każdy jednak potrzebuje możliwości smartfonów, a do szczęścia wystarczy mu możliwość wykonywania połączeń i przede wszystkim długi czas działania na pojedynczym ładowaniu. I wtedy do gry wkracza Philips.
Konkretnie mówimy tutaj o zaprezentowanym niedawno modelu E560. Telefonie, który wyróżnia się akumulatorem o potężnej pojemności jak na tego typu urządzenie, które ma zapewnić ekstremalnie długi czasy rozmów i działania. A co poza tym? Niestety nie za ciekawie... Brak 3G, aparat bez funkcji autofocus, ogółem nic więcej poza rozmowami, SMS-ami i możliwością słuchania muzyki plus dodatkowo obsługa dwóch kart SIM. Czy deklarowane przez producenta czasy działania są prawdziwe i jak taki telefon sprawuje się na co dzień? Sprawdźmy.
Skromna zawartość dużego opakowania
Philips E560 zapakowany został w całkiem spore pudełko, które Samsungowi posłużyłoby z powodzeniem na stworzenie dwóch dla swoich smartfonów. W środku znajduje się telefon, zasilacz sieciowy, kabel USB, jednoczęściowy zestaw słuchawkowy z mikrofonem oraz instrukcja z kartą gwarancyjną. Zestaw podstawowy, ale kompletny. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się w nim obecności słuchawek.
<: F2511 :>
Iście murarska obudowa
Jeśli cofnęlibyśmy się w czasie o 10, a nawet 15 lat, E560 byłby określany mianem "cegły". Telefon jest duży i bardzo gruby 126,2 x 52,1 x 15,9 i wydaje się być dużo cięży niż katalogowe 138,5 grama. Wszystko to jest zasługą potężnego akumulatora, który z powodzeniem stanowi połowę masy urządzenia.
Na przednim panelu znajduje się klawiatura numeryczna z przyciskami funkcyjnymi, klawiszami słuchawek i d-padem. Przyciski są oddzielone od siebie, lekko zaokrąglone i bardzo efektownie podświetlone bladoniebieskim kolorem. Nad klawiaturą znajduje się ekran o przekątnej 2,4 cala i głośnik rozmów. Na prawym boku znajdziemy tylko szczelinę ułatwiającą zdjęcie tylnej klapki, z kolei na lewym okrągłe i ładnie wyglądające przyciski regulacji głośności. Na dolną krawędź trafiło gniazdo microUSB, a na górną Jack 3,5 mm. Z tyłu, obok napisów Philips i Xenium, znajduje się głośnik zewnętrzny (u dołu) i obiektyw aparatu z diodą doświetlającą. Po zdjęciu tylnej klapki widzimy ogromny akumulator, pod którym znajdują się dwa gniazda kart SIM oraz gniazdo kart microSD.
Pomimo sporych, jak na telefon, wymiarów E560 jest urządzeniem ładnym. Wykonany został z bardzo dobrej jakości plastików. Tył i boki obudowy pokrywa dodatkowo matowe, gumopodobne tworzywo. Całość jest utrzymana w czarno-szarych barwach, co w połączeniu z podświetleniem klawiatury i bardzo ładnymi przyciskami regulacji głośności robi bardzo dobre wrażenie. Cała konstrukcja jest bardzo dobrze spasowana i gdyby zdarzyło się nam przypadkiem upuścić telefon, to nie trzeba się bać, że nie będzie co po nim zbierać.
Nietypowy ekran i kwiatki w Menu
Philips zastosował w E560 ekran IPS o przekątnej 2,4 cala i rozdzielczością 240 x 320 pikseli. Technologia IPS powoduje, że wyświetlacz jest bardzo dobrze widoczny poza pomieszczeniami, a dodatkowo zapewnia niemalże maksymalne kąty widzenia. Muszę przyznać, że nie kojarzę więcej zwykłych telefonów, do których trafił ekran IPS. Minusem jest tutaj niewielka możliwość regulacji czasu podświetlenia, który można ustawić na 15, 30, 60 sekund lub pozostawić ekran włączony cały czas.
W Menu głównym znajdziemy standardową siatkę ikon w układzie 4x3. Ikony zostały dobrze zaprojektowane, ale zdecydowanie nie wykorzystano tutaj potencjału ekran IPS. Kolory poszczególnych elementów są trochę zbyt ciemne, przez co wszystko wygląda bardzo ponuro. Duży minus należy się również za nie do końca przetłumaczone elementy interfejsu. Na komunikaty w stylu sending message można natknąć się bardzo często. Dodatkowo praktycznie w każdym miejscu po wciśnięciu przyciski Opcje przynajmniej dwie z kilku dostępnych pozycji są w języku angielskim.
Mimo wszystko pochwalić trzeba logiczne rozmieszczenie elementów. Nie ma tutaj kwiatków znanych ze starszych telefonów Motoroli lub Samsunga, gdzie często nie do końca było wiadomo gdzie co szukać.
Komunikacja na poziomie, ale z ograniczeniami
Dialer telefonu wspiera funkcję Smart Dial i pozwala na proste wyszukiwanie numerów na liście kontaktów. Dodając do niej pozycje można je uzupełnić o kilka numerów i pól informacyjnych, ale o tworzeniu bazy informacji o danej osobie znanej ze smartfonów można zapomnieć. Podobnie jak o eksportowaniu kontaktów na serwery. Można je przenieść tylko na kartę pamięci. Kontakty są wyświetlane w formie czytelnych zakładek, pomiędzy którymi przemieszczamy się na boki. Kolejno są to wszystkie kontakty, z telefonu i poszczególnych kart SIM. W formie takich samych zakładek jest też prezentowana lista połączeń. Z jej poziomu, jak i listy kontaktów można dodać numery do listy blokowanych połączeń. Część odpowiedzialna za połączenia jest zdecydowanie najsłabiej przetłumaczoną na język polski częścią telefonu.
Jakość prowadzonych rozmów wzbudzała we mnie duże obawy przed rozpoczęciem testów. W końcu mamy tutaj wyłącznie łączność 2G. Mimo wszystko rozmowy są dobrej jakości. Przede wszystkim są bardzo głośne, za co solidne 9/10, a jakość oceniłbym jako mocne 7/10. Dźwięk jest czysty, ale nie idealny i delikatnie zniekształcony w stosunku do oryginału. Mimo wszystko przez E560 rozmawia się bardzo wygodne.



Edytor wiadomości mocno przypomina ten znany z klasycznych Nokii, więc bardzo łatwo jest się w nim odnaleźć. Zastosowana klawiatura zdecydowanie nie ułatwia przestawienia się na niej z ekranu dotykowego. Palce przyzwyczajone do lekkiego dotykania powierzchni wyświetlacza na początku czują duży opór w zetknięciu z trochę opornie działającymi klawiszami. Mimo wszystko klawiatura jest wygodna i po początkowym szoku związanym z powrotem do przeszłości pisze się na niej bardzo sprawnie. Ułatwia to dodatkowo dobrze działający słownik. Wadą przycisków jest głośny dźwięk kliknięcia, co nie każdemu może pasować.
Sam widok wiadomości również mocno przypomina ten z Nokii i bardzo łatwo jest odnaleźć interesującą nas opcję. Tutaj również, podobnie jak w części telefonicznej, dostępne są zakładki z wiadomościami odebranymi, wysłanymi, roboczymi i skrzynką nadawczą. Przy każdej wiadomości dostępna jest informacja, na którą kartę SIM przyszła. Oznaczenia są bardzo małe i osoby ze słabszym wzrokiem mogą mieć problem z ich odczytaniem. Niedostępny jest widok czatów, a w pamięci telefonu można zmieścić maksymalnie 200 wiadomości. Po przesiadce z pozbawionego limitów pamięciowych smartfonu może się to okazać nie małym szokiem, a komunikacja z kilkoma osobami na raz bywa przez to strasznie problematyczna.
Opcje dual SIM są typowe dla telefonów tego typu. Do każdej z kart można przypisać osobny dzwonek i listę blokowanych połączeń. Karty nie działają jednocześnie, więc wykonywanie połączenia z którejkolwiek z nich automatycznie wyłącza drugą.
Dźwięki i inne hałasy
Jako, że Philipsa E560 z powodzeniem można nazwać telefonem "nicniemającym", odtwarzacz muzyki miał być jedną z najczęściej używanych przeze mnie funkcji. Na początku trafiłem na pierwszy zgrzyt jakim było dodawanie plików do listy odtwarzania. Nie można ich było dodać hurtowo i każdy utwór trzeba było dodać ręcznie na zasadzie Opcje-->Dodaj plik-->Otwarcie lokalizacji-->Znalezienie i dodanie pliku. Okno odtwarzacza jest estetycznie wykonane i bardzo czytelne. Znajdziemy w nim tylko oś czasu i symbole przycisków sterujących na d-padzie. Jeśli chodzi o dodatkowe opcje, to poza standardowym zapętlaniem i odtwarzaniem losowym nie znajdziemy kompletnie nic więcej.
Jakość odtwarzanego dźwięku przez słuchawki dołączone do zestawu najlepiej jest przemilczeć. A jeszcze lepiej nie wyjmować ich w ogóle z pudełka, chyba że zamierzamy wykorzystać je do prowadzenia rozmów. Płynących z nich dźwięk jest płaski, piszczący i bardzo drażniący. Dużo lepiej wygląda sytuacja przy użyciu innych słuchawek (Shure SRH 240), choć i tutaj nie jest idealnie. Dźwięk jest przede wszystkim głośny, ale odtwarzany jest w wąskiej skali. Często aż się prosi o głębszy bas lub wyraźniejszy ton wysoki.
Jeśli zaś chodzi o głośnik, to mówiąc potocznie można nim trupa podnieść na nogi. To nie jest wydawanie dźwięków, a wręcz darcie się w niebogłosy. Dzięki temu przegapienie połączenia jest niemalże niemożliwe, podobnie jest też z budzikiem. Głośnik całkiem nieźle radzi sobie też z odtwarzaniem muzyki, warto jednak zdjąć przynajmniej jeden poziom ze skali głośności żeby pozbyć się trzasków. Głośnym dzwonkom towarzyszą dodatkowo silne i dobrze wyczuwalne wibracje.
Telefon został również wyposażony w radio FM. Aplikacja jest bardzo prosta, a w jej dodatkowych opcjach znajdziemy możliwość zmiany jakości dźwięku - z niskiego na wysoką oraz możliwość nagrywania audycji. Umiejętność wyszukiwania stacji stoi na dobrym poziomie. Telefon bez problemu odbiera wszystkie stacje dostępne w danym miejscu.
Aparat przykrą konieczością
Umieszczanie aparatu w tego typu konstrukcjach zawsze było dla mnie zagadką i odbierałem je jako - są, bo nie wypada żeby ich nie było. W przypadku E560 mamy do czynienia z aparatem wykonującym zdjęcia w maksymalnej rozdzielczości 2 Mpix. Został on wyposażony w prostą diodę doświetlającą, ale zabrakło tutaj miejsca dla autofocusu. Menu aparatu, to trochę mieszanka tego, co można było kiedyś znaleźć w telefonach zarówno Nokii, jak również Samsunga i Sony Ericssona. Ilość dostępnych ustawień jest spora, ale zdecydowanie jest to zbędne przy tym aparacie. Jeśli jednak ktoś by chciał to zawsze może zmienić rozmiar zdjęć, ich jakość, wartość ekspozycji, włączyć zdjęcia seryjne, tryb pracy lampy i dźwięk migawki. W przypadku nagrywania filmów dostępne opcje są niemalże identyczne.
Jeśli chodzi o jakość rejestrowanych materiałów, to w zasadzie na usta ciśnie się zdanie - ale jaka jakość?! Niestety, jakości nie ma tutaj żadnej. Obraz jest zamazany, ostrości brak, a kolory nie mają w ogóle nic wspólnego z rzeczywistością. To samo jest w przypadku filmów, ale tutaj dochodzi jeszcze kompletny brak jakiejkolwiek płynności.
Akumulator? Nie, to bestia
Akumulator, to zdecydowanie największa zaleta Philipsa E560. To on jest również główną cechą, która jest promowana w materiałach reklamowych. Według wskazań producenta, potężne ogniwo o smartfonowej (czy nawet phabletowej) pojemności 3100 mAh ma pozwolić na 73 dni czuwania lub 39 godzin ciągłego prowadzenia rozmów. A jak to jest w praktyce?
Telefon wytrzymał mi maksymalnie 11 dni pracy z dwoma aktywnymi kartami SIM. Podczas tego dziennie wykonywanych było trochę ponad dwie godziny rozmów, wysyłanych było ok 50 SMS-ów, a muzyka na słuchawkach grała przez ok 1,5 godziny dziennie. Wynik jest zdecydowanie bardzo dobry i jestem w stanie uwierzyć wskazaniom producenta, a nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że leżąc bezczynnie E560 mógłby wytrzymać więcej niż 73 dni. W przypadku ciągłych rozmów niestety nie udało mi się przeprowadzić dokładnego testu, ponieważ połączenia automatycznie byłby rozłączane zawsze po 20-kilku godzinach, ale podawane 39 godzin też są wynikiem do osiągnięcia.
Zastosowanie tak pojemnego akumulatora ma jednak ogromną wadę w postaci czasu ładowania. Przy wykorzystaniu ładowarki dołączonej do zestawu, naładowanie telefonu od zera do pełna trwa nieco ponad cztery(!) godziny.
- masa nieprzetłumaczonych kwestii w Menu,
- brak 3G,
- mocno ograniczona pamięć na wiadomości,
- koszmarny aparat,
- miejscami słabo czytelne oznaczenia.
- bardzo wydajny akumulator,
- dobra jakość rozmów,
- bardzo dobre wykonanie obudowy,
- dobra czytelność ekranu,
- przyzwoita jakość dźwięku na słuchawkach.