Galaxy Z Flip4 zagościł w moim życiu na dłużej. Spędziłam 3 miesiące ze składanym telefonem i sporo się w tym czasie zmieniło. Najbardziej moje podejście do telefonu jako elementu garderoby.
Kupując smartfon, sukienkę czy mikser sięgam nie tylko po produkt. Kupuję doświadczenie. Nowa kiecka do świetne samopoczucie, mikser to jakość dań, a smartfon… czy może być czymś więcej niż narzędziem pracy?
Galaxy Z Flip4 daje totalnie odmienne doświadczenie korzystania ze smartfonu. Wkroczyłam do grona posiadaczy drogich Samsungów, ale akurat na tym mi nie zależy. Co innego używanie czegoś nowego, czego nie widuje się na co dzień. Galaxy Z Flip4 przyciąga wzrok i prowokuje pytania jak mało co w mojej garderobie. Zresztą sam fakt, że myślę o nim w kategoriach galanterii, a nie narzędzia, świadczy o zmianie myślenia o smartfonach.
Zobacz: Samsung Galaxy Z Flip4 – test. Składak, który poskładał konkurencję
Pora, byśmy wyszli poza utylitaryzm, bo smartfony to coś więcej niż suma ich benchmarków. Od dawna są przede wszystkim manifestacją gustu właścicieli. Jeśli wybór smartfonu był podyktowany przyziemnymi powodami, tę rolę przejmuje etui, tapeta albo chociaż naklejka.
Galaxy Z Flip4 to ozdoba. To nie jest nudny telefon, który wstyd wyjąć z torebki w towarzystwie. Ba, czasami zakładam go z paskiem „przez ramię”, żeby ani na chwilę go nie chować. To ciekawe doświadczenie. Dotychczas futerał na telefon w moich oczach pełnił przede wszystkim funkcję ochronną, ale Galaxy Z Flip4 coś we mnie zmienił. Pragmatyczne podejście do sprzętu jako narzędzia ustąpiło radości, jaką daje wymiana ozdobnych wkładek w futerale.
Tym bardziej cieszy mnie też możliwość dopasowania wnętrza smartfonu do tego, jak prezentuje się obudowa. Galaxy Z Flip4 w końcu pozwala ustawić tapetę także na ekranie zewnętrznym i daje sporo możliwości zmian wyglądu zegarka. Gdybym miała Galaxy Watch, on również dopasowałby się do szablonu z telefonu.
W środku niezmiennie można pokusić się o nową tapetę, ikonki, font interfejsu i dopasować schemat kolorystyczny elementów systemu. Coraz przychylniej patrzę też na naklejki, które przedstawiają… mnie. Przy pracy zdalnej brakuje mi komunikacji pozawerbalnej i często nie ma to jak wysłać kolegom z redakcji wiele mówiącego GIF-a.
Galaxy Z Flip4 daje mi dziką przyjemność sensoryczną przez to, że można go składać i rozkładać. Przede wszystkim jest jednak porządnym smartfonem z dobrym aparatem. O akumulator nie ma co się martwić. Choć trzeba było pójść na pewne kompromisy, nienowy już Galaxy Z Flip4 wytrzymuje ok. 5 godzin nieprzerwanego grania w Genshin Impact przy jasności ekranu ok. 300 nitów. Przy tym korzystanie z niego jest bardzo wygodne.
Nie jestem miłośniczką apek podkręcających wydajność w grach, ale Game Booster Samsunga ma dwie funkcje, które lubię. Po pierwsze, przyciemnia ekran, gdy odłożę na chwilę telefon bez wychodzenia z gry. Po drugie, pokazuje szacowany czas, pozostały na rozrywkę.
Jak Galaxy Z Flip4 sprawdza się w pracy? Na pewno jest w mojej czołówce. Bardzo cenię sobie fakt, że w każdej chwili mam pod ręką spory ekran, na którym mogę komfortowo napisać dłuższy tekst (korzystam z Worda i klawiatury ekranowej Type Wise). Nawet ta recenzja powstała w większości na telefonie, w różnych miejscach i czasie.
Możliwość podzielenia ekranu między dwie aplikacje ma sens na tym rozmiarze ekranu. Korzystam z tej możliwości przy szukaniu informacji na przyszłość. Gdybym miała korzystać z „płaskiego” smartfonu z takim ekranem, pewnie bym go nie wynosiła z domu tak chętnie, ale składany daje mi duży komfort i wolność.
W mojej pracy istotna jest też gotowość na szybkie odpowiedzi. Dlatego sporo korzystam z dyktafonu i szalenie mi się podoba możliwość włączenia go bez rozkładania smartfonu. Zauważyłam też korzyść psychologiczną – rozmówcy wyraźnie lepiej się czują, jeśli w ich towarzystwie nie grzebię w telefonie i utrzymuję kontakt wzrokowy. To samo dotyczy możliwości szybkiej odpowiedzi na wiadomość, z której też chętnie korzystam.
Oczywiście nie wszystko jest różowe jak moja tapeta na Flipie4. Samsung OneUI ma sporo ustawień i dodatkowych funkcji, które działają na mnie jak tor przeszkód. Większość z nich z czasem wyłączyłam. Nie potrzebuję na przykład dwóch menedżerów haseł (Samsung Pass i Google), osobnego sklepu z apkami Samsunga, dwóch przeglądarek itp.
Elastyczny ekran to wciąż novum, do którego użytkownicy podchodzą jak pies do jeża. Niepotrzebnie. Panele AMOLED, które zniosą zawijanie, przeszły lata testów i nie od wczoraj są dostępne na rynku komercyjnym. Ponadto Samsung chroni swój ekran folią, którą można wymienić w serwisie (za darmo, gdy telefon jest na gwarancji).
Moje telefony nigdy nie miały łatwego życia, a Galaxy Z Flip4 nie dostał taryfy ulgowej. Przeciwnie – mieści mi się właściwie w każdej kieszeni i mam futerał z kółkiem, ma nawet gorzej. Podróżuje z kluczami, narzędziami, kanapką, termosem albo luzem, wystawiony na wiatr, śnieg i kto wie, co jeszcze. Dobrze zniósł zachlapanie, ściskanie i nawet parę upadków.
Zauważyłam również, że zawias ma niezłą umiejętność, by samemu się czyścić – szczoteczki rzeczywiście skutecznie wymiatają z niego wszelkie paproszki i okruszki. Najważniejsze, by nie traktować tego smartfonu jak portfel i nie wtykać do środka pieniędzy ani nie wieszać go na brzegu torebki. To proszenie się o kłopoty z ekranem wewnętrznym.
Możliwość zrobienia zdjęcia bez użycia rąk to moja ulubiona różnica między korzystaniem z Galaxy Z Flip4 i „płaskim” smartfonem. Składana konstrukcja uwolniła mnie od statywu i dała sporo nowych możliwości. Gdy wypatrzę ciekawy kadr, wystarczy, że postawię telefon na najbliższej płaskiej powierzchni i mogę zrobić zdjęcie.
Najwięcej frajdy dają zdjęcia ze znajomymi, robione lekko złożonym Galaxy Z Flip4. W końcu nie ma obaw, że nie zmieścimy się w kadrze selfie albo kogoś na zdjęciu nie będzie. Ogromną pomocą jest tu podgląd na małym ekranie. Szalenie podoba mi się też możliwość zrobienia szybko zdjęcia głównym aparatem. Cały proces obsługuję jedną ręką – włączam aparat przyciskiem power, a migawkę wyzwalam przyciskami regulacji głośności.
Na początku wydawało mi się to zbędne, ale szybko znalazłam zastosowanie – w końcu mogę zrobić zdjęcie małemu szczurkowi. Trzeba wiedzieć, że szczury do pewnego wieku mają umiejętność teleportacji i fotografowanie ich to turbo wyzwanie.
Nie mogę się też nacieszyć zdjęciami robionymi „z dołu” aparatem szerokokątnym. Ujęcia z żabiej perspektywy są po prostu genialne.
Znacznie chętniej nagrywam ostatnio timelapsy, czy to rosnących roślin, gotowania, czy zmieniającej się pogody. Mam słabość do takich filmów, a ze składanym Galaxy cały proces jest znacznie łatwiejszy. Skoro o filmach mowa, w tych tworzonych dla TELEPOLIS.PL nie brakuje ujęć kręconych Galaxy Z Flip4, czy to z gimbala, czy z ręki. Mam tu do dyspozycji dobry aparat, który szybko ustawia ostrość, trafnie dobiera balans bieli i jasność kadrów. Filmy kręcę oczywiście w 4K i 60 klatkach na sekundę.
Niebawem „mój” Galaxy Z Flip4 wróci do domu. Im bliżej końca testów, tym bardziej żałuję, że nie zostanie ze mną na dłużej. Nie szaleję za OneUI, ale mogę przełknąć pewne niewygody, by móc korzystać ze składanego smartfonu na co dzień. No bo czego się nie robi, by być wyjątkowym?
Na koniec specyfikacja Galaxy Z Flip4 z naszego katalogu:
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne