DAJ CYNK

Nastąpiło zwolnienie blokady i rozpoczęcie losowania

Witold Tomaszewski

Felietony

Ruszyła największa chyba gra o częstotliwości w historii Polski. Wiele wątpliwości prawnych powoduje, że bliżej będzie jej do ruletki niż aukcji antyków. Choć sam przebieg rund nie musi być wcale aż taki gorący.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
Ruszyła największa chyba gra o częstotliwości w historii Polski. Wiele wątpliwości prawnych powoduje, że bliżej będzie jej do ruletki niż aukcji antyków. Choć sam przebieg rund nie musi być wcale aż taki gorący.

Zobacz: Poznaliśmy uczestników aukcji LTE.

Na starcie stanęli wszyscy czterej operatorzy komórkowi. Do tego doszedł Emitel (poprzez spółkę zależną Hubb Investmenst) oraz spółka NetNet, której właścicielem jest Szymon Ruta, syn partnera biznesowego Zygmunta Solorza-Żaka - Heronima. Tu nie ma specjalnych niespodzianek. Dziwi jednak brak "świeżej krwi" chociażby w postaci jakiś funduszy inwestycyjnych, których obecność mogły sugerować niektóre pytania złożone w procesie wyjaśnień dokumentacji.

Z przeświadczeniem graniczącym z pewnością można założyć, że wszyscy gracze złożyli wniosek o 2 bloki po 5 MHz w paśmie 800 MHz i 4 bloki po 5 MHz w paśmie 2600 MHz, wpłacając po 20 mln zł wadium. O ile chętnych po 800 MHz jest aż nadto, o tyle pewne bloki 2600 MHz mogą zostać nierozdysponowane. To zagranie taktyczne, bo taki sposób zadeklarowania chęci startu oznacza, że podmiot otrzymuje więcej punktów licytacyjnych, które wykorzysta raczej na blok z niższego niż wyższego pasma częstotliwości.

Do wzięcia jest 5 bloków w paśmie 800 MHz, chętnych jest na 10. Niektórzy mają jednak pewne ograniczenia. Najbardziej oczywiste wydają się być te P4, związane głównie z wysokim zadłużeniem telekomu połączonym z wymogami pokryciowymi nałożonymi przez UKE. Pewien dylemat może mieć też T-Mobile, bo gracze nie mogą współdzielić więcej niż 15 MHz. Orange idzie po wszystko (czyli dwa bloki), bo to trochę jego być albo nie być - operator ten ma, o czym niewielu pamięta, najmniej częstotliwości. Jeżeli nie uda się "madżentowym" uzyskać rezerwacji pozwalającej korzystać samodzielnie z jednego bloku (i np. zagregować tego z 1800 MHz), to finalnie może skończyć tylko z 5 MHz (albo nie biorąc wygranego pasma, albo potem komuś go sprzedając).

Emitel to firma, która zdaje sobie sprawę z tego, że biznes radiodyfuzyjny jest schyłkowy. Tam przychody są zaplanowane i przewidywalne na wiele lat wprzód, nie ma zbyt wielu możliwości ruchu bez wejścia w nowy biznes. Taki, jak np. budowa ogólnopolskiej sieci LTE. Zastanawiam się tylko czy Emitel nie popsuje sobie w ten sposób relacji z telekomami komórkowymi, z ich punktu widzenia niepotrzebnie wchodząc im w biznesową paradę. Tym bardziej, że operator ten nie ma wielu własnych masztów (przynajmniej w porównaniu do komórkowców), więc w wianie wniesie głównie częstotliwości. Po co operatorom dodatkowe ogniwo kosztowe? Chyba tylko z bliżej nieznanych względów taktycznych...

NetNet to ewidentnie sposób na polepszenie pozycji grupy Zygmunta-Solorza w aukcji. Spółka, zgodnie z definicją, nie należy do jednej grupy kapitałowej z Polkomtelem, Midasem czy Cyfrowym Polsatem. To raczej zagranie taktyczne, pozwalające lepiej rozegrać cały proces i trochę wyrównać swoje szanse w starciu z właścicielami NetWorkS! Sferia ma już jeden 5 MHz w paśmie 800 MHz, więc zdobycie więcej niż dwóch mogłoby nie być już efektywne (vide przypadek T-Mobile). A po same dwa bloki Polkomtel mógł pójść sam.

Brak nowych graczy czy zagranicznych funduszy może świadczyć o dwóch rzeczach. Albo w Polsce jest już bardzo tanio w kwestii cen detalicznych i ciężko stworzyć sensowny biznesplan dla samej 800, albo ciężko o perspektywę stworzenia hurtowej oferty, z której skorzystaliby obecni już na rynku operatorzy komórkowi. To dobra wiadomość dla uczestników aukcji, bo mniej będzie podmiotów podbijających cenę.

To, jak zakończy się aukcja, będzie w dużej mierze zależało od zadowolenia z rozstrzygnięcia poszczególnych graczy. Moim zdaniem szalenie trudno będzie pogodzić ich interesy, a pokusa uderzenia w odsłonięte, ewidentnie słabe punkty procesu będzie duża. Mam wrażenie, że Magdalena Gaj wystartowała z tą aukcją licząc, że po drodze pojawią się inne problemy, które ją "położą" (np. wariant czeski z abstrakcyjnie wielkimi kwotami zmuszającymi regulatora do jej odwołania, choć tu pewną blokadą są depozyty), a tym samym odciągną uwagę od kwestii m.in. rażącego naruszenia prawa związanego z błędnym wyznaczeniem terminu składania dokumentów. Po zakończeniu postępowania aukcyjnego czeka nas ruletka.

Zobacz: Odwołanie.
Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News