Chcesz mieć internet na łączu Orange Polska? Jeśli "tak" to pamiętaj, że do ceny samej usługi nielimitowanego szerokopasmowego dostępu do internetu kupionej czy to od Orange, czy to od innego operatora świadczącego usługi z wykorzystaniem linii Orange musisz doliczyć - czy ci się to podoba, czy nie - opłatę za linię.
Dalsza część tekstu pod wideo
Chcesz mieć internet na łączu Orange Polska? Jeśli "tak" to pamiętaj, że do ceny samej usługi nielimitowanego szerokopasmowego dostępu do internetu kupionej czy to od Orange, czy to od innego operatora świadczącego usługi z wykorzystaniem linii Orange musisz doliczyć - czy ci się to podoba, czy nie - opłatę za linię.
Najtańszy internet w Orange kosztuje - w umowie na 24 miesiące - 49 zł (łącze do 10 Mb/s). Szkopuł w tym, że aby kupić tę ofertę musimy zapłacić jeszcze za linię. Najtańszy abonament -
Plan Przyjazny - kosztuje 18,45 zł, ale dostępny jest tylko dla tych, którzy korzystają z pomocy ośrodków pomocy społecznej. Pierwszy abonament dla wszystkich -
Plan na każdą kieszeń - to wydatek 32,36 zł miesięcznie przy umowie 24 miesięcznej.
Można pokombinować, i płacić jedynie opłatę za utrzymanie łącza (tzw. Neostrada bez telefonu), czyli 29,24 zł miesięcznie, albo zawiesić świadczenie usług telefonicznych na rok, co kosztuje miesięcznie 21,53 zł, a opłatę wnosi się z góry za cały okres na jaki chcemy zawiesić usługi. Podane ceny zawierają VAT.
Czy to dobre ceny? Chyba tak. Przypomnę, że gdy kończyło się porozumienie UKE z Orange, operatorzy alternatywni obawiali się, że operator zasiedziały podniesie cenę WLR, która w czasie obowiązywania porozumienia wynosiła 20,05 zł miesięcznie (24,66 zł z VAT).
To, co napisałem powyżej, oznacza, że najtańszy internet w Orange kosztuje nas nieco ponad 70 zł. I jest to najtańsze znane mi rozwiązanie, bo złożenie telefonu i internetu z usług operatorów świadczących je z wykorzystaniem linii Orange wychodzi drożej. Warto pamiętać, że operatorzy alternatywni świadczą usługi wykorzystując ofertę hurtową Telekomunikacji Polskiej, a ta jest kontrolowana przez regulatora, bo UKE na podstawie art. 22 i 23 Prawa telekomunikacyjnego uznał, że TP jest operatorem o znaczącej pozycji rynkowej na rynkach hurtowych. Na mocy art. 24 UKE nałożyło na TP obowiązki regulacyjne.
Jednym z nich jest opisany w art. 39 i 40 obowiązek ustalania cen hurtowych na podstawie uzasadnionych kosztów. Art. 39 daje UKE możliwość zażądania od operatora o znaczącej pozycji rynkowej przedstawienia
szczegółowego uzasadnienia wysokości opłat ustalonych w oparciu o uzasadnione koszty i przeprowadzenia weryfikacji tych kosztów przez biegłego rewidenta.
Jeśli operator uniemożliwi weryfikację kosztów przez audytora, albo gdy opinia audytora jest negatywna lub gdy koszty wyliczone przez audytora znacząco odbiegają od kosztów przedstawionych przez operatora, UKE może ustalić opłaty wydając decyzję. Jak zapisano w PT,
Prezes UKE ustalając opłaty z tytułu dostępu telekomunikacyjnego bierze pod uwagę promocję efektywności i zrównoważonej konkurencji oraz zapewnienie maksymalnych korzyści dla użytkowników końcowych, jak również zwrot uzasadnionych kosztów.
Z czystej ciekawości sprawdziłem jak to jest w Wielkiej Brytanii. W znalezieniu cen skorzystałem z autoryzowanej przez Ofcom (brytyjski regulator rynku telekomunikacyjnego i mediów elektronicznych) porównywarki
broadbandchoice.co.uk. Wyskoczyło mi siedem polecanych ofert. W większości prędkość pobieranie danych wynosiła "do 16 Mb/s", co oznacza, że może być niższa. Średni miesięczny abonament w okresie umowy - po uwzględnieniu upustów i promocji - wahał się od 2 funtów (oferta Primus do 16 Mb/s od New Call Telecom) do 15 funtów (British Telecom, łącze do 38 Mb/s). Do tego w każdej ofercie pojawiała się informacja o miesięcznej opłacie za linię. Tu proszę zapiąć pasy: wynosiła ona bowiem od 14,75 funta do 15,45 funta, czyli w przeliczeniu na złotówki od około 72 zł do blisko 76 zł. Czyli też nie da się kupić internetu bez płacenia za łącze.
Skąd się bierze opłata za utrzymanie łącza? Odpowiedź jest banalnie prosta: nie ma darmowych obiadów. Wszystko kosztuje. Jak wyjaśnia na swej stronie www UKE,
bez względu na to, czy na łączu są świadczone wyłącznie usługi telefoniczne czy internetowe czy obie usługi jednocześnie, przedsiębiorca ponosi koszty utrzymania takiego łącza. O tym, w jaki sposób te koszty są przypisane do opłat detalicznych decyduje sam przedsiębiorca telekomunikacyjny.
Operator może te koszty wliczyć w cenę usługi szerokopasmowego dostępu do internetu albo rozbić na dwie pozycje, czyli sama usługa internetowa plus opłata za utrzymanie łącza, ewentualnie zawieszenie usług telekomunikacyjnych lub abonament telefoniczny. Osobiście wolę to drugie rozwiązanie, bo wiem ile za co płacę.
Jak podkreśla UKE,
bez względu na przyjęty przez dostawcę usług sposób, informacja o wysokości opłat musi znaleźć się w Cenniku, będącym integralną częścią umowy abonenta z dostawcą usług.
Z marketingowego punktu widzenie - a ten obowiązuje wszędzie tam, gdzie jest jakakolwiek konkurencja - lepiej jest podawać niższe ceny. 49 zł lepiej wygląda niż 79 zł. Tym bardziej, że konkurencja - np. UPC - oferuje internet już od 39 zł (łącze 10 Mb/s). Ta opłata uwzględnia już koszt utrzymania łącza. Ile on wynosi? Przyznam, że nie wiem. W cenniku UPC nie znalazłem odpowiedniej pozycji. Mogę przypuszczać, że dobrym przybliżeniem będzie różnica w cenie pakietu TV+Internet, a sumą cen tych samych usług kupowanych osobno. W przypadku telewizji ze 119 programami i łącza 60 Mb/s różnica wynosi 19 zł.