Aukcja już przekroczyła moment, kiedy można było częstotliwości zdobyć tanio - powiedział Jorgen Bang-Jensen, szef P4. Wypowiedź ta jest ciekawa z wielu względów i warta jest bliższej analizy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Aukcja już przekroczyła moment, kiedy można było częstotliwości zdobyć tanio - powiedział Jorgen Bang-Jensen, szef P4. Wypowiedź ta jest ciekawa z wielu względów i warta jest bliższej analizy.
P4 ma duży apetyt na częstotliwości i jesteśmy przygotowani na długą aukcję - powiedział prezes dodając, że P4 ma zapewnione finansowanie częstotliwości w każdym scenariuszu rozstrzygnięcia.
Zobacz: Aukcja LTE - wyniki po 9. dniu.
Czy aukcja zapowiada się na długą? Być może, jednak już w tym momencie w grze nie ma 3 z 12 ofert na 800 MHz. Czyli jest 9 "popytów" na 5 bloków. Choć można jeszcze, oczywiście, przenieść 4 "popyty" z 2600 na 1 na 800 - ale to już bardziej skomplikowana jazda strategiczna. Czy dalej w tym tempie będzie następowała erozja? Tego pewnie nikt nie wie...
Czy częstotliwości są już drogie? Wspólnym mianownikiem przy tego typu porównaniach zawsze jest cena jednego MHz sparowanego bloku na tysiąc mieszkańców. W tej chwili w aukcji polscy operatorzy oferują około 0,40 euro za 1 MHz sparowanego bloku. We Francji, jeżeli nie pomyliłem się w rachunkach, było to 1,3 euro, a w Niemczech 1,5 euro. To jednak dane sprzed kilku lat i dla krajów, w którym nie mamy sytuacji jak w Polsce, gdzie 60% ludności mieszka na 20% powierzchni kraju. Mówiąc krótko, gęstość zaludnienia w Polsce jest mała, przez co mamy więcej deficytowych stacji bazowych niż kraje Europy Zachodniej.
Niedawno zakończyła się aukcja w Grecji, gdzie oferta opiewała na 0,93 euro - ten przykład powinien być nam bliższy. .To, w przypadku Polski, oznaczałoby cenę bloku 5 MHz w okolicach 715 mln zł - 4 razy większą niż w ostatnim przetargu na 1800 MHz. Częstotliwości co prawda różne (pokryciowa "800" kontra pojemnościowa "1800"), ale różnica spora i robiąca wrażenie.
Zobacz: UKE: P4 i T-Mobile przed czasem wywiązali się z obowiązku budowy i modernizacji nadajników.
Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że Bang-Jensen wypowiadał się w imieniu P4 i nie był specjalnie obiektywny. Biorąc pod uwagę fakt, że wraz z wygranymi częstotliwościami przychodzi obowiązek pokrycia białych plam, a P4 ma najmniejszą ilość masztów, to w ciągu 15 lat rezerwacji musi wyłożyć dodatkowo ponad 0,5 mld zł na ich budowę i utrzymanie. To koszt ponad to, co trzeba zapłacić za częstotliwości. Na drugim biegunie jest np. Orange, który na brak masztów nie narzeka, a posiadanie najmniejszej puli częstotliwości ze wszystkich operatorów dodatkowo zwiększa wartość każdego MHz-a możliwego do pozyskania.
Za częstotliwości i tak zapłacimy na końcu my, klienci, w postaci rachunków za usługi zwycięskich telekomów.