DAJ CYNK

10 lat jak jeden dzień - część I

Witold Tomaszewski

Felietony

10 lat minęło jak jeden dzień - naprawdę. Na przełomie sierpnia i września 2004 roku ruszyło TELEPOLIS.PL. Serwis, który w tej chwili jest największym w polskiej sieci portalem zajmującym się telekomunikacją. Większym także niż wszystkie blogi technologiczne. Kosztowało nas to wiele trudu i wyrzeczeń, jednak patrząc z perspektywy czasu mamy poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Z ponad 1,2 mln czytelników, którzy odwiedzili nas w sierpniu, zapewne wielu nie zna historii, która zaczęła się 10 lat temu...
Dalsza część tekstu pod wideo
 
10 lat minęło jak jeden dzień - naprawdę. Na przełomie sierpnia i września 2004 roku ruszyło TELEPOLIS.PL. Serwis, który w tej chwili jest największym w polskiej sieci portalem zajmującym się telekomunikacją. Większym także niż wszystkie blogi technologiczne. Kosztowało nas to wiele trudu i wyrzeczeń, jednak patrząc z perspektywy czasu mamy poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Z ponad 1,2 mln czytelników, którzy odwiedzili nas w sierpniu, zapewne wielu nie zna historii, która zaczęła się 10 lat temu...

Zobacz: Na 10-lecie TELEPOLIS.PL rozdajemy 10 Samsungów Galaxy S5!.

Z Marcinem poznaliśmy się na czacie w czasach, kiedy zdanie Cześć, ja jestem Wojtek i też mam 12 lat było absolutnie nierealne. ;-) Chodzi oczywiście o IRC-a. (Na marginesie - w zeszły weekend bawiłem się na weselu znajomego razem z Beethem). Pod koniec lat 90 z Internetu korzystali głównie studenci, pracownicy naukowi albo ludzie, którym dostęp do sieci był potrzebny do pracy. Oczywiście, już wtedy były i trolle, ale wszyscy traktowali ich raczej jako ciekawostkę, a nie codzienność. Nie nadawali tonu dyskusji. Wokół IRC-a (kanały #gsm-l i #gsm-pl), a także grup dyskusyjnych (głównie pl.misc.telefonia.gsm) skupieni byli maniacy nowoczesnej, cyfrowej i bezprzewodowej telefonii. Czołowi dyskutanci z tamtych czasów są dzisiaj dziennikarzami albo pracownikami telekomów. To były fajne czasy, gdzie siedziało się w sieci godzinami i rozmawiało o wszystkim, a potem - bardzo regularnie - spotykało "w realu" na piwie. W tym czasie narodziło się wiele znajomości, które trwają po dziś dzień.

Marcin w 2000 roku dołączył do ekipy Wirtualnej Polski i stworzył serwis telefonia.wp.pl. Były to ciągle pionierskie czasy, jeżeli chodzi o portale internetowe, i każdy, kto miał jakiś pomysł, był w nich przyjmowany z otwartymi rękami. Marcin był 40. pracownikiem WP. Dołączyłem do niego półtora roku później, jako współpracownik. Jak dziś pamiętam swój pierwszy test - mojej prywatnej Motoroli T2288. Pamiętam, że podsumowałem jej wygląd jako podobny do atrapy kupionej w kiosku "Ruchu". Miała jednak WAP, czyli namiastkę przeglądarki internetowej, a do tego była tania - tym wyróżniała się na rynku. Marcin krytycznie ocenił mój tekst, ale stwierdził, że nadaje się do publikacji. To był początek naszej wspólnej drogi.

Z Marcinem w WP współpracowaliśmy przez prawie trzy lata. Przez ten czas on zajmował się newsami, a ja pisaniem testów telefonów. Napisałem ich w tym czasie ponad sto. Płodny byłem. ;-) To był piękny okres, kiedy urządzenie redakcja dostawała na wiele tygodni przed oficjalną premierą, często z naklejką Engineering sample, not for sale pod baterią. Nie było też takiej konkurencji na polu mediów zajmujących się telefonią komórkową, nie było więc problemu z kolejkami do testów sprzętu.

Doskonale pamiętam pewien lutowy wieczór w 2004 roku, kiedy Marcin przyszedł do mnie do akademika. Daleko nie miał - siedzibę portalu w Gdańsku przy Traugutta 115A dzieliło od mojego DS4 Politechniki Gdańskiej niecałe 100 metrów w linii prostej. Zwolnili mnie - powiedział wchodząc do pokoju.

W tym miejscu warto przypomnieć, bo niewielu o tym pamięta, że w 2004 roku Wirtualna Polska była postawiona w stan upadłości. Telekomunikacja Polska, jeden z głównych udziałowców, zaprzestała finansowania przedsięwzięcia. Powód był dość prozaiczny - kiedy kilka lat wcześniej inwestowała w portal, zobowiązała się odkupić akcje od pozostałych po cenie zależnej od ilości użytkowników. Nikt nie przewidywał takiego boomu internetowego, więc wycena poszybowała - zgodnie ze wzorem - w przysłowiowy kosmos. Nadszedł czas realizacji zobowiązania, który był dawnemu monopoliście bardzo nie w smak. O ile dobrze pamiętam, chodziło o grube setki mln zł, które w tamtych czasach były kilkukrotnością realnej wartości WP. W związku z trudną i napiętą sytuacją w firmie, zdecydowano się na zwolnienia w wielu działach, dość boleśnie odczuli to szczególnie dziennikarze. W tym Marcin i ja. Ze smaczków - syndyk przejął numer komórkowy Marcina. ;-)

Wracając jednak do tego lutowego wieczoru... Kiedy przyszedł do mnie Marcin, od razu w zupełnie naturalny sposób zaczęliśmy się zastanawiać czy WP nie chciałaby nam sprzedać telefonia.wp.pl. Było to dość romantyczne podejście, mocno naiwne, ale wtedy wszystko wydawało nam się być w zasięgu ręki, choć kieszenie mieliśmy puste. Nasze wizje były jednak identyczne.

Zobacz: 10 lat jak jeden dzień - część I.
Zobacz: 10 lat jak jeden dzień - historie czytelników.
Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News