Parlament Europejski przegłosował kontrowersyjną dyrektywę znaną szerzej jako ACTA 2. Portale internetowe wieszczą koniec Internetu, a ludzie protestują na ulicach. Nowym przepisom nie można odmówić jednego - są bardzo kontrowersyjne.
Za przyjęciem nowej dyrektywy opowiedziało się 348 europosłów, przeciwnych było 274, a 36 wstrzymało się od głosu. Przepisy, znane szerzej jako ACTA 2, zostały przyjęte bez żadnych poprawek, po burzliwej debacie w europarlamencie.
Pierwszym z kontrowersyjnych przepisów jest Artykuł 11, czyli podatek od linków. Może on doprowadzić do sytuacji, w których Google przestałoby działać jako wyszukiwarka, bo od każdego linku, który pojawi się w wynikach wyszukiwania, firma musiałaby zapłacić podatek dla strony źródłowej. Wszystko to w ramach ochrony praw autorskich. W obecnej sytuacji Google zastanawia się, czy nie wycofać z Europy usługi Google News, z której świadomie lub nie, korzystamy codziennie niemal wszyscy. Z Internetu mogą też zniknąć popularne memy, chociaż na dobrą sprawę są one nielegalne nawet i dzisiaj.
Artykuł 13 z kolei, nakłada na właścicieli stron internetowych odpowiedzialność za treści udostępniane przez użytkowników. Czyli, idąc w maksymalną skrajność, jeśli ktoś pod tą wiadomością udostępni link do treści nieodpowiednich, albo napisze komentarz, który będzie naruszeniem obowiązującego w Polsce prawa, to za jego treść odpowiada wydawca strony i to my otrzymamy z tego tytułu karę finansową.
Za przyjęciem dyrektywy opowiadały się głównie duże firmy i wydawnictwa. W ramach poparcia, wczoraj dzienniki w Polsce zostały wydane z niemal pustymi stronami tytułowymi. Z drugiej strony pojawiła się fala protestów w wielu, również polskich miastach. Co ciekawe, przeciwko wprowadzeniu ACTA 2 protestowali nawet przeciwnicy 5G i sieci komórkowych. Można więc powiedzieć, że to przepisy, które łączą różne środowiska i jest to ich niewątpliwą zaletą.
Zobacz: Zrobieni w 5G, czyli jak dać się oszukać w Internecie
Wszystkie głosy dotyczące zbliżającego się końca Internetu zakładają najgorszy możliwy scenariusz. Dyrektywa Unii Europejskiej jest tylko zbiorem ogólnych wskazówek, na podstawie których każde państwo musi indywidualnie ją wprowadzić w ramach własnych, dopasowanych przepisów.
W takiej sytuacji, czysto teoretycznie, równie dobrze może nas czekać zapowiadany koniec Internetu, jak i w zasadzie wszystko może zostać po staremu. Doświadczenia związane z pierwszą wersją ACTA budzą jednak słuszne obawy, że nowe przepisy zostaną wprowadzone w formie, która w możliwie największy sposób uderzy w treści dostępne w Internecie. A jak będzie? Czas pokaże.
Źródło tekstu: Parlament Europejski; wł