Przez Boeinga utknął w kosmosie na ponad pół roku. Ma dość
Astronauta Barry "Butch" Wilmore opuszcza NASA. Po ponad 25 latach służby i łącznie 464 dniach poza Ziemią udaje się na zasłużony odpoczynek.

Barry "Butch" Wilmore stał się bohaterem nagłówków w mediach na całym świecie z powodu jego lotu kapsułą Starliner od Boeinga. Razem z Sunitą Williams miał spędzić na pokładzie ISS około tygodnia, po czym wrócić spokojnie na Ziemię swoim statkiem. Ostatecznie jednak w kosmosie spędził aż 285 dni, czyli więcej niż przez całą swoją wcześniejszą karierę. Do tego do domu wrócił na pokładzie kapsuły od SpaceX, a nie od Boeinga. Ale jego kariera jest dużo bogatsza.
Problemy Starlinera
Jak relacjonuje portal space.com, Wilmore latał w czterech różnych statkach kosmicznych. Swoją karierę rozpoczął w 2000 roku. W tym czasie odbył pięć spacerów kosmicznych, podczas których spędził 32 godziny poza statkiem kosmicznym. Zanim Butch Wilmore trafił w kosmos był kapitanem i pilotem testowym w Marynarce Wojennej Stanów Zjednoczonych z doświadczeniem operacyjnym zarówno w czasie pokoju, jak i wojny.



Jego pierwsza misja to 11-dniowy lot na pokładzie wahadłowca Atlantis w ramach misji STS-129 w listopadzie 2009 roku. Drugi lot był już znacznie dłuższy. Spędził wtedy pięć i pół miesiąca na przełomie 2014 i 2015 roku na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, gdzie dotarł za pomocą statku Sojuz. Ale to właśnie lot Starlinerem dał mu najwięcej „sławy”. Przez problemy z pędnikami załoga statku przez spory czas była trzymana nomen omen w zawieszeniu na ISS. Ostatecznie Butch musiał wrócić na Ziemię na pokładzie kapsuły SpaceX Crew Dragon w marcu tego roku
Emerytura od NASA nie oznacza, że Wilmore będzie tylko leżeć już do góry brzuchem. Bardzo możliwe, że nadal pozostanie jakoś związany z przemysłem kosmicznym.