Kosmiczne elektrownie są coraz bliżej. Japonia dokonała przełomu
Fotowoltaika na Ziemi ma wiele problemów. Niekorzystne warunki atmosferyczne, pył, przegrzewanie paneli, czy takie zjawisko astronomiczne jak noc, są dla nich dużym problemem.

Na szczęście istnieje coraz bardziej realna alternatywa. Otóż naukowcy z Japan Space Systems dokonali przełomu w badaniach nad przesyłaniem energii z kosmosu. Udało im się przesłać energię z lecącego samolotu do odbiornika naziemnego za pomocą mikrofal. I chociaż mówimy tu o odległości 5, a nie setek kilometrów, to zastosowana technologia po dopracowaniu pozwoli na przesyłanie energii z przestrzeni kosmicznej. Natomiast skupianie jej w jednym punkcie jest możliwe za pomocą czegoś, co naukowcy określają interferencją kwantową.
Kosmiczna fotowoltaika
Umieszczając fotowoltaikę na orbicie, unikniemy strat energetycznych wywołanych przegrzewaniem paneli, chociaż rzecz jasna konieczne będą systemy ich chłodzenia. Dodatkowo dotrze do nich więcej energii, gdyż nie będzie ona wytracana w atmosferze. Kwestie związane z warunkami atmosferycznymi, czy pyłem również odejdą w zapomnienie. A dzięki temu, że panele nie będą na orbicie geostacjonarnej, to mogą one generować energię ciągle i przesyłać ją do różnych odbiorników na Ziemi. Pora dnia więc również straci na znaczeniu.



No dobrze, ale czy to ma jakieś wady? Jak najbardziej. Sama konwersja energii elektrycznej na mikrofale i ponowna zamiana energii mikrofal na elektryczną wiąże się ze znacznymi stratami energii. Dodatkowo elektrownia taka będzie narażona na mikrometeoryty, kosmiczne śmieci, oraz nieprzewidywalne zachowania samego Słońca podczas jego wzmożonej aktywności. Pojawiają się także obawy, że technologia ta nie tylko będzie w stanie dostarczać energię, ale także działać jako kosmiczna broń. Problemy z kalibracją i uderzeniem wiązki w inny cel, niż odbiornik również mogą być katastrofalne.