W Stanach Zjednoczonych potwierdzono ponad 6 tysięcy przypadków wystąpienia choroby COVID-19. Sytuacja jest poważniejsza niż w Polsce, a politycy szukają sposobów, by zneutralizować niebezpieczeństwo. Po pomoc udali się oczywiście do firm z Doliny Krzemowej.
USA jest pod tym względem w dość komfortowej sytuacji. W razie problemów rząd może zwrócić się o pomoc do największych – Google'a, Facebooka, Microsoftu i im podobnych. Aktualnie trwają rozmowy z Facebookiem i Google o możliwościach gromadzenia danych o przemieszczaniu się ludności w Stanach Zjednoczonych. Dane mogłyby być zbierane anonimowo, ale znacząco pomogłyby specjalistom przeanalizować drogę rozprzestrzeniania się koronawirusa po kraju.
Washington Post informuje, że rozmowy trwają od niedzieli. Pomysłów jest dużo, od ekspresowego wdrożenia rozwiązań z zakresu telemedycyny po tworzenie mapy rozprzestrzeniania się chorób. Microsoft już uruchomił stronę umożliwiającą uzyskanie informacji o rozprzestrzenianiu się choroby COVID-19, Verily należąca do Alphabetu zbudowała stronę przyspieszającą przeprowadzenie testu w Kalifornii. Do tego wszyscy połączyli siły, by walczyć z dezinformacją, ale to wciąż za mało.
Zobacz: Błąd na Facebooku. Zwykłe wpisy o koronawirusie są traktowane jako spam
Smartfony wyposażone w GPS i stale połączone z internetem mogą pomóc zatrzymać pandemię. W Chinach zostało zastosowane bardzo ciekawe i praktyczne rozwiązanie. Dla obywateli zaprojektowana została aplikacja, pozwalająca określić, czy ktoś miał kontakt z osobą zarażoną. Jak to działa? Dzięki ogromnej bazie danych na temat obywateli i miejsc, gdzie przebywają, można szybko się dowiedzieć, kto przebywał z kim i gdzie. Jeśli jedna z tych osób jest podejrzana o zarażenie koronawirusem lub przechodzi potwierdzoną chorobę COVID-19, osoby z jej otoczenia zostaną powiadomione.
W Chinach to nic dziwnego – tam dane są wykorzystywane (niekoniecznie etycznie), a nie zamykane na klucz. Co ciekawe, podobne działania zostały podjęte w Izraelu. New York Times informuje, że obywatele nie mieli pojęcia o takich możliwościach rządu. Ciekawe, co na to powiedzą obrońcy prywatności, gdy będą już mogli swobodnie wyjść z domów.
Zobacz: Praca zdalna - koronawirus może mieć również pozytywne skutki
Zobacz: W internecie nie kupisz masek ani środków do dezynfekcji. Zniszczy nas chciwość, a nie wirus
W USA wprowadzenie podobnych narzędzi będzie delikatną operacją. Obywatele Zachodu bardzo nerwowo reagują na pomysły, które mogą ograniczać ich wolność osobistą lub naruszać prywatność, nawet jeśli w grę wchodzi dobro ogółu. To trudny problem. Nie mamy gwarancji, że dane zostaną wykorzystane wyłącznie w zwalczaniu pandemii.
Chodzi nie tylko o koronawirusa – takie rozwiązanie przyda się też w przyszłości. Mam nadzieję, że gdy już wszystko się uspokoi, rządy państw i obywatele wyciągną odpowiednie wnioski z tych okropnych doświadczeń. Warto. Tajwan przećwiczył wszystko podczas epidemii SARS w 2002 i 2003 roku. Po tych wydarzeniach rząd kraju postanowił, że będzie zawsze przygotowany na taką ewentualność, zebrał rezerwy i przygotował procedury.
Tajwan radzi sobie doskonale. Miał być największą ofiarą pandemii ze względu na kontakty z Chinami, a jest tam już mniej chorych, niż w Polsce. Obywatele zachowują wzorową dyscyplinę. Osoby wymagające kwarantanny zostały błyskawicznie odnalezione i odizolowane, mogą liczyć na pomoc medyczną i psychologiczną, a w skrajnych przypadkach także na codzienny zasiłek. Tymczasem w Polsce można usłyszeć 4 sprzeczne wersje zaleceń, co osoba objęta kwarantanną powinna robić ze śmieciami. W jednym mieście!
Źródło zdjęć: Bing
Źródło tekstu: Washington Post, New York Times, wł.