Polska stoi piractwem. Skala zjawiska rośnie w zaskakującym kierunku
Rośnie proceder nielegalnego oglądania różnych transmisji, w tym także w Polsce. Jednak co różni nasz kraj od reszty świata, to rodzaje "piraconych" treści, które są u nas zgoła odmienne.

Piractwo transmisji rośnie i zmienia kierunek
Transmisje wydarzeń sportowych i innych wydarzeń na żywo są bardzo popularne. Ma to też swoje złe strony, bo pociąga za sobą to również piractwo. Jak wynika z raportu Grant Thornton i Live Content Coalition, w roku 2024 wysłano 10,8 miliona próśb do pośredników cyfrowych o usunięcie nielegalnych streamów. W samej pierwszej połowie 2025 r. liczba roszczeń wzrosła aż do 26,2 mln. Trend jest globalny, ale sytuacja występuje również w Polsce.
Niestety skuteczność prawa zależy od nieuchronności kary i z tym jest trochę słabo, bo w skali światowej w drugiej połowie 2024 r. jedynie 19 proc. działań przyczyniło się do zawieszenia nielegalnych transmisji, ale w pierwszej połowie 2025 r. ten współczynnik wpadł do ledwie 5 proc.



Największą przeszkodą jest tu powolny czas procesowania zgłoszeń – w najlepszym wypadku można było liczyć na kroki podjęte w przeciągu 30 minut, ale tylko 6 proc. zgłoszonych sytuacji miało taki czas reakcji na zgłoszenie nielegalnego streamu. 21 procent zgłoszeń natomiast przetwarzano w nieco ponad dwie godziny.
Jak zauważa Artur Pacuła z serwisu Megogo na przykładzie transmisji piłkarskich (2 połowy i przerwa) trwających orientacyjnie 105 minut – oznacza to, że wiele z nich nie jest w ogóle blokowanych na czas.
Co ciekawe, problem istnieje w Polsce i jego skala rośnie, ale akurat nie dotyczy on u nas sportu. W naszym kraju liczba zgłoszeń nielegalnych transmisji sportowych maleje (-40 proc. w kwestii piłki nożnej i sportów walki), podczas gdy rośnie piractwo treści VOD i filmowych.
Megogo podaje, że w Polsce liczba zgłoszeń nielegalnych treści w Google wzrosła o 5,53 proc. (z 222 tys. do 235 tys.), ale skuteczność ich usuwania wzrosła o 30 procent (z 65 tys. do 69 tys. próśb o usunięcie). Pokazuje to, że choć faktycznie przybyło zgłaszanych treści, rozprawiamy się z nimi skuteczniej.
Największym wyzwaniem w walce z piractwem okazują się dostawcy serwerów dedykowanych (DSP). To oni odpowiadają za prawie połowę wszystkich zgłoszeń (46 proc.), bo właśnie na ich infrastrukturze działają nielegalne transmisje. Platformy internetowe, które widzi użytkownik, to tylko 5 proc. zgłoszeń, a reszta (49 proc.) trafia do innych dostawców infrastruktury, takich jak CDN-y czy usługi typu reverse proxy. Oznacza to, że problem piractwa nie leży już głównie w serwisach streamingowych, ale w samym zapleczu technicznym, które je zasila.