Test zegarka Samsung Galaxy Gear
Przy okazji testu Sony Smart Watch 2 wiele razy odnosiłem się do jego aktualnego konkurenta na rynku, jakim jest Samsung Galaxy Gear. Akcesorium, które według suchych danych wydaje się być sprzętem dużo lepszym, jak i bardziej ekskluzywnym. W końcu Samsung nie tylko ma mocniejszą specyfikację, ale też jest dużo droższy i współpracuje tylko z najwyższymi modelami serii Galaxy - Galaxy S3 i S4 oraz Note 2 i Note 3. Ale czy tak do końca jest to ekskluzywne? W końcu Smart Watch 2 też bez problemów z nimi działa. Czy Galaxy Gear jest lepszy, bo wygląda lepiej na papierze i jest droższy? I czy bateria rzeczywiście jest taka słaba? Śpieszę z odpowiedziami.
Przy okazji testu Sony Smart Watch 2 wiele razy odnosiłem się do jego aktualnego konkurenta na rynku, jakim jest Samsung Galaxy Gear. Akcesorium, które według suchych danych wydaje się być sprzętem dużo lepszym, jak i bardziej ekskluzywnym. W końcu Samsung nie tylko ma mocniejszą specyfikację, ale też jest dużo droższy i współpracuje tylko z najwyższymi modelami serii Galaxy - Galaxy S3 i S4 oraz Note 2 i Note 3. Ale czy tak do końca jest to ekskluzywne? W końcu Smart Watch 2 też bez problemów z nimi działa. Czy Galaxy Gear jest lepszy, bo wygląda lepiej na papierze i jest droższy? I czy bateria rzeczywiście jest taka słaba? Śpieszę z odpowiedziami.
Zestaw
Galaxy Gear został zapakowany w naprawdę ładne pudełko. W natłoku tak samo wyglądających kartonów, pudełko od Samsunga, choć też kartonowe, potrafi się wyróżnić. Nawet z bliższej odległości idealnie imituje drewno. W takim samym pudełku został umieszczony telefon, bez którego Gear byłby bezużyteczny - Samsung Galaxy S4. Całość tworzy naprawdę bardzo ładny duet. W środku, obok bohatera testu, znalazło się miejsce dla instrukcji i karty gwarancyjnej (obydwa wydrukowane na odpowiednio pasującym wizualnie, brązowym papierze), stacji dokującej, o której przeczytacie po części w każdym z kolejnych rozdziałów oraz ładowarkę sieciową. Ale nie byle jaką ładowarkę. Jest ona jednoczęściowa i cudownie długa. W czasach, kiedy wszystkie ładowarki dołączane do sprzętu telekomunikacyjnego mają w porywach 70 cm długości, ta od Samsunga ma około 150 cm długości, co czyni ją niemiłosiernie wygodnym dodatkiem, z którego bardzo chętnie korzystałem do wszystkich możliwych sprzętów w czasie testów.
Wygląd
Zegarek Samsunga legitymuje się kopertą o wymiarach 57 x 37 x 11,1 mm, co czyni go sprzętem dłuższym, grubszym i węższym od Smart Watcha 2. Oprócz tego jest od niego prawie dwukrotnie cięższy, stawiając masę 74 gram przeciwko 48 gramom. Większa waga od razu rzuca się w oczy w postaci pozornie solidniejszego wykonania. Podczas, gdy Sony wydawał się być niezbyt solidny, Samsung robi zupełnie odwrotne wrażenie. Cały przód koperty jest wykonany z metalu oraz szafirowego szkła. Poczucie solidności potęgują cztery śruby umieszczone na przednim panelu. Na prawym boku zegarka znajdziemy jedyny fizyczny przycisk. Pod nim umieszczono otwór mikrofonu, a sam znajduje się również na lewym boku zegarka. Na tylnej części urządzenia znajdziemy otwór głośnika zewnętrznego, styki do połączenia ze stacją dokującą oraz ogólne informacja na temat modelu. Po założeniu zegarka, na jego pasku, nad ekranem lub... pod ekranem (jeśli założymy zegarek na prawą rękę) znajduje się aparat fotograficzny, a w zapięciu umieszczony został głośnik służący do prowadzenia rozmów.
Gear dotarł do mnie w żółtej wersji kolorystycznej. Metalowe elementy zegarka były w nim srebrne, żółty był pasek i tył koperty. Pasek został wykonany z bardzo sztywnego silikonu. Znacznie grubszego i robiącego wrażenie dużo solidniejszego niż w przypadku zegarka Sony. Z drugiej strony, jest bardzo sztywny i strasznie pod nim gorąco. Przez to w pierwszych dniach użytkowania nie uważałem noszenia Gear'a za szczyt wygody. Zupełnie inaczej wygląda też samo zapięcie, które w przypadku Samsunga opiera się na zwykłym zatrzasku. Żółty kolor, choć efektowny i bardzo młodzieżowy, miał jedną, potężna wadę. Wystarczyły dwa dni w czarnej bluzie, żeby boki paska "zebrały" z niej farbę i wyglądały jakby przeciągnięte po błocie. Na szczęście łatwo było to wyczyścić.
Okazało się, że jak zwykle zbyt krytycznie podszedłem do tematu. Jak na swoje parametry i fakt, że jest to aparat w zegarku, naprawdę daje on radę. Kolory są naturalne, ostrość łapie bezproblemowo i co najlepsze, zdjęcia nierzadko wychodziły lepsze niż w przypadku myPhone'a Next! Zwyczajnie łatwiej było zrobić naturalnie ubarwione i ostre zdjęcie zegarkiem od Samsunga niż smartfonem. Nie rozpędzajmy się jednak, to zaledwie 2 Mpix w zegarku, ale bardzo użyteczne. Niestety, ale miłośnicy skrytych fotek będą niepocieszeni - dźwięku migawki nie można wyłączyć. A szkoda, bo z pewnością niejeden prywatny detektyw używałby Geara na co dzień. Zdjęcia zapisywane są w pamięci wbudowanej zegarka, wynoszącej 4 GB. Jest to jedyne, do czego jest ona używana. Fotografie mogą też być wysyłane bezpośrednio na telefon, w kilka sekund po zamknięciu aplikacji aparatu. Możemy ustawić wykonywanie tego automatycznie.
Zdjęcia możemy przeglądać za pomocą fabrycznie zainstalowanej galerii. Aplikacja jest skromna i pozwala tylko na usunięcie lub wysłanie zdjęcia na telefon. Jedyną bardziej "wypasioną" funkcję jest bardzo dobre działanie gestu pinch to zoom, za pomocą którego możemy powiększyć zdjęcie.
Żeby było ciekawiej, aparat pozwala również nagrywać filmy. O ograniczonej, 15-sekundowej długości. Naprawdę szkoda, że tak krótko, bo nagrania naprawdę dają radę. Stabilność, płynność i odwzorowanie kolorów bez problemów stawia możliwości filmowania zegarka pośród smartfonów ze średniej półki. Dźwięk też jest na przyzwoitym poziomie. Filmy rejestrowane są w rozdzielczości 720p lub VGA.
Bateria
Przed rozpoczęciem korzystania z Galaxy Geara bałem się w zasadzie tylko o baterię. Według zapowiedzi miała ona pozwalać na zaledwie dobę pracy. Chwała producentom, którzy podawali by tak bardzo zaniżone czasy czuwania. W praktyce zejście poniżej 2-3 dni jest bardzo trudnym zadaniem. Mowa tutaj o typowym, codziennym korzystaniu, czyli kilkudziesięciu powiadomieniach dziennie (wiadomości, połączenia itp.), przełączaniu piosenek w odtwarzaczu telefonu i kilku zdjęciach. Wszystko przy maksymalnym podświetleniu ekranu. Nawet dodanie do tego automatycznego podświetlania ekranu przy każdym ruchu ręką nie zmusiło Geara do zejścia poniżej 2 dni bez ładowania. Ogółem, czas działania w praktyce nie różni się od tego, co prezentuje Smart Watch 2.
Czas działanie jest oczywiście dużą zaletą, ale samo ładowanie już nie do końca. Wszystko przez stację dokującą, bez której nie tylko pierwsze połączenie z telefonem, ale również ładowanie, nie jest możliwe. Sam zegarek nie posiada gniazda microUSB. Znajduje się ono w stacji, w którą zamykamy zegarek, elegancko kładziemy go na boku i dopiero wtedy możemy ładować. A co jeśli bateria rozładuje się nam, kiedy pod ręką nie będzie akcesorium odpowiedzialnego za ładowanie? Zostanie nam na ręku ładna i kompletnie bezużyteczna bransoletka.


