Sądzisz, że twój smartfon robi dobre zdjęcia? To patrz tutaj
Najlepszy telefon do zdjęć? Huawei Mate 50 Pro zadowoli nawet najbardziej wymagających fotografów. Zobacz na własne oczy, jak może Ci pomóc w dzieleniu się ze światem Twoją pasją.

Każdy z nas ma jakąś pasję. Może to być kolekcjonowanie starych komiksów, kilkudniowe wyprawy w góry albo malowanie fantastycznych portretów. A może całe Twoje życie kręci się wokół ukochanego zwierzaka? Ilu ludzi, tyle różnych zajawek (albo i więcej). Ważne jest jednak to, że każdy z nas ma coś, co sprawia, że jego serce bije szybciej. I wiesz co? Warto się tym podzielić ze światem!
Na całe szczęście żyjemy w czasach, kiedy jest to łatwiejsze niż kiedykolwiek. Wystarczy zrobić kilka zdjęć, nagrać krótkie wideo i wrzucić je na wybraną przez nas platformę internetową. Szybko odkryjemy, ile satysfakcji może dać dzielenie się swoją pasją oraz że jesteśmy częścią większej społeczności.



Jeśli jest jedna rzecz, która może nam w tym przedsięwzięciu pomóc, to na pewno będzie to dobry aparat. Albo jeszcze lepiej – smartfon z bardzo dobrym aparatem. Jeśli potrzebujesz doskonałego towarzysza, który będzie towarzyszył Ci na każdym pokonanym kilometrze i poradzi sobie z uchwyceniem owoców każdego twórczego szału, z całego serca możemy polecić model Huawei Mate 50 Pro. To aktualnie jeden z najlepszych telefonów fotograficznych na rynku, który poradzi sobie w tej roli lepiej niż niejedna lustrzanka.
Gry planszowe
Nowoczesne gry planszowe to małe dzieła sztuki z przepięknymi ilustracjami, kolorowymi komponentami i szczegółowymi figurkami. To także wdzięczny temat do zdjęć – niezależnie od tego, czy chcemy mieć pamiątkę ze spotkania ze znajomymi przy stole, czy też preferujemy bardziej abstrakcyjne zdjęcia, mające na celu uchwycenie ducha danego tytułu.
Sam zdjęcia planszówek wykonuję głównie na potrzeby publikacji na Telepolis, co nie znaczy, że nie zdarza mi się wrzucić od czasu do czasu jakichś fotek na Instagrama. Zazwyczaj do ich wykonania służył mi pełnowymiarowy bezlusterkowiec. Wbrew pozorom jednak wykonanie dobrych zdjęć tego typu sprzętem wcale do łatwych nie należy. Raz, że operujemy na bardzo szerokiej skali. Przeskakiwanie pomiędzy zbliżeniami na maleńkie detale i ujęciami planszy oraz innych dużych elementów wymaga zupełnie innej techniki, a często także zupełnie innego osprzętu. Dwa, duży korpus aparatu oraz długi minimalny zakres ostrzenia mocno utrudniają lawirowanie wokół niewielkich komponentów.
Na całe szczęście Huawei Mate 50 Pro jest do tego typu zastosowań wręcz stworzony. Niewielkim smartfonem dużo łatwiej operować, a jakość uzyskiwanych zdjęć praktycznie nie ustępuje tym, które do tej pory robiłem bezlusterkowcem. Ba, często jest nawet lepsza. Dotyczy to zwłaszcza ujęć makro, które w przypadku tradycyjnego aparatu zawsze są dużym wyzwaniem. Mate radzi sobie z nimi doskonale. Po części pomaga tutaj tryb supermakro, dzięki któremu można podejść naprawdę blisko fotografowanego obiektu.
Po drugie, mechaniczna przysłona rozwiązuje jeden z największych problemów, z którymi zawsze trzeba się w takim scenariuszu zmierzyć: płytką głębię ostrości. W większości telefonów nie mamy nad tym parametrem żadnej kontroli, natomiast w dużych aparatach często dochodzi do sytuacji, gdzie warunki nie pozwalają nam na przymknięcie jej w wystarczającym stopniu, by wszystkie interesujące nas elementy znajdowały się w polu ostrości. Z Matem nie ma tego problemu. Możliwość ręcznej regulacji przysłony sprawia, że na zdjęciu zawsze ostre jest dokładnie to, co ma być ostre.
Albo można pójść całkowicie w drugą stronę. Nowy flagowiec Huaweia oferuje jedną z najlepszych symulacji naturalnego rozmycia tła (tzw. bokeh), z jaką do tej pory miałem okazję się spotkać. W połączeniu z dwu- lub trzykrotnym przybliżeniem pozwala to pięknie odizolować od tła pojedyncze elementy, na których chcielibyśmy przykuć szczególną uwagę odbiorcy. Co ważne – efekt ten możemy uzyskać bez kupowania wielkich i drogich jasnych obiektywów, tak jak ma to miejsce w przypadku lustrzanek czy bezlusterkowców.
Kot
Mam kota na punkcie kota. Co prawda nie założyłem jeszcze dla Kulki profilu na Instagramie, ale lubię się dzielić jej zdjęciami przy każdej możliwej okazji. Znajdziecie je na moich profilach w mediach społecznościowych, znajdziecie je w historii moich rozmów ze znajomymi, a nawet tu na portalu. Dziesiątki, jeśli nie setki zdjęć i filmów – i to nawet zanim uwzględnimy te tysiące, które nigdy nie opuściły pamięci mojego telefonu.
Jasne, zrobienie zdjęcia zwierzaka to nie jest żadna filozofia. Jeśli jednak chcemy mieć naprawdę ładny portret naszego pupila – a z doświadczenia wiem, że niewiele jest rzeczy, które sprawiają kocim rodzicom większą frajdę – trzeba się dobrze napracować. Kot nie będzie nam grzecznie pozował ani nie zaczeka, aż wyciągniemy z torby lustrzankę. Trzeba korzystać z każdej możliwej okazji i fotografować (lub kręcić filmy) tym, co mamy pod ręką.
Pod tym względem Huawei Mate 50 Pro ponownie okazuje się sprzętem, któremu trudno dorównać. Błyskawiczny, bardzo celny autofokus bez problemu daje radę nadążyć za szalejącym zwierzakiem, a duża matryca oraz zaawansowane oprogramowanie gwarantują, że zdjęcie będzie prezentowało się dobrze niezależnie od warunków oświetleniowych.
Sam jednak cenię sobie przede wszystkim możliwość skorzystania z modułu tele z fizycznym przybliżeniem 3,5x. Daje to ogniskową odpowiadającą 90 mm dla klasycznego aparatu pełnoklatkowego, a więc taką, jak w tradycyjnych obiektywach portretowych. Pozwala to uzyskać znacznie bardziej korzystną perspektywę, a więc ładniejsze zdjęcie naszego pupila.
Chętnie sięgam także po tutejszy tryb portretowy, który doskonale sprawdza się nie tylko podczas fotografowania ludzi, ale także zwierząt. Doskonale imituje on efekty, jakie można uzyskać za pomocą klasycznej lustrzanki i jest przy tym bardzo prosty w obsłudze.
Scrapbooking
Słyszeliście kiedyś o scrapbookingu? Ja nie – w każdym razie, dopóki nie opowiedziała mi o nim moja żona, która w wolnych chwilach tworzy prześliczne kartki, pudełka i inne drobne upominki, którymi później może dzielić się ze znajomymi. Lubi także uwieczniać swoje dzieła na zdjęciach oraz dokumentować przebieg prac.
Tego typu robótki pełne są drobnych detali, które aż proszą się o ładne ujęcia w skali makro. Niestety większość smartfonów radzi sobie z tym wyzwaniem słabo. Nawet jeśli są wyposażone w dedykowany moduł makro, jest on zwykle skandalicznie niskiej jakości. Z Huawei Mate 50 Pro nie ma tego problemu. Telefon doskonale radzi sobie z uwiecznianiem każdego, nawet najmniejszego szczegółu w taki sposób, by patrzyło się na niego z przyjemnością.
Dużym atutem Mate’a jest to, że potrafi cały ten proces zautomatyzować. Moja żona nie jest zapalonym fotografem, w związku z czym w aplikacji aparatu nie opuszcza zwykle trybu automatycznego. Im mniej musi myśleć o różnych trybach i ustawieniach, tym lepiej. Mate 50 Pro myśli za nią. Telefon potrafi rozpoznać scenę, którą właśnie fotografuje, dobierając odpowiednie parametry obrazu, a nawet aktywując automatycznie tryb makro, jeśli jest taka konieczność. Jedyne, co trzeba zrobić samemu, to złapać odpowiedni kadr i nacisnąć przycisk migawki.
Książki
Tę część prawdopodobnie powinna napisać Beata Skrzypczak, która przygotowuje nasze weekendowe rankingi książek, ale… w sumie czemu samemu nie miałbym zostać książkowym influencerem? Czytać lubię, przystojny jestem – wszystko się zgadza 😉 Na poważnie, to głównie dlatego, że przebrnięcie przez jedną książkę potrafi mi zająć dobrych kilka miesięcy, a większość mojej lektury odbywa się na czytniku ebooków. Gdybym jednak zdecydował się wkroczyć w świat Bookstagrama, Huawei Mate 50 Pro z pewnością okazałby się nieocenioną pomocą.
Jak wspomniałem, nowy flagowiec chińskiego producenta doskonale radzi sobie z aranżowanymi zdjęciami. Niezależnie od tego, czy chcemy skorzystać z dłuższych ogniskowych, czy też rozmyć tło, by skupić wzrok na okładce książki, wszystko mamy na wyciągnięcie ręki. I wiem, że powtarzam to do znudzenia, ale tutejszy tryb portretowy jest po prostu cu-dow-ny! Z Mate 50 Pro mamy w zasadzie gwarancję, że wyjdziemy na zdjęciu korzystnie.
Oczywiście pasja do książek to nie tylko zachwycanie się okładką. To także dzielenie się swoimi opiniami i przemyśleniami, np. w formie wideo. Sam nie jestem akurat fanem spontanicznych nagrań na media społecznościowe (kto by pomyślał, prawda?), ale sam Mate radzi sobie w tego typu zastosowaniach doskonale. Nagrywać możemy wysokiej jakości materiał w rozdzielczości 4K i to zarówno tylnym, jak i przednim aparatem. Takie filmy prezentują się bardzo atrakcyjnie, a ich nagranie jest dziecinnie proste.
Wycieczki rowerowe
Rower to mój ulubiony środek transportu i na szczęście mieszkam w mieście, po którym jeździ się całkiem dobrze. Przemysłowa Łódź ma też zielone oblicze. Co kilka skrzyżowań trafiam na większy lub mniejszy park, w którym można przysiąść na ławce i nacieszyć oko naturą. W sumie w Łodzi jest z 70 parków i skwerów, z czego 11 to zabytki. Mamy też jeden z największych lasów w granicach miasta w Europie, parę stawów i rezerwatów w okolicy.
Telefon na wycieczkę rowerową musi spełniać dwa warunki: robić dobre zdjęcia krajobrazów i znieść deszcz. Huawei Mate 50 Pro spełnia oba. Poza domyślnym aparatem, który jest w stanie objąć bardzo dużo, mam tu do dyspozycji też aparat szerokokątny i oczywiście panoramę. Huawei Mate 50 Pro ma potężny procesor, dla którego połączenie zdjęć w panoramę to pestka. Ekran jest bardzo jasny, więc w dzień nie mam żadnych problemów z korzystaniem ze smartfonu, po zmroku zaś tryb nocny tego telefonu jest nie do pobicia. Wisienką na torcie jest Strava w App Gallery – to moja ulubiona apka do zapisywania tras rowerowych.
W kuchni staram się używać świeżych produktów i część z nich hoduję sama. Tym sposobem zawsze mam pod ręką bazylię, koper, rozmaryn, kolendrę, rukiew wodną i tym podobne dodatki do dań. Wiosną i latem, gdy skrzynki wędrują na parapet zewnętrzny, hoduję także chili, troszkę sałaty i małe pomidorki. Daje mi to mnóstwo frajdy. Mam też cały parapet zastawiony sukulentami i dzbaneczniki pod sufitem.
Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez aparatu, który będzie w stanie uchwycić te piękne chwile w życiu moich roślin. Porządne zbliżenie i makro, by uwiecznić kiełkującą bazylię, rozmycie tła, które przyciągnie oko do pączków aloesu – to pozycje obowiązkowe.
Nie zaszkodzi też, jeśli aparat odzwierciedli intensywny kolor chili, z którego zachowuję nasiona na kolejny rok.
Gotowanie
Kiedy ktoś mi pisze w komentarzu „do garów”, traktuję to jako życzenie miłego popołudnia. Kocham gotować, zwłaszcza dania wschodnie… w porywach aż po Amerykę Południową. Swoje ulubione wersje dań sumiennie spisuję w notatniku. Kto wie, może wydam książkę ze swoimi przepisami? Zabiorę się za to, jak tylko skończę kurs dietetyka…
Co ładniej podane dania oczywiście fotografuję. Do tego potrzebuję nie tylko estetycznej zastawy i cierpliwości przy okładaniu dań. Najważniejszy jest aparat dobrze reagujący na różne rodzaje oświetlenia i subtelnie podbijający kolory warzyw i owoców. Zapraszam więc do cieszenia oczu. Na zdjęciach powyżej możesz zobaczyć pikantne sajgonki warzywne. Do tego podaję oczywiście domowe kimchi.
Na deser zaś proponuję korzenne placuszki bananowo-owsiane z sosem kakaowym na bazie kokosa, borówkami i kaki.
Tu Huawei Mate 50 Pro sprawdził się ponadprzeciętnie. Zdjęcia owoców mają soczyste barwy, zwłaszcza kaki wygląda zjawiskowo. Papier ryżowy barwiony sokiem z modrej kapusty i przewiązany nori również prezentuje się doskonale. Dzięki trybowi manualnemu mogę dopasować ekspozycję i balans bieli do aktualnych warunków w kuchni – w końcu nie zawsze gotuję przy dziennym świetle. Mate 50 Pro dał radę przy oświetleniu złożonym z różnych typów LED-ów bez zająknięcia. Nie muszę sięgać po lampy studyjne, by uzyskać bardzo dobre efekty. Tryb supermakro zaś pomoże pokazać z bliska przyprawy inne drobne składniki. Jak się kiedyś wezmę za tę książkę z przepisami, na pewno mi się takie zdjęcia przydadzą.
Po wszystkim mogę spokojnie umyć Huawei Mate 50 Pro wodą z mydłem. To jest sztos!
Muzyka na żywo
Większość lata spędzam na festiwalach muzycznych, a poza sezonem weekend bez koncertu to weekend stracony. Potrzebuję aparatu, który podoła wyzwaniom największego kalibru. Fotografia koncertowa jest diabelnie trudna. Nigdy nie wiadomo, jakie będą warunki w okolicy sceny, gdzie da się stanąć i jakie kadry uchwycić. Przyjaciel, który zajmuje się tym zawodowo, uważa to za największe wyzwanie. Przy tym trzeba działać tak, by nie przeszkadzać reszcie publiczności. Zmieniające się nieprzewidywalnie światło to najmniejszy problem.
W takich warunkach potrzebuję aparatu, którego nie da się zaskoczyć. Musi zachować rezon, nawet jeśli reflektor zaświeci prosto w obiektyw. Musi ustawiać ostrość w ruchu, najlepiej na twarze artystów na scenie (na zdjęciach wokalistki zespołów Derwana i Łysa Góra). Stabilizacja obrazu zawsze jest w cenie, bo przecież nie będę rozstawiać statywu, gdy obok mnie publiczność robi młyn.
Na większych koncertach scena jest wysoko lub w pewnej odległości od publiczności. Czasem pod sceną jest tak gęsto, że zwyczajnie wolę się tam nie wciskać. Bez zoomu ani rusz. Bardzo cenię sobie możliwość przejścia jednym dotknięciem do zoomu 3,5x w Huawei Mate 50 Pro – to świetna ogniskowa, by zrobić portret z odległości paru metrów. Tryb portretowy przy fotografowaniu muzyków miło zaskoczył mnie tempem reakcji i jakością.
Na koncercie przede wszystkim chcę zrobić kilka zdjęć na pamiątkę szybko, a potem wrócić do cieszenia się muzyką. Huawei Mate 50 Pro można zaufać. Wiem, że nie spędzę pół wieczoru, zastanawiając się, czy może w końcu uda mi się zrobić zadowalające zdjęcie. Cyk-cyk i załatwione, można się bawić.
Tatuaże
Bardzo lubię oglądać prace tatuatorów, czy to na skórze innych osób, czy na papierze. Przy czym przeglądanie Instagrama to nie to samo, co możliwość obejrzenia ich na własne oczy. Na wydarzeniu Tattoo Konwent w Łodzi obejrzałam projekty (poniżej od lewej: nin.anko, shinobuto i mrokat) i sposób pracy kilkudziesięciu artystów (powyżej Yuveza z Warszawy) i porozmawiałam z wieloma z nich. Spędziłam miło niedzielę w atmosferze na pograniczu sztuki i stylu życia uchodzącego za nietypowy.
Na wydarzenie poszłam z konkretną misją – szukałam artysty, który przygotuje dla mnie kolejny wzór. Właściwie na 90% już go znalazłam, a Huawei Mate 50 Pro mi w tym pomógł. Wróciłam z kolekcją zdjęć wzorów i wizytówek, by na spokojnie zastanowić się, czyj styl mi najbardziej pasuje. Podczas tego typu działań wymagam nienagannej ostrości zdjęć, by móc je powiększyć i obejrzeć detale. Możliwość zrobienia zdjęcia w pełnej rozdzielczości matrycy (50 MPix) to ogromna pomoc. Mogę zrobić zdjęcia drobiazgów nawet z większej odległości.
Zaczynam żałować, że nie miałam Huawei Mate 50 Pro, gdy wybierałam kafelki – sprawdziłaby się ta sama metoda.
Fotografia czarno-biała
Na koniec chcę podzielić się pasją, która jest ze mną prawie całe życie. To fotografia czarno-biała. Serio – robiłam zdjęcia aparatem Start niedługo po tym, jak nauczyłam się chodzić. Potem przesiadłam się na Zenita ET i dzielnie pomagałam dziadkowi przy wywoływaniu zdjęć w kuchni. Ta pasja jest ze mną do dziś, choć już od lat nie paprzę się w odczynnikach.
Wiem, jak ważny jest kolor i umiem z nim pracować, gdy zachodzi taka potrzeba. Prywatnie wolę jednak zdjęcia czarno-białe. Mają zupełnie inny klimat, pozwalają lepiej skupić się na fakturze i geometrii obiektów. Huawei Mate 50 Pro ma tryb fotografii czarno-białej, idealnie trafiający w mój gust, mogę łatwo manipulować ekspozycją i punktem ustawienia ostrości. Oczywiście mam dostęp do pełnego zakresu zoomu i totalną wolność kadrowania.
Materiał reklamowy na zlecenie firmy Huawei.