DAJ CYNK

Trwa wojna mobilnych systemów

Tomasz Świderek

Felietony

Gdy przeczytałem informację, że Mozilla planuje wprowadzenie na rynek własnego, mobilnego systemu operacyjnego, przypomniały mi się słowa Marka Filipiaka, prezesa produkującej aplikacje firmy Psiloc.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
Gdy przeczytałem informację, że Mozilla planuje wprowadzenie na rynek własnego, mobilnego systemu operacyjnego, przypomniały mi się słowa Marka Filipiaka, prezesa produkującej aplikacje firmy Psiloc.

Niedawno rozmawiałem z kilkoma osobami z branży i wszyscy byliśmy zdania, że żaden z obecnych na rynku systemów operacyjnych nie wygra rywalizacji. Będzie wielka wojna, której zwycięzcą będzie nowy system. Kiedy to się stanie, tego nikt nie wie - mówił Marek Filipiak w wywiadzie, który w grudniu 2009 roku przeprowadziłem dla Dziennika Gazety Prawnej. Wywiad nosił znamienny tytuł: Czeka nas wielka wojna na rynku telefonów komórkowych.

W grudniu 2009 roku na rynku był Android, iOS, Symbian, Windows Mobile, a także m.in. OS BlackBerry, Maemo, czy wreszcie system operacyjny Palma.

Wojna mobilnych OS zaczęła się szybciej niż można było przypuszczać. Na razie jej zwycięzcą są Android i iOS. Największym przegranym jest Symbian. Wielką niewiadomą jest natomiast Windows Phone. A jeszcze większą MeeGo, OS porzucony przez Nokię wraz z zaprezentowaniem przed kilkoma tygodniami modelu N9.

Czy jest miejsce na kolejny OS? Przykład Bada instalowanego w części smartfonów Samsunga pokazuje, że można próbować. Telefony z Bada sprzedają się podobno całkiem dobrze i to m.in. dzięki nim koreański producent systematycznie zwiększa swój udział w szybko rosnącym rynku smartfonów. Potrafię sobie wyobrazić, że OS Mozilli także znajdzie swoje miejsce na rynku.

Paradoksalnie nowemu OS może pomóc - tak samo zresztą jak Windows Phone - ostry atak Apple na producentów telefonów z Androidem. Bo Apple atakuje bowiem pośrednio Google, twórcę Androida. I to patenty związane bezpośrednio z tym OS zostały zakwestionowane przez amerykański sąd we wstępnej decyzji dotyczącej HTC.

Jeśli Apple zacznie od producentów smartfonów z Androidem pobierać opłaty licencyjne - takie opłaty od HTC pobiera Microsoft i jest to podobno 5 dolarów od każdego sprzedanego telefonu z OS Google - to pojawi się problem cen telefonów.

Producenci chcą mieć jak najwyższe zyski. W przypadku Apple marże brutto na jednym iPhone przekracza, według analityków, 50%. Obniżenie marży przez BlackBerry i HTC związane z narastającą konkurencją zostało bardzo źle przyjęte przez inwestorów giełdowych. A przecież za wzrost popularności Androida odpowiadają nie najdroższe słuchawki - choć te, jak Samsung I9100 Galaxy SII sprzedają się bardzo dobrze - ale te najtańsze, kosztujące poniżej 100 euro.

Dodatkowe opłaty mogą albo obniżyć zyski (na co producenci raczej sobie nie pozwolą), albo spowodują wzrost cen słuchawek. Na tanie słuchawki z Windows Phone raczej trudno liczyć, bo ten system operacyjny ma bardzo wysokie wymagania sprzętowe, a to oznacza wysokie koszty produkcji. Nie można wykluczyć, że rynek środkowej półki postara się nieco zapełnić Apple wypuszczając - jak słychać w licznych pogłoskach - tańszą wersję iPhone.

W tej sytuacji może pojawić się miejsce dla nowego OS, który swą drogę ku szczytom może zacząć od najtańszych smartfonów, czyli takich, na które stać mieszkańców największych rynków telekomunikacyjnych świata, a więc przede wszystkim Chin, Indii i innych rozwijających się krajów azjatyckich.

Kto może produkować smartfony z OS Mozilli? Moim zdaniem przede wszystkim chińscy producenci tacy jak Huawei, ZTE, czy TCT Mobile. Mają oni silną pozycję w Chinach, gdzie w I połowie 2012 roku liczba aktywnych kart SIM przekroczy - jak mówią prognozy - 1 mld. I Huawei, i ZTE mają ambicje szybkiego zwiększania produkcji komórek, w tym smartfonów. Z tej dwójki dziś liderem jest ZTE, którego telefony do niedawna w Europie sprzedawane były pod markami operatorów. W ostatnich tygodniach ZTE zdecydowało się - idąc śladem tajwańskiego HTC - na rozpoczęcie promowania własnej marki.

Mobilny OS Mozilli to na razie pomysł. Pomysł, który - o ile zostanie zrealizowany - może zmienić rynek.
Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News