DAJ CYNK

Rozdzieranie szat

Witold Tomaszewski

Felietony

Zakończył się przetarg na częstotliwości 1800 MHz, który wyłonił dwóch nowych operatorów - CenterNET i Tolpis, który niedługo zmieni nazwę na Mobyland. A "trójca", jak to zwykle ma miejsce przy rozdziale częstotliwości komórkowych, rozdziera szaty i lamentuje…
Dalsza część tekstu pod wideo
 
Zakończył się przetarg na częstotliwości 1800 MHz, który wyłonił dwóch nowych operatorów - CenterNET i Tolpis, który niedługo zmieni nazwę na Mobyland. A "trójca", jak to zwykle ma miejsce przy rozdziale częstotliwości komórkowych, rozdziera szaty i lamentuje…

PTC, Polkomtel i Centertel jeszcze przed przetargiem po raz kolejny podnosili argument o tym, że są nierówno traktowani, bo według zasad przetargu musieliby zaoferować znacznie większą kwotę za te same częstotliwości niż nowo wchodzący, nieświadczący podobnych usług podmiot. Bardzo ciekawe wnioski można wysnuć patrząc na kwoty, jakie faktycznie zaoferowali. Dla przypomnienia, CenterNET zaproponował odpowiednio około 200 i 100 mln zł (wziął tylko tę tańszą), a Tolpis - równo 100 mln zł.

Centertel zaoferował 0 zł (słownie: zero zł) za jeden z pakietów 49 kanałów z rezerwacją na 15 lat, ponad kwotę opłaty minimalnej, wyznaczoną przez UKE na 1,96 mln zł. Nie przeszkadza im to krzyczeć, że są jawnie dyskryminowani. No i oczywiście już zapowiedział oprotestowanie przetargu.

Polkomtel zaoferował za częstotliwości 40 mln zł. To już całkiem sensowna kwota, która mimo małej liczby punktów przyznanych na podstawie opinii Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów za wpływ na konkurencję na rynku, dawała firmie czwarte miejsce w wyścigu. Firma nie podjęła jeszcze decyzji czy zaskarży wyniki przetargu, choć "w ciemno" wyraziła chęć wzięcia kanałów.

Oferta PTC została odrzucona z powodów proceduralnych - być może błahych. Zabrakło parafki na jednej z prawie 200 stron dostarczonej dokumentacji. Można powiedzieć - dura lex, sed lex, którą to zasadę z pewnością telekom stosuje wobec swoich klientów. Czy rację miał UKE i nie musiał prosić o uzupełnienie podpisu przez PTC, czy może miał rację telekom, zadecyduje sąd - firma zapowiedziała już, że zaskarży tę decyzję. Co ciekawe, mimo dyskwalifikacji oferty, firma złożyła rezerwację na częstotliwości, czyli skorzystała z prawa przysługującym tylko finalistom. Nie udało mi się oficjalnie dowiedzieć, jaką kwotę w przetargu zaoferowała firma. Mogłoby to rzucić nowe światło na sprawę.

Szerzej o wynikach przetargu i kwotach zaoferowanych przez startujących można przeczytać w tej wiadomości.

Ciekawym argumentem jest też fakt powoływania się przez "trójcę" na niewiadome pochodzenie i niepewne możliwości finansowe nowych podmiotów. UKE robiło wszystko, żeby zachęcić do wejścia nowe, duże i doświadczone podmioty na polski rynek. Nic jednak nie poradzi na to, że nie są oni zainteresowani bądź to naszym krajem, bądź częstotliwościami i możliwościami jej wykorzystania. Z drugiej strony pewnie cieszą się, że nie wchodzi do nas np. Hutchison czy Telefonica O2, która ostatnio przebojem zdobywa słowacki rynek. Milczeniem można pominąć tylko wykorzystanie częstotliwości 450 MHz przez Centertela czy 3,6-3,8 GHz przez PTC. Dopiero po interwencjach Urzędu ten pierwszy przedstawił plan przejścia na CDMA2000, a drugi zaczął stawiać stacje WiMAX. Co więc oznacza posiadanie częstotliwości przez znane i duże podmioty? Niewiele, UKE i tak musi wymuszać odpowiednie inwestycje…

Kolejnym argumentem, używanym przez PTC, Polkomtel i Centertel, jest fakt dramatycznej wręcz potrzeby nowych częstotliwości do rozbudowy sieci. W każdym europejskim kraju działa trzech czy czterech operatorów GSM, którzy dzielą się częstotliwościami, bez problemów pokrywając zasięgiem cały kraj. Co prawda w Polsce będzie teraz pięciu operatorów infrastrukturalnych sieci GSM, ale CenterNET i Tolpis mają tak naprawdę zakresy, które dopiero razem wzięte pozwoliłyby na świadczenie usług na terenie całego kraju przez jeden podmiot.

Nie ma się co dziwić "trójcy", że najchętniej chciałaby otrzymać wspomniane częstotliwości za darmo i w ten sposób zablokować wejście konkurencji na rynek. Ale - jak się okazuje - ich argumenty dość łatwo obalić albo wręcz sami je dezawuują oferując śmieszne kwoty w walce o wolne zakresy. Jak się okazuje - nic im to nie dało. Chyba, że sąd unieważni przetarg…
Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News