Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

Battlefield 6, już w trakcie beta-testów, cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Już za chwilę premiera, a ja miałem okazję sprawdzić grę trochę wcześniej. Czy to w końcu TEN Battlefield?

Damian Jaroszewski (NeR1o)
2
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

Pamiętam, jak wiele lat temu godzinami zagrywałem się w Battlefielda 3. Do tej pory uważam tę część za najlepszą odsłonę serii, przynajmniej pod kątem multiplayera. Szczególnie mocno upodobałem sobie mapę Caspian Boarder. Później nadszedł Battlefield 4, w którego też grałem sporo, ale już zauważalnie mniej niż trójkę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Niestety, kolejne odsłony w postaci Hardline, Battlefield 1, Battlefield V i 2042 już nie trafiały w moje gusta. Dobre wspomnienia wróciły za sprawą beta-testów Battlefield 6. Znowu poczułem się jak te kilkanaście lat temu, więc nie mogłem sobie odmówić zrecenzowania nowej gry. Miałem okazję trochę w nią pograć, więc mogę już odpowiedzieć na pytanie – czy warto było czekać?

Kampania dla jednego gracza

Zacznijmy od kwestii trochę mniej emocjonujących, a tak przynajmniej mi się wydaje, czyli kampanii dla jednego gracza. Ta oczywiście jest dostępna w Battlefield 6. Nie martwcie się, nie będzie żadnych fabularnych spojlerów. Nie chcę nikomu psuć zabawy. Powiem tylko, że w trakcie kampanii pokierujemy losami różnych członków oddziału US Marines o nazwie Dagger 13 (Sztylet 1-3), którzy ruszą do walki z oddziałami PAX Armata.

Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

Misje w trakcie kampanii dla pojedynczego gracza są mocno zróżnicowane. Odbywają się niemal na całym świecie. Raz musimy walczyć na otwartym terenie w Tadżykistanie, innym razem na ulicach Nowego Jorku, aby za chwilę przenieść się do podziemnego metra. Raz poruszamy się na piechotę, innym razem w czołgu, a za chwilę w samochodzie, z którego raz strzelamy, a innym razem zasiadamy za kierownicą. Takie urozmaicenie zdecydowanie dobrze wpływa na rozgrywkę.

Pomimo tego mam z kampanią jeden, ale to poważny problem. Są nim przeciwnicy, którzy zachowują się, jakby ktoś pozbawił ich mózgu. Mam wrażenie, że to odwieczny problem strzelanek, ale sprawdzałem to na różnych poziomach trudności i nie dostrzegłem dużej różnicy. Przeciwnicy notorycznie wybiegają nam przed celownik, robiąc z siebie mięso armatnie. To znacząco psuje immersję.

Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

Poza tym problemów jest więcej. Kilkukrotnie zdarzyło się, że w trakcie misji pojawił się cel „wyeliminowania wszystkich przeciwników”. Myślałem, że wszyscy już padli, a pomimo tego fabuła nie szła dalej. Okazywało się, że gdzieś jeden żołnierz chował się za skrzynką, w ogóle się zza niej nie wychylał i grzecznie czekał. Musiałem biegać po mapie i go szukać, aby pójść dalej z misją. Kilkukrotnie zdarzyło się też, że przeciwnik stał w miejscu, patrzył się w moim kierunku i... kompletnie nic nie robił. Po prostu stał i czekał, aż go wyeliminuję. 

Jakby tego było mało, to przeciwnicy potrafią magicznie pojawić się znikąd. Rozumiem, że pojawianie się ich falami jest normalne, ale lepiej byłoby, gdy wychodzili z jakiejś otwartej ulicy, a nie z miejsca, z którego tak naprawdę nie ma przejścia. Czasami wręcz potrafią pojawić się dosłownie 3 metry przed naszą postacią. Momentami strasznie biło mnie to po oczach i nie pozwalało w pełni oddać się historii.

Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

Jeśli chodzi o samą historię, to nie chcę zdradzać za wiele, ale w mojej ocenie nie jest szczególnie porywająca. Głównie w pierwszej połowie akcja dzieje się dość spokojnie i powoli, a momentami wręcz nudno. Później nabiera trochę rozpędu, ale i tak trudno było mi się jakoś w pełni oddać historii. Nie oczekuję od Battlefielda 6 fabularnego majstersztyku, ale mogłoby być trochę lepiej. Sama kampania nie jest też specjalnie długa, ale to już standard. W sumie rozgrywa się na dystansie 9 misji, z czego każda to kilkadziesiąt minut grania. Myślę, że całość da się ukończyć w około 4 godziny.

Multiplayer, czyli crème da la crème

Kampania dla jednego gracza jest ważnym elementem każdego Battlefielda i wiele osób na niego czeka, ale nie oszukujmy się – najważniejszy jest tryb multiplayer. To właśnie w nim gracze będą spędzali dziesiątki, setki, a wielu pewnie i tysiące godzin.

Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

"Jak jest? Jest dobrze!" – posiłkując się słowami pewnego rapera. Jeśli graliście w betę, to wiecie czego mniej więcej się spodziewać. Nie ma jakiś większych zmian. Do wyboru mamy kilka podstawowych trybów:

  • Podbój – klasyczne bitwy na dużą skalę z kontrolą nad celami. Rozgrywka trwa około 20 minut.
  • Przełamanie – również bitwy na dużą skalę, ale tutaj atakujący przemieszczają się z sektora na sektor, który próbują przejąć. Broniący muszą ich powstrzymać. Czas trwania: 20-40 min.
  • Eskalacja – znowu bity na dużą skalę. Tutaj musimy przejmować i utrzymywać więcej celów niż wróg, aby podbić cały obszar. Wygrywa ten, który jako pierwszy przejmie trzy terytoria. Czas trwania: 20-40 minut.
  • Rush – atakujący mają za zadanie zniszczyć wszystkie systemy komunikacji, podkładając bombę. Broniący muszą im to uniemożliwić. Gra kończy się w momencie, w którym padną wszystkie systemy lub atakującym skończą się życia.

Poza tym EA przygotowało tryby spoza serii All-Out Warfare. To mniejsze, szybsze i bardziej intensywne warianty rozgrywki dla osób, które wolą doświadczenie bardziej w stylu największego konkurenta. Dostępne są:

  • Squad Deathmatch – chyba każdy wie, o co chodzi.
  • Drużynowy Deathmatch – jak wyżej.
  • King of the Hill – drużyny muszą zdobyć i zabezpieczyć punkty na mapie. Te co chwilę się zmieniają.
  • Dominacja – szybka rozgrywka na mniejszych mapach. Polega na zdobywaniu i kontrolowaniu punktów.
Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

Do tego gracze, w ramach inicjatywy Portal, mogą tworzyć własne tryby rozgrywki. Jednak do tej części nie mieliśmy dostępu w trakcie testów, więc nie mogę za wiele napisać. Zapewniono nas, że na premierę wszystko będzie już gotowe.

Jeśli chodzi o mapy, to mamy ich aż 9, co uważam za satysfakcjonującą liczbę jak na start gry. Są to: Liberation Peak, Mirak Valley, Siege of Cairo, New Sobek City, Iberian Offensive, Saints Quarter, Manhattan Bridge, Empire State oraz Operation Firestorm. Wszystkie prezentują się dobrze. Są zróżnicowane i jeszcze nie mam swojej ulubionej, chociaż pewnie kilku faworytów byłbym w stanie wskazać i gracze też pewnie będą mieli swoje ulubione lokacje. Natomiast w mojej ocenie ten element wypada bardzo solidnie. Na każdej mapie bawiłem się dobrze. Nie znalazłem większych wpadek.

Najważniejsze kwestie

Przejdźmy jednak do kwestii najważniejszych. Co mi się podobało, a co nie? Na początek podział na klasy. Chociaż istnieje, to jest dość umowny. Możemy grać szturmowcem, medykiem, zwiadowcą lub wsparciem. W teorii każdy ma trochę inne zadanie, ale w praktyce (po odblokowaniu odpowiednich broni), nic nie stoi na przeszkodzie, aby medyk wziął w rękę karabin snajperski i szukał dla siebie dogodnej pozycji do eliminowania wrogów. Na pewno nie jest to optymalne, ale należy spodziewać się, że część graczy właśnie tak będzie robić. Klasowe są tak naprawdę tylko gadżety, ale to chyba wystarczające.

Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

To, co dość mocno kuło mnie w oczy, to bardzo mała liczba nabojów w trakcie rozgrywki online. Bardzo szybko można opróżnić magazynek w karabinie, pistolecie i strzelbie. Kilka razy zdarzyło mi się, że biegałem z niczym, pilnie poszukując kogoś ze wsparcia, kto rzuci paczkę amunicji, abym mógł wrócić od walki. To pokazuje, że drużynowa współpraca będzie ważny elementem, decydującym o zwycięstwie lub porażce.

Wiele elementów na mapie da się zniszczyć. Nie jest to wcale tak łatwe, jak się wydaje, ale z wielu budynków i elementów dość szybko zostają gruzy. Często ma to znaczenie strategiczne, bo pozwala w innym miejscu się schować lub atakować przeciwnika od kolejnej flanki. Zatem to nie tylko efektowne, ale często też efektywne.

Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

Podoba mi się też system poruszania po mapie. Koniec ze ślizganiem się rodem z Call of Duty, które szybko stało się metą i irytowało niemal wszystkich. Tutaj w trakcie ślizgu wytracamy prędkość, więc częściej może przeszkodzić niż pomóc. Na plus z pewnością zasługuje możliwość oparcia broni i niektóre elementy, co zmniejsza odrzut czy też opcja wychylenia się zza zasłony, co nie czyni z nas żywej tarczy. Do tego dochodzi też możliwość zrobienia obrotu, przy upadkach z większej wysokości, co przekłada się na mniejsze obrażenia.

No i ważnym elementem rozgrywki są pojazdy. Po śmierci możemy je wybrać z listy dostępnych opcji do wskrzeszenia, ale jeśli nie są przez nikogo wykorzystywane, to pojawiają się na mapie. Buduje to klimat. Przy okazji czołgi, helikoptery i samoloty są dużym zagrożeniem na polu bitwy. Nie są niezniszczalne, ale w rękach odpowiedniego gracza będą śmiercionośną bronią.

Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

No i najważniejsze, czyli strzelanie. Od razu powiem, że jest ono szalenie satysfakcjonujące. Modyfikacje broni odgrywają ogromną rolę. Trochę obawiam się, że szybko pojawią się buildy, które z wybranych karabinów zrobią niemal broń laserową, z zerowym odrzutem i ogromnymi obrażeniami. Pomimo tego dawno tak dobrze nie strzelało mi się w żadnym Battlefieldzie. Najwięcej przyjemności daje charakterystyczny dźwięk headshota, ale punkty doświadczenia zdobywamy też za inne rzeczy, w tym asysty, zemstę czy wskrzeszanie kompanów jako medyk. Wbijanie kolejnych modyfikacji do broni trochę zajmuje, ale nie jest też jakoś szczególnie długie i trudne. Bardzo szybko można zbudować sobie solidną broń do walki na wirtualnych arenach.

Oprawa audiowizualna i optymalizacja

Do tego wszystkiego Battlefield 6 brzmi i wygląda dobrze. Nie jest to oczywiście najładniejsza gra w historii, ale też nie musi. Oprawa jest przyjemna i wystarczająca. Razem z dźwiękami walki buduje świetny klimat.

Nie mam też większych zarzutów pod kątem optymalizacji, ale musicie wiedzieć, że grałem na komputerze i to dość mocnym (i7-13700K, 32 GB RAM i RTX 4080 Super). W takiej specyfikacji i rozdzielczości 1440p na wysokich ustawieniach wyciągałem grubo ponad 100 fps-ów z włączonym DLSS-em (bez generowania klatek, które jeszcze bardziej podbija klatki). Zazwyczaj były to okolice 120 klatek na sekundę. 

Battlefield wrócił i ma się świetnie. Recenzja Battlefield 6

To jest ten Battlefield

Battlefield 6 to doskonały wstęp do świetnej gry. Już teraz oferuje sporo map, broni i trybów rozgrywki, więc zabawy jest na tysiące godzin. Gra dobrze wygląda, świetnie brzmi i jest nieźle zoptymalizowana. Jednak najważniejsze jest to, że daje mnóstwo frajdy. Znowu poczułem się, jakby grał w BF3, który był w mojej ocenie najlepszą odsłoną serii. Zabawa jest przednia i to jest w tym wszystkim kluczowe.

Dlaczego w takim razie mówię jedynie o wstępie? Bo wiele zależy od tego, jak twórcy będą BF6 rozwijać, a nie ma wątpliwości, że muszą to robić. Nowe tryby, nowe mapy, pewnie przepustki sezonowe, zadania (dostępne już teraz) czy zmiany aktualizacje zmieniające balans rozgrywki będą kluczowe. Powiedziałbym, że już teraz jest bardzo dobrze, ale to wciąż da się zepsuć. Błagam EA, postarajcie się i dajcie graczom grę, której chcą. Macie wszystkie narzędzia i możliwości, aby to się udało.

Ocena Battlefield 6: 8,5/10
plusy
  • Dużo ciekawych trybów
  • Dużo zróżnicowanych map
  • Satysfakcjonujące poruszanie po mapie
  • Przyjemna mechanika strzelania
  • System zniszczeń
  • Przyjemna oprawa audiowizualna
  • Dobra optymalizacja
minusy
  • Kampania nieco rozczarowuje
  • Ważne będą zmiany i aktualizacje, więc to da się jeszcze zepsuć
  • Nieco umowny system klas