Pajacyki, czyli ten moment, gdy robot włamuje ci się do łazienki
Od dawna twierdzę, że zamiłowanie do komfortu nas kiedyś pozabija. Niech przykładem będzie incydent z Oregonu, w którym stanowa policja postawiona na nogi przez wezwanie do potencjalnego intruza w domu, nakryła przebiegłego sprawcę na gorącym uczynku.

Dzień jak co dzień. Na 911 przychodzi wezwanie o możliwym włamaniu od zaniepokojonego właściciela domu. Odgłosy dochodzą z łazienki, a do tego widać oznaki przemieszczania się po pomieszczeniu przez niewielką szparę. Dla bezpieczeństwa właściciel zamyka drzwi od zewnątrz i oczekuje na organa ścigania, które po chwili zjawiają się na miejscu.
Zobacz: Kolejowe Pajacyki: błąd w systemie e-IC spowodował, że każdy stawał się Katarzyną Świniarską



Ludzie z biura szeryfa otaczają posesję, wchodzą do środka i po potwierdzeniu tajemniczych odgłosów z łazienki próbują nawiązać kontakt z podejrzanym. Niestety kilkukrotne próby spełzają na niczym, więc konfrontacja wydaje się nieunikniona. Jak zawsze w takich przypadkach, należy zachować szczególną ostrożność, skoro nie wiemy z kim możemy mieć do czynienia.
Po sforsowaniu drzwi funkcjonariusze wpadają do łazienki, zastając tam robota sprzątającego Roomba. Swoje odkrycie postanawiają jednak dokładnie opisać na Facebooku. Oto jeden z przypadków, w którym technologia płata nam perfidnego figla. Przy okazji przypomina mi to inny niefortunny incydent psich odchodów na środku pokoju i Roomby pozostawionej na nocne sprzątanie.
Chyba jednak wolę odkurzać sam.