Przekleństwa wiele mówią o językach i kulturach. I niekoniecznie źle

Przekleństwa były uznawane od dawna za językowy margines. Jednak najnowsze badania pokazują, że stanowią one zwierciadło kultury, religii i społecznych tabu, które różnią się w zależności od kraju. Sposób, w jaki przeklinamy, zdradza nasze lęki, obsesje i wartości bardziej niż moglibyśmy to wyrazić w uprzejmy sposób.

Jakub Krawczyński (KubaKraw)
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Przekleństwa wiele mówią o językach i kulturach. I niekoniecznie źle

Przekleństwa miarą społeczeństwa

Dalsza część tekstu pod wideo

Średnio raz na dwie minuty rozmowy "rzucamy mięsem" – znacznie częściej niż chcielibyśmy się do tego przyznać. Przez lata uważano, że wulgaryzmy są oznaką niskiej inteligencji, agresji i słabej płynności językowej. Jednak nowe badania stawiają tę kwestię w innym świetle. Jak się okazuje - bogaty repertuar przekleństw może świadczyć o kreatywności, elastyczności językowej i zdolności do wyrażania emocji.

"Te słowa mogą być bardziej lub mniej obraźliwe, mogą nieść negatywny ładunek albo ironię" – zauważa Jon Andoni Duñabeitia, kognitywista i profesor Uniwersytetu Nebrija w Madrycie. "Jednak gdy popatrzymy się na nie zbiorczo - razem tworzą one pewien obraz rzeczywistości każdej kultury" – przyznał współautor najnowszych badań na temat wykorzystywania przekleństw w 13 różnych językach i 17 różnych krajach.

Każdy język ma swoje własne unikatowe uwarunkowania. Niemcy potrafią wymienić ponad 50 słów tabu, Anglicy i Hiszpanie zaledwie kilkanaście. To nie tylko kwestia temperamentu, lecz także struktury języka.

Różnice między hiszpańskim a niemieckim Duñabeitia wyjaśniał na dwa sposoby. Po pierwsze, niemiecki – dzięki niemal nieograniczonej zdolności tworzenia rzeczowników złożonych – daje po prostu więcej możliwości budowania obelg. Po drugie, w innych językach niektóre słowa mogą być trudniej dostępne "na zawołanie", zwłaszcza w neutralnym, badawczym kontekście.

Niemiecka skłonność do tworzenia złożonych połączeń rzeczowników sprzyja mnożeniu obelg. We Włoszech dominują z kolei bluźnierstwa związane z Kościołem i religią, a występuje ich ponad 20. To spuścizna katolickiej tradycji i bliskości Watykanu, gdzie sacrum i profanum od wieków ścierają się w codziennym języku. Badacze, w tym główny autor opracowania – prof. psychologii Simone Sulpizio – spodziewali się, że przekleństwa związane z religią i kościołem będą dominować, ale nie spodziewali się, że to właśnie we Włoszech będą stanowić większość repertuaru tego typu wyrażeń.

Analiza obejmowała 13 języków – od serbskiego po kantoński i niderlandzki w 17 różnych krajach. Wyniki pokazały kolejne różnice. Przykładowo słowo "g*wno" (lub jego odpowiedniki) znalazło się w czołówce najczęściej używanych przekleństw w języku angielskim, fińskim i włoskim, ale nie trafiło do głównych rankingów we francuskim, niderlandzkim, hiszpańskim ani niemieckim.

W wielu krajach powtarzają się też obraźliwe określenia kobiet, co zdaniem hiszpańskiego badacza pokazuje, jak głęboko zakorzeniony jest seksizm w komunikacji. Nie brakuje również wulgaryzmów seksualnych i politycznych. Terminy takie jak "feminazi" czy brutalne epitety wobec mniejszości pokazują, że przekleństwa bywają narzędziem walki ideologicznej. Internet i anonimowość tylko wzmocniły tę tendencję – dziś obelgi krążą szybciej, a ich siła rażenia bywa większa niż kiedykolwiek.

Inne ciekawostki dotyczą najczęstszych "użytkowników" przekleństw – częściej korzystają z nich mężczyźni i osoby ekstrawertyczne.

Profesor Sulpizio zauważa jednak, że wulgaryzmy w przeciwieństwie do wielu innych typów wyrażeń nie mają jednoznacznego wydźwięku i mogą być używane zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym kontekście. Włoski profesor psychologii podkreśla również, że wulgaryzmy przeczą uniwersalnej zasadzie języka, że najpopularniejsze słowa są najczęściej używane. Tu jest odwrotnie - im bardziej potoczny jest wulgaryzm, tym rzadziej jest on wykorzystywany w prasie i mediach.

Naukowcy podkreślają również, że przeklinanie pełni także funkcję ochronną. Badania wykazały, że osoby, które mogły kląć, dłużej trzymały ręce w lodowatej wodzie – wulgaryzmy zwiększały odporność na ból. To dowód, że wulgaryzmy pozwalają rozładować napięcie i odzyskać kontrolę nad emocjami. Co więcej, badacze są zdania, że płynne posługiwanie się przekleństwami wymaga dobrej znajomości języka i kontekstu – a więc wbrew stereotypom nie świadczy o ubóstwie słownictwa, lecz o jego bogactwie.