Historii rodem z filmów komediowych, choć im samym zapewne do śmiechu nie jest, doświadczają posiadacze odkurzaczy ECOVACS Deebot X2. Urządzenia zaczynają rzucać rasistowskie okrzyki i nękać zwierzęta domowe.
Apokaliptyczna wizja buntu maszyn jak na razie jest głównie domeną Hollywood, ale wygląda na to, że niewiele stoi na przeszkodzie, by zmaterializowała się ona w prawdziwym życiu. Problemów ze strony inteligentnego sprzętu doświadczają bowiem właśnie posiadacze odkurzaczy samojezdnych ECOVACS Deebot X2 – dostępnych także w Polsce i to za niemałe pieniądze.
W Stanach Zjednoczonych odnotowano co najmniej kilka przypadków, w których robot sprzątający dosłownie wymknął się spod kontroli. Jedni poszkodowani skarżą się, że zaczął niespodziewanie gonić zwierzęta domowe, inni donoszą o rasistowskich okrzykach artykułowanych poprzez głośniki.
Daniel Swenson, prawnik z Minnesoty, oglądał telewizję, gdy jego robot zaczął szwankować. Jak relacjonuje mężczyzna, cytowany przez „ABC News”, zaczęło się od odgłosów przypominających przerywany sygnał radiowy. Następnie poszkodowany miał odkryć w aplikacji, że obcy człowiek podłączył się do odkurzacza i ogląda obraz z jego kamery.
Roztropnie wylogował wszystkich użytkowników z konta i zresetował hasło, ale tajemniczy jegomość szybko powrócił. Tym razem dorzucając do swojego występu rasistowskie hasła i to ponoć tylko jeden z wielu takich przypadków. Tego samego dnia, którego incydentu doświadczył Swenson, 24 maja, inny mężczyzna, mieszkający w Los Angeles, doniósł policji, że jego ecovacs został zhakowany i goni psa. W El Paso z kolei powtórzył się wątek wulgaryzmów.
Sześć miesięcy wcześniej badacze ds. bezpieczeństwa próbowali powiadomić firmę Ecovacs o poważnych lukach w zabezpieczeniach jej robotów odkurzających i aplikacji sterującej nimi. Najpoważniejszą wadą była wada łącza Bluetooth, która umożliwiała dostęp do Ecovacs X2 z odległości nieco ponad 100 metrów.
Biorąc pod uwagę rozproszony charakter ataków, mało prawdopodobne jest, aby w tym przypadku wykorzystano tę lukę. Wiadomo było jednak również, że system kodów PIN zabezpieczający transmisję wideo robota — a także funkcja zdalnego sterowania — były wadliwe, a dźwięk ostrzegawczy, który miał być odtwarzany, gdy ktoś obserwował kamerę, dało się wyłączyć zdalnie.
W odpowiedzi na pojawiające się zarzuty Ecovacs przyznał, że doszło do serii cyberataków. Zasugerował przy tym klientom zmianę haseł i obiecał, że jeszcze w listopadzie pojawi się stosowna aktualizacja oprogramowania. Pytanie, co producent robił przez ostatnie pół roku, odkąd dowiedział się o podatności, pozostaje bez odpowiedzi.
Źródło zdjęć: Shutterstock / Ben Molyneux
Źródło tekstu: ABC News, oprac. własne