Wrażenia z użytkowania aparatu Olympus OM-D E-M5 III
Olympus OM-D E-M5 III to najnowsza wersja bardzo popularnego aparatu, który okazał się bardzo dobrym wyborem zarówno dla amatorów, jak i zdecydowanie bardziej zaawansowanych użytkowników. Na następcę drugiej generacji aparatu Olympus kazał czekać prawie pięć lat i wiele wskazuje na to, że było warto.

Aparat wpadł w moje ręce dosyć przypadkowo. Potrzebowałem przygotować dla Was relację z premiery Motoroli RAZR, ale chwilowo nie dysponowałem odpowiednim sprzętem. Z pomocą przyszła agencja Węc PR zajmująca się sprzętem Olympusa w Polsce. Dzięki niej miałem możliwość spędzenia kilku dni z najnowszym aparatem firmy, uzbrojonym w obiektyw M.Zuiko Digital ED 12‑40mm F2.8 PRO. Nie jestem ekspertem w dziedzinie fotografii, dlatego też nie przeczytacie profesjonalnych analiz zdjęć, opisów aberracji chromatycznych lub winietowania widocznego na zdjęciach. Zamiast tego zapraszam Was do prostego opisu wrażeń z użytkowania aparatu w praktyce.
Najważniejsze elementy specyfikacji Olympus OM-D E-M5 III:



- bezlusterkowiec z matrycą Mikro 4/3,
- matryca Live MOS, o rozdzielczości 20,4 Mpix, chroniona filtrem ultradźwiękowym,
- procesor TruePic VIII,
- mechaniczna, 5-osiowa stabilizacja matrycy (do 5,5 EV),
- autofocus z detekcją fazy, 121 punktów krzyżowych,
- odchylany i obracany ekran dotykowy LCD o przekątnej 3 cali o rozdzielczości 1037 punktów,
- elektroniczny wizjer (OLED, rozdzielczość 2,3 mln punktów),
- szybkość do 10 klatek na sekundę z aktywnym śledzeniem AF, do 30 klatek z blokadą AF,
- filmy C4K (24p), 4K (3-p, 25p, 24p) i FullHD (120p. 60p, 50p. 25p. 24p),
- łączność Bluetooth 4.2 i Wi-Fi, porty microHDMI, microUSB, Jack 3,5mm, gorąca stopka, gniazdo kart microSD,
- wodoszczelna obudowa o wymiarach 125,3 x 85,2 x 49,7 mm, masa 366 gramów (korpus), 414 gramów (z akumulatorem i kartą pamięci),
- akumulator litowo-jonowy BLS-50 - do 310 zdjęć lub 110 minut nagrywania filmów, możliwość ładowania przez port USB,
- cena: 5390 zł.
Obiektyw M.Zuiko Digital ED 12‑40mm F2.8 PRO:
- obiektyw zmiennoogniskowy dla systemu Mikro 4/3,
- 14 elementów w 9 grupach, 2 soczewki asferyczne, 2 soczewki ze szkła ED, 2 soczewki ze szkła HR, 1 soczewka ze szkła EDA, 1 soczewka ze szkła HD,
- brak stabilizacji obrazu,
- ogniskowa 12-40 mm, ekwiwalent 24-80 mm,
- przysłona F/2.8 - F/22 (7 listków),
- filtr 62 mm,
- wymiary 70 x 84 mm, masa 382 gramy, wodoszczelna konstrukcja,
- cena: 4290 zł.
Aparat sprzedawany jest z bogatym zestawem akcesoriów. Znajdziemy wśród nich pełny zestaw okablowania, pasek do zawieszenia na szyję, ładowarkę sieciową, akumulator i oczywiście pełny pakiet instrukcji. Miłym dodatkiem i w zasadzie standardem Olympusa jest dodanie zewnętrznej, niewielkiej lampy błyskowej. Obiektyw z kolei jest wyposażony w dodatkową osłonę przeciwsłoneczną. Do tego oczywiście komplet dekielków.
Ekstremalnie lekki korpus
Olympus OM-D E-M5 III cieszy oko i podobnie jak poprzednik, nawiązuje do aparatów retro. Szczególnie mocno widać to w przypadku srebrnej wersji kolorystycznej, choć czarna nie wypada pod tym względem dużo gorzej.
Korpus nieco rozczarowuje po wzięciu go do ręki. W przeciwieństwie do poprzednika obudowa nie jest wykonana ze stopów magnezu i jest plastikowa. Ale przy zachowaniu bardzo podobnych wymiarów jest dzięki przy tym bardzo lekka. Oczywiście niska masa jest zaletą, ale w połączeniu z plastikiem ciężko jest pozbyć się wrażenia, że trzymamy atrapę. Szczególnie jeśli dodamy do tego bardzo twardy, skóropodobny materiał na przodzie obudowy. Niska masa potrafi być też wadą, bo jeśli podepniemy do aparatu większy i cięższy obiektyw, będzie on mocno przeważać konstrukcję w przedniej części. Trzymanie aparatu przez dłuższy czas za sam grip może bardzo pozytywnie wpłynąć na rozwój mięśni przedramienia.
Niech jednak nie zwiedzie nas plastikowość obudowy, bo pomimo tego jest ona solidnie wykonana i bardzo dobrze spasowana. Nie ma tutaj żadnych ostrych lub źle dopasowanych krawędzi. A przy tym jest wodoszczelna. A to jest jej ogromną zaletą.
Warto też zaznaczyć, że korpus jest bardzo kompaktowy i bez większych problemów mieści się w dłoni. Zmieścimy go też do większej kieszeni spodni lub niekoniecznie dużej kieszeni plecaka lub torby.
Solidny obiektyw
Solidny to w zasadzie pierwsza myśl po wzięciu do ręki obiektywu M.Zuiko Digital ED 12‑40mm F2.8 PRO. Duży, ciężki, wykonany w większości z metalowych elementów robi bardzo pozytywne wrażenie pod względem wykonania.
Również ergonomia jest bardzo dobra. Na obudowie obiektywu został umieszczony dodatkowy, programowalny przycisk skrótu. Znajdziemy tu również szerszy pierścień odpowiedzialny za zmianę ogniskowej (zoom) i drugi, węższy, do ustawienia ostrości. Przesuwając go w dół uzyskamy dostęp dk skali odległości, pomocnej przy ustawianiu ostrości. Pierścienie obracają się z niewielkim, ale pewnym i wyczuwalnym oporem.
Mocowanie obiektywu ułatwia dobrze widoczna, czerwona kropka.
Pełna personalizacja i bardzo wygodna obsługa
Pomijając fakt „ciągnięcia” aparatu w dół przez większy obiektyw, użytkowanie Olympusa jest bardzo wygodne. Sprzyjają temu ogromne możliwości personalizacji trybów, przycisków, czy opcji dodawania skrótów. W zasadzie niemal wszystko możemy zmodyfikować. Dzięki temu możemy się tutaj poczuć dosłownie jak w domu, mając najważniejsze funkcje zawsze pod ręką. Fotografowanie ułatwia też dotykowy ekran, do którego zaraz przejdziemy.
W stosunku do poprzednika został zmieniony układ przycisków. Koło wyboru trybów trafiło na prawo od wizjera. Na jego stare miejsce po lewej stronie trafiły dwa przyciski - wybór trybu seryjnego oraz przełączanie się pomiędzy wizjerem, a ekranem. Kolejne nowości to przycisk ISO umieszczony w wypustce na kciuk, a na kole nastaw pojawił się tryb ustawień własnych oraz Bulb (dostęp do funkcji związanych z długi czasem naświetlania).
Wszystkie „fizyczne” przyciski i pokrętła zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. Guziki wciskają się miękko, z lekki oporem i wyraźnym kliknięciem. Podobnie pokrętła, które z jednej strony stawiają lekki opór, ale z drugiej obracają się bardzo płynnie. Do dyspozycji mamy dwa pokrętła do sterowania np. wartością przysłony oraz poziomem ekspozycji, zoomem, czy w zasadzie cokolwiek sobie ustawimy. Trzecie pokrętło odpowiada za zmianę trybów i bardzo dobrym rozwiązaniem jest umieszczenie w jego centralnym punkcie dodatkowego przycisku. Jego wciśnięcie blokuje możliwość obracania pokrętłem.
Delikatnie można za to narzekać na grip, który jest trochę zbyt płytki. Choć uważam, że jest to kwestia przyzwyczajenia. Przez ostatnie miesiące korzystałem z większego aparatu ze zdecydowanie większym uchwytem. Mimo wszystko nie miałem problemów z fotografowaniem tylko jedną ręką
Bardzo dobry ekran i rozbudowane Menu
Dotykowy ekran to funkcja aparatu, którą zawsze uważałem za zbędną. Póki nie miałem okazji z niej skorzystać. Olympus tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to faktycznie wygodne rozwiązanie. O ile jeszcze nawigowanie po Menu często sprawniej przebiega przy użyciu fizycznych przycisków, tak już precyzyjne ustawienie autofocusu za pomocą jednego dotknięcia to fajna rzecz. W zasadzie – jak w smartfonie.
Ekran jest bardzo dobrej jakości i wyświetla naturalne, miłe dla oka barwy. Jest kontrastowy, jasny i przede wszystkim czytelny nawet w dobrze oświetlonych miejscach. Do tego można go łatwo uchylić i obrócić. Zdecydowanie preferują takie rozwiązanie niż panele wyłącznie wychylane do przodu lub w górę. Pochwalić należy też bardzo dobrą automatyczna regulację jasności.
Bardzo dobrze spisuje się również wizjer. Jakość obrazu i odwzorowanie kolorów jest bardzo zbliżona do tego, co widzimy na ekranie. Pokrycie kadru jest szerokie, więc nie musimy się obawiać, że jakiś element jest w polu widzenia obiektywu, a my go nie widzimy. Sam wizjer jest wygodny w użyciu. Otacza go miękka, gumowa ramka i korzystanie z niego z jednej strony nie męczy, a z drugiej nie powoduje żadnego dyskomfortu.
Menu aparatu jest wręcz przeładowanie opcjami i zapożyczone z flagowych aparatów Olympusa. Osobie nie mającej żadnego doświadczenia w obcowaniu z tego typu sprzętem i nie znającej poszczególnych skrótów i nazw funkcji, poznanie i opanowanie Menu może spokojnie zająć cały weekend. I to z instrukcją w ręce i możliwe, że odpalonym Google’em w roli pomocnika. Ale nawet jeśli miałoby to tak wyglądać – warto! Mając taki sprzęt nie wypada nie znać jego wszystkich możliwości. Większość opcji jest dosyć czytelnie opisana z poziomu Menu aparatu, ale dla kompletnego laika opisy mogą być zbyt lakoniczne.
Aparat daje duże możliwości i potrafi bardzo dużo wybaczyć
Olympus OM-D E-M5 III to jeden z tych aparatów, który można polecić zarówno kompletnemu amatorowi, jak i osobie zaawansowanej. W pierwszym przypadku wynika to z tego, że aparat potrafi wiele wybaczyć. Jest na tyle dobry i bogato wyposażony, że zdając się na tryby automatyczne lub półautomatyczne wystarczy w zasadzie tylko wycelować w fotografowany obiekt i wcisnąć przycisk. Może nie będzie to zdjęcie roku, ale będzie ładne, "czyste" i na pewno satysfakcjonujące.
To, co będzie ratować zdjęcia osoby niedoświadczone będzie jednocześnie bardzo użyteczne dla osoby zaawansowanej. Szybki i celny autofocus niemal zawsze idealnie trafia w odpowiedni punkt. Bardzo spodobała mi się możliwość bardzo szybkiego ustawienia obszaru ustawienia ostrości. Można to zrobić za pomocą ekranu, wystarczy dotknąć wybranego miejsca kadru, albo wykorzystać przyciski d-pada. Wtedy dostajemy do dyspozycji siatkę, na której możemy w prosty sposób dowolnie zaznaczyć interesujący nas obszar. I chociaż jestem przyzwyczajony do rozwiązań innych producentów, tak tutaj w zasadzie za pierwszym razem obsługa funkcji wydała mi się bardzo intuicyjna.
Działanie autofocusu wypada też bardzo dobrze w parze z obiektywem M.Zuiko Pro 12-40mm. Obiektyw to kolejny element, który sprawdzi się zarówno w rękach amatora, jak i osoby zaawansowanej. Z jednej strony mamy całkiem szeroki kadr, który pozwala na fotografowanie architektury i pejzaży, a z drugiej użyteczny zoom pozwoli np. na uchwycenie zwierząt w parku. Co prawda fotografowanie 10 klatek na sekundę nie jest żadnym rekordem, ale do okazyjnego fotografowania ruchomych elementów sprawdzi się bardzo dobrze. W końcu, jeśli aparat jest w stanie uchwycić w ruchu mojego kota, to bez względu na wszystko należą mu się słowa uznania.
Możliwość ustawienia stałej wartości przysłony, niezależnie od ogniskowej pozwala na uzyskanie miłego dla oka efektu bokeh. Dzięki czemu zarówno w przypadku portretów, jak i zdjęć produktowych możemy liczyć na ładnie i miękko rozmyte tło.
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie jakość obrazu przy wyższych wartościach ISO. Zazwyczaj słabsze aparaty mają dość już w przedziale 1500 - 2000 ISO i na zdjęciach pojawia się widoczne ziarno. Olympus momentami oferował bardzo zadowalającą jakość zdjęć nawet zbliżając się do wartości 3000 ISO. Warto też dodać, że jeśli zdecydujemy się na automatyczne ustawienia czułości matrycy, to wartości są trzymane w ryzach. W miejscach, w których starsze aparaty przyzwyczajały mnie do wartości powyżej 1000 ISO, Olympus potrafił oferować jasny obraz bez konieczności podbijania ekspozycji przy ISO na poziomie 400-600. Obok działania autofocusu to jedna z największych zmian, które zauważymy przesiadające się ze starszego sprzętu.
Aparat bardzo dobrze sprawdzi się również podczas okazyjnego filmowania. Mamy spory wybór rozdzielczości, a nagrywanie w 120 lub 60 klatkach na sekundę daje nam możliwość rozciągnięcia materiału w trakcie edycji. Podczas rejestrowania bardzo przydatna jest stabilizacja obrazu, dzięki czemu nagrywanie z ręki jest bardzo wygodne, nawet jeśli w trakcie sporo się przemieszczamy oraz korzystamy z zoomu.
Trudny sprawdzian
Docelowym testem Olympusa była europejska prezentacja Motoroli RAZR. Z doświadczenia wiedziałem, że nagranie filmów oraz wykonanie zdjęć będzie zadaniem karkołomnym. Organizatorzy zawsze w takich przypadkach skupiają się na tym, aby wystrój był jak najbardziej epicki, ale zabójczy dla aparatów.
I nie inaczej było tym razem. Półmrok w połączeniu z punktowym, żółtym światłem dla słabszych aparatów oznacza jedno – wysokie wartości ISO i wszechobecny szum i ziarno na zdjęciach. Nie wspominając już o braku jakiejkolwiek ostrości. Przez moment obawiałem się, czy obiektyw M.Zuiko z przysłoną F/2.8 poradzi sobie w takich warunkach.
Już pierwsze zdjęcia pokazały, że moje obawy były bezpodstawne. Aparat zadziwiająco dobrze radził sobie z trudnymi warunkami. Wartości ISO były trzymane w ryzach, a poziom szumów był niewielki nawet przy czułości przekraczającej wartość 2000. Aby uzyskać jasne ujęcia z dobrymi kolorami nie musiałem też przesadnie podkręcać wartości ekspozycji.
Bardzo przydatny okazał się również zoom obiektywu działający niezależnie od wartości przysłony, stabilizacja obrazu oraz błyskawiczny i celny autofocus. Wiele zdjęć musiałem robić w ruchu, ze sporej odległości i w momencie, kiedy inne osoby akurat obracały RAZR-a w dłoniach. I wyszło to naprawdę nieźle. Zarówno w przypadku zdjęć, jak i filmów byłem bardzo zadowolony z uzyskanych rezultatów, które możecie zobaczyć poniżej.
Świetnie sprawdziło się również połączenie aparatu ze smartfonem. Instalacja aplikacji mobilnej i sparowanie urządzeń trwa dosłownie chwilę, a nie ukrywam, że jest to dla mnie jedna z najważniejszych funkcji aparatu. Wykonane zdjęcia za pomocą Wi-Fi można przesłać w kilka sekund, a po sparowaniu całą operację można przeprowadzić z poziomu telefonu. Dzięki temu nie muszę podłączać się kablem do laptopa, a pobrane zdjęcia wykonane w trakcie konferencji mogą od razu iść do publikacji.
Motorola RAZR okiem Olympusa OM-D E-M5 III
Akumulator bez szału, ale ładowany przez USB
Producent deklaruje, że na pojedynczym ładowaniu akumulator pozwala na wykonanie ok 310 zdjęć lub nagrywanie filmów przez 110 minut. I są to wartości możliwe do osiągnięcia. Trochę obawiałem się tego, że dysponuję tylko jednym akumulatorem podczas wspomnianej premiery, ale po wykonaniu ok 200 zdjęć i nagraniu ok 40 minut filmów aparat był w stanie jeszcze trochę popracować.
W razie potrzeby bardzo użyteczne może być ładowanie akumulatora za pomocą portu microUSB. Niestety aparat staje się wówczas bezużyteczny i nie można z niego korzystać, ale jako awaryjne źródło zasilania sprawdzi się to bardzo dobrze.
Aż żal było się rozstawać
Kilka dni spędzone z Olympus OM-D E-M5 III i obiektywem M.Zuiko Digital ED 12‑40mm F2.8 PRO zdecydowanie przekonały mnie do tego zestawu. To bardzo dobry i zarazem bardzo uniwersalny sprzęt o zaskakująco wielu zastosowaniach. Powtórzę się, ale to naprawdę bardzo dobry wybór dla amatorów i osób bardziej zaawansowanych. Pierwsi docenią intuicyjność obsługi, prostotę fotografowania oraz fakt, że aparat naprawdę wiele wybacza. Drudzy z kolei będą w stanie w pełni wykorzystać mnogość funkcji i wprowadzenia indywidualnych możliwości sterowania aparatem.
Cały zestaw jest świetnie wykonany, choć osoby przesiadające się z II generacji aparatu zapewne będą potrzebować chwili na przyzwyczajenie się do plastikowej konstrukcji. Podobnie z resztą jak posiadacze znacznie większych aparatów. Korpus nowego Olympusa jest naprawdę bardzo lekki. To wymaga przywyknięcia do znacznego przeważania konstrukcji w przedniej części, jeśli podepniemy do niej większy i cięższy obiektyw.
Na plus zasługuje również bardzo dobry ekran, szybki i celny autofocus, szeroki wybór trybów fotografowania, poprawione możliwości w zakresie filmowania oraz zachowanie dobrej jakości obrazu przy wyższych wartościach ISO. Bardzo chwalę sobie również bardzo dobrze działającą opcję parowania ze smartfonem.
Jakość zdjęć, cóż, jest oczywiście bardzo zależna od umiejętności fotografa. Moim jeszcze daleko jest do ideału, ale z jakości przygotowanych materiałów, które już widzieliście w przypadku Motoroli RAZR oraz zobaczycie w kilku najbliższych publikacjach, jestem bardzo zadowolony. A to przede wszystkim o to w tym wszystkim chodziło.
Zdjęcia wykonane aparatem znajdziecie w teście słuchawek Plantronics BackBeat Fit 6100 oraz nadchodzących recenzjach słuchawek Bose SoundSport Wireless oraz częściowo Samsunga Galaxy Fold.
W poniższej galerii znajdziecie zdjęcia robione głównie w ruchu, z ręki, najczęściej w trybach z automatycznym ustawieniem ISO i niestety, ale wszystkie wykonywane w bardzo pochmurne dni.
Galeria:
Galeria zdjęć aparatu: