Roaming nigdy nie był usługą tanią – połączenia kosztują co najmniej kilka razy więcej niż krajowe, dodatkowo trzeba płacić za rozmowy przychodzące. Zauważyła to Komisja Europejska, która rękami pani komisarz do spraw społeczeństwa informacyjnego i mediów – Viviane Reding – próbuje zmienić ten stan rzeczy. Projekt stosownej dyrektywy zawiera daleko idące kroki, które zakładają darmowe odbieranie połączeń w roamingu i wykonywanie połączeń w cenach jak w kraju macierzystym. Operatorzy oczywiście się burzą, a mają o co biorąc pod uwagę fakt, że stawka 1,20 zł za minutę dla klienta zapewnia godziwą marżę przy połączeniach komórkowych w całej Europie. Ile zarabiają na tym operatorzy i co mogą stracić, najdobitniej widać na przykładzie tabeli roamingowej polskiego Orange. Gorąco zachęcam do lektury.
Dalsza część tekstu pod wideo
Roaming nigdy nie był usługą tanią – połączenia kosztują co najmniej kilka razy więcej niż krajowe, dodatkowo trzeba płacić za rozmowy przychodzące. Zauważyła to Komisja Europejska, która rękami pani komisarz do spraw społeczeństwa informacyjnego i mediów – Viviane Reding – próbuje zmienić ten stan rzeczy. Projekt stosownej dyrektywy zawiera daleko idące kroki, które zakładają darmowe odbieranie połączeń w roamingu i wykonywanie połączeń w cenach jak w kraju macierzystym. Operatorzy oczywiście się burzą, a mają o co biorąc pod uwagę fakt, że stawka 1,20 zł za minutę dla klienta zapewnia godziwą marżę przy połączeniach komórkowych w całej Europie. Ile zarabiają na tym operatorzy i co mogą stracić, najdobitniej widać na przykładzie tabeli roamingowej polskiego Orange. Gorąco zachęcam do lektury.
Operatorzy przestraszyli się chyba nie na żarty, bo zastosowali ruch wyprzedzający. Orange wprowadzi w lipcu w prawie wszystkich swoich europejskich sieciach pakiety minut do wykorzystania w roamingu, które pozwalają obniżyć koszty średnio o 25%. Mało bo mało, ale zawsze coś, czym można się pochwalić abonentom i Komisji. Tyle, że oferta pełna jest słynnych „smallprintów”, czyli przypisów drobnym druczkiem i różnorakich gwiazdek, z których dowiedzieć się można wielu ciekawych rzeczy na temat faktycznych ograniczeń oferty. Po pierwsze, trzeba wykupić z góry pakiet minut. W brytyjskim Orange jest to 50 minut za 25 funtów. Po drugie, dany pakiet ważny jest na połączenia wychodzące i przychodzące tylko w danym i wybranym wcześniej kraju – chcąc zwiedzić kilka krajów trzeba wykupić taki pakiet dla każdego z nich. Stworzony więc został swoisty prepaid w postpaidzie. KE na pewno będzie zadowolona z wielkości obniżki i jasności oferty.
Dość ciekawie zareagował Vodafone, z dwóch względów. Po pierwsze, określenie kwietnia 2007 roku jako planowanego terminu znaczącego spadku kosztów połączeń w roamingu, jaki ponoszą abonenci. To dość odważna zagrywka w stronę KE, odbicie piłeczki w jej kierunku i prawie hazardowa ocena realnego terminu, w którym KE sama mogłaby wymusić takie działania. Po drugie – spadek cen ma być znaczący, według zapewnień Vodafone spadną one o co najmniej 40%. Firma zobowiązała się, że żaden jej abonent nie będzie płacił za minutę połączenia gdziekolwiek w Europie do jakiegokolwiek innego kraju ze Starego Kontynentu więcej niż 0,45 euro (czyli około 1,80 zł). To już wygląda całkiem sensownie, szczególnie w porównaniu z „pakietami roamingowymi Orange”, w których koszt minuty wynosi pół funta (około 3 zł). Dalej jednak to o 50% więcej niż wspomniane wcześniej, uczciwe i zapewniające zysk 1,20 zł.
Ciekawe jak to będzie w Polsce, gdzie Vodafone jest jednym ze współwłaścicieli Polkomtela. W tej chwili brytyjska i włoska sieć Vodafone jest dla abonentów Plusa korzystających z transmisji danych najdroższą siecią – i to o dobre 50% droższą niż konkurenci. Polkomtel dba o swoich klientów i wysokość ich rachunków, oj dba… Mam nadzieję, że działania Viviane Reding spowodują, że o te rachunki operatorom dbać będzie dużo, dużo trudniej.
Co ciekawe, publicznie swoich działań w związku z odważnymi propozycjami Pani Komisarz nie zapowiedzieli inni duzi, europejscy operatorzy tacy, jak T-Mobile, czy O2 i Movistar (sieci obu marek należą do hiszpańskiego telekomu Telefonica). Czyżby bez nadziei czekali na kata? Tylko czemu nie wprowadzają i tak nieuchronnych obniżek, w terminie i warunkach pozwalających wykorzystać ten fakt marketingowo? Chyba, że lada moment coś ogłoszą i dobrze się z tym kryją, jednak dają się tym samym wyprzedzić konkurencji. Albo może rzeczywiście nie żartowali i są w trakcie składania w sądzie wniosku o upadłość?
Tytuł niniejszego felietonu odnosi się do opublikowanej przez nas ostatnio wiadomości pt.
Wszyscy zbankrutują ;-).