Już 1 lipca Orange uruchomi swoją pierwszą usługę, wykorzystującą standard 5G. Operator nie zamierza czekać na przyznanie nowych częstotliwości i wykorzysta te, które już ma.
Pierwsza usługa Orange wykorzystująca sieć 5G będzie się nazywać #hello5G. W jej zasięgu będzie prawie 6 milionów użytkowników. Transmisja danych w nowym standardzie będzie możliwa dzięki modernizacji 1600 stacji bazowych w Warszawie, Łodzi, Katowicach i Krakowie.
Zobacz: Orange: wkrótce 5G, teraz Galaxy S20+ 5G i większe paczki GB
Jean-François Fallacher, prezes Orange Polska dał do zrozumienia, że Orange nie zamierza dłużej czekać. Pandemia koronawirusa opóźniła proces przydzielenia w Polsce pasm docelowych, przeznaczonych do budowy 5G w Europie (3,4-3,8 GHz), więc Orange uruchomi sieć w standardzie 5G w takich pasmach, jakie ma już do dyspozycji.
Wybór padł na 2,1 GHz, obecnie wykorzystywane głównie dla potrzeb 4G LTE. Operator ma do dyspozycji w tym zakresie pasmo o szerokości 5 MHz TDD i dwa bloki 14,8 MHz w FDD. Spodziewamy się, że z użyciem spectrum sharing transfery sięgną 150 Mb/s – nie są to zawrotne prędkości, jak na możliwości 5G. Wykorzystanie tego pasma ma jednak inną zaletę: dobry zasięg w budynkach. Docelowo do tego właśnie będzie wykorzystywane pasmo 2,1 GHz.
Zobacz: Orange: nawet 1,5 Gb/s w sieci 5G w Lublinie dzięki połączeniu 4G i 5G
Wraz z nową ofertą #hello5G Orange zaproponuje nam kilka urządzeń, które będą mogły z niej skorzystać. Oczywiście to dopiero początek. Prezes Orange Polska dodał:
To zaledwie pierwszy krok na naszej drodze do 5G. Aby tam dotrzeć, potrzebujemy częstotliwości. Dlatego mamy nadzieję, że proces przydziału pasma ruszy wkrótce, abyśmy mogli sprawnie i z korzyścią dla polskiej gospodarki zbudować sieć nowej generacji.
Orange Polska nieprzerwanie przygotowuje się do uruchomienia sieci 5G w pasmach wskazanych przez regulatorów UE. Od jesieni 2019 r. trwają próby terenowe w paśmie 3,5 GHz, a od roku w paśmie 26 GHz.
By na Twoim telefonie włączyć #Hello5G sieci Orange, musi on obsługiwać technologię 5G w paśmie 2100 MHz (band B1), a do tego wspierać współdzielenie pasma 2100 Dynamic Spectrum Sharing (DSS) i do kompletu mieć wgrane oprogramowanie umożliwiające korzystanie z sieci.
Bezpiecznym zakupem będą telefony z oferty Orange z odpowiednimi oznaczeniami. Prawdopodobnie zadziała LG V60, który jest w testach Play, a jeśli pojawią się odpowiednie aktualizacje, również Samsungi Galaxy S20 - tutaj jednak wszystko jest w rękach producenta.
Zdecydowanie na tym etapie zakup kompatybilnego telefonu 5G może być kłopotliwy.
Decyzja Orange o uruchomieniu komercyjnej sieci w standardzie 5G już w lipcu mocno nas zaskoczyła. Niedawno informowaliśmy, że pomarańczowi nie będą bawić się w marketingowego berka. Zamiast być pierwsi, chcieli zrobić 5G porządnie.
Zobacz: Sieć Orange w ogniu krytyki hejterów 5G
W lutym rzecznik Orange Wojciech Jabczyński komentował dla portalu Wirtualnemedia (wytłuszczenie redakcji):
Wyścig byle tylko być pierwszym, za wszelką cenę, nawet śmieszności. Moim zdaniem ogłaszanie teraz z pompą wdrożenia komercyjnego 5G to nic innego, jak sprzedawanie czegoś, czego nie ma albo na upartego jego namiastki. Częstotliwości 2100 i 2600 MHz nie dadzą tego, na co pozwolą docelowo 3,4-3,8 GHz. Transfer będzie mniejszy, ale w reklamie 5G zabrzmi dumnie. Nie ma przygotowanych do tego smartfonów, a jeśli nawet się pojawią na pewno nie będzie to duży wybór.
Kilka smartfonów rzeczywiście się od tego czasu pojawiło, ale są to modele nieliczne i drogie.
Poprosiliśmy Orange Polska o dalsze wyjaśnienia tej decyzji i nie czekaliśmy długo na odpowiedź. Niestety nie jest zbyt szczegółowa:
Powód podjęcia decyzji o wprowadzeniu #Hello5G został podany w komunikacie. Sytuacja rynkowa diametralnie się zmieniła w wyniku opóźnienia aukcji na docelowe częstotliwości 5G.
Nie dziwię się, że na początku roku Orange mógł patrzeć na spectrum sharing krytycznie, jak na zupełnie zbędny półśrodek, pamiętajmy jednak, że mieliśmy wtedy perspektywę uruchomienia "prawdziwego" 5G już pod koniec wakacji. Teraz mamy małe szanse na finisz aukcji 5G jeszcze w tym roku, a tym bardziej, na komercyjne uruchomienie docelowych usług.
Za Play ze swoją wersją "5G lite" pójdzie wkrótce T-Mobile, trudno więc, by nie dołączył Orange. I chociaż można teraz sobie żartować z braku konsekwencji, co sami byście zrobili, gdy nie ma opcji uruchomienia pełnego 5G, a konkurencja leci już ostro z reklamami, że to 5G ma?
Orange przynajmniej nie robi z tego "5G ULTRA Turbo #musthave", tylko buduje przekaz, że to dopiero przedsmak 5G, swoiste przywitanie i już sama marka #hello5G może o tym świadczyć.
Wszyscy czterej najwięksi operatorzy w Polsce dysponują takim samym przydziałem pasma 2100 MHz. 1x 5 MHz TDD, 1x 14,8 MHz FDD i kolejne, oddzielone mocno od poprzedniego 14,8 MHz FDD. Oznacza to, że przy wykorzystaniu technologii spectrum sharing, wszyscy mają równe szanse, a więc w praktyce zaoferują do około 150 Mb/s po samym 5G i pewnie kolejne 150 Mb/s za sprawą agregacji z LTE. Szału nie ma, ale nowsze telefony nie będą musiały się rozpychać w zapchanym LTE.
W tym wielkim 5G-pacie w najlepszej sytuacji jest Plus, który już teraz do zaoferowania ma na 2600 MHz prędkości do 600 Mb/s, a jeśli będzie miał taki kaprys, może też włączyć odpowiednik usługi pozostałej trójki i np. dać te zawrotne 150 Mb/s zmęczonym S20-tkom Samsunga, które z 5G na 2600 MHz się nie lubią.
Źródło zdjęć: wł.
Źródło tekstu: Orange, wł., Wirtualne Media