Przyszłość robotów koszących? Producent uchylił rąbka tajemnicy
Roboty koszące to obecnie jedna z najciekawszych kategorii sprzętowych. Wciąż jest tu sporo kamieni milowych do osiągnięcia. Oto jak może wyglądać przyszłość takich urządzeń.

Roboty koszące prowadzą prawdziwą inwazję na polskich trawnikach, a kolejnych „ofiar” może być jeszcze sporo. I nie ma co się dziwić, bo urządzenia te potrafią być już na naprawdę niezłym poziomie rozwoju. Pokazują to między innymi roboty z logo Roborocka, które miałem okazję ostatnio obserwować podczas pokazu w Monachium. Jakie są moje pierwsze wrażenia?
RockMow Z1 i S1 – pierwsze wrażenia
Na początku muszę podkreślić, że na murawę wyjechały tylko dwa z trzech modeli – RockMow Z1 i S1. Choć z drugiej strony RockNeo Q1 wydaje się po prostu ciut bardziej oszczędną wersją RockMow S1, więc nie spodziewam się tu dużych różnic w ich działaniu. Co zaś mogę powiedzieć o pozostałych dwóch modelach?



Z1 z pewnością jest tym, co ucieszy najbardziej technologicznych geeków oraz fanów opcji “I want it all!”. Za pokaz jazdy tego robota spokojnie możecie pobierać opłatę od sąsiadów. Wyposażony w napęd na 4 koła, amortyzatory, dynamicznie dostosowujące się do podłoża ostrze oraz inteligentne mapowanie przestrzeni sprzęt zdaje się mieć wszystko, co trzeba. Do tego ogromny obszar pracy i bardzo dobra praca kółek (nie zauważyłem zadarć trawy, choć było wilgotno) Widzę pewne słabe punkty, ale nie zmienia to faktu, że Z1 jest urządzeniem popisowym u Roborocka.
RockMow Z1 i S1 – wykrywanie przeszkód
No dobrze, ale obiecałem, że nie będzie tylko słodko. Co w przyszłości może być jeszcze lepsze? Moim zdaniem to kwestia anteny – tak, niestety jest ona konieczna, a przy dość ścisłej zabudowie lub zadrzewieniu może to być jednak trochę kłopot. Zwłaszcza, jeśli Roborock nie zapewni odpowiedniego okablowania i elementów do zainstalowania nadajnika na dachu lub balkonie. Druga kwestia to z kolei moim zdaniem rozmieszczenie kamer, a w zasadzie zwiększenie liczby czujników lub innych technologii wykrywania przeszkód.
Obecnie każdy ze sprzętów korzysta z dwóch czujników umieszczonych na samym przodzie urządzenia. Jak wskazywali przedstawiciele Roborocka, z którymi rozmawiałem na ten temat, to system przypominający nasze oczy. Moim zdaniem takie rozmieszenie naraża jednak urządzenie na martwe pola, zwłaszcza przy wykonywaniu skrętów. Roborock obiecuje jednak, że będzie nomen omen monitorować sytuację i w razie potrzeby możemy spodziewać się też dodatkowych czujników lub innych form monitoringu w robotach koszących tego producenta.
Przyszłość robotów koszących
Premiera nowych robotów Roborocka oraz spotkanie z przedstawicielami firmy było też dla mnie okazją do zadania kilku pytań o przyszłość tych urządzeń. Choć Roborock wyszedł od urządzeń sprzątających domy, to jednak wcale się nie dziwię, że dzięki zdobytemu doświadczeniu próbuje swoich sił także w sąsiedniej kategorii. W czym branża robotów koszących może się jeszcze rozwinąć zdaniem przedstawicieli Roborocka?
Z jednej strony to sprawy codzienne, jak chociażby zwiększenie prędkości ładowania. Z drugiej roboty koszące (i nie tylko), które mogą stać się naszymi domowymi asystentami. W tym przypadku to chociażby kwestia monitoringu ogrodu i znajdujących się w nim roślin, by pomóc nam jeszcze lepiej zadbać o tę przestrzeń. Koniec końców roboty koszące mogą też „wyjechać” z prywatnych ogrodów także do przestrzeni publicznych.
Choć tu, jak podkreślali przedstawiciele Roborocka, nacisk na bezpieczeństwo musi być jeszcze większy, stąd nie należy się tego spodziewać zbyt szybko. Lepiej, by dojść do tego krok po kroku, stawiając na jakość, a nie ilość. A jeśli o jakości mowa, to na pierwszy rzut oka roboty Roborocka spisują się naprawdę dobrze, choć oczywiście nie idealnie. Więcej będzie można napisać po bardziej obszernych testach, których możecie spodziewać się w pierwszej połowie przyszłego roku.