Intel zaciera ręce. Trwają rozmowy z Microsoftem, Google i NVIDIĄ

Amerykański gigant na rynku procesorów i produkcji półprzewodników może znowu nabrać wiatru w żagle. Wszystko za sprawą litografii Intel 18A.

Przemysław Banasiak (Yokai)
3
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Intel zaciera ręce. Trwają rozmowy z Microsoftem, Google i NVIDIĄ

Intel usilnie poszukuje technologicznego przełomu, który nie tylko poprawi wyniki finansowe, lecz także odwróci uwagę rynku od dominującego dziś TSMC. Po umowie tajwańskiego giganta z administracją Donalda Trumpa wielu klientów zaczęło traktować amerykańskie fabryki Tajwańczyków jako realną alternatywę dla produkcji na Tajwanie. Intel zamierza przełamać tę narrację wprowadzając litografię 18A.

Dalsza część tekstu pod wideo

TSMC ma już mocno ograniczone moce produkcyjne

Według koreańskich źródeł, Niebiescy prowadzą negocjacje z NVIDIĄ, Microsoftem i Google w sprawie wdrożenia procesu Intel 18A, upatrując w nim konkurenta dla TSMC N2, czyli technologii klasy 2 nm. Wczesne analizy wskazują na porównywalną gęstość pamięci SRAM oraz zbliżone parametry wydajności i efektywności energetycznej obu litografii. Co ważne, 18A ma oferować zauważalnie lepsze osiągi niż obecny Intel 3, co w oczach potencjalnych klientów czyni go i poważną alternatywą dla TSMC.

Rosnące zainteresowanie tym procesem zbiegło się ze zmianami w zarządzie Intela. Nowy prezes, Lip‑Bu Tan, zamierza skoncentrować firmę na automatyzacji projektowania układów (EDA), nowoczesnym pakowaniu chipów i usługach Intel Foundry, odsuwając w cień strategię IDM 2.0. W efekcie Intel może odzyskać impet nie tylko na rynku kontraktowej produkcji półprzewodników, lecz także w segmencie procesorów konsumenckich.

Intel zaciera ręce. Trwają rozmowy z Microsoftem, Google i NVIDIĄ

Kluczowym czynnikiem jest również ograniczona przepustowość linii produkcyjnych TSMC - wielu zamawiających poszukuje więc innych dostawców zaawansowanych węzłów litograficznych. Intel jawi się jako naturalny kontrapunkt dla 2 nm od TSMC, zwłaszcza w obliczu i zaległości koreańskiego Samsung Foundry. Pozostaje trzymać kciuki za niebieskich, bo większa konkurencja, oznacza niższe ceny produkcji, a to może obniżyć (lub wyhamować wzrost) cen elektroniki.