DAJ CYNK

Też możesz być jak Elon Musk! - Terraformacja Marsa: Ekspedycja Ares

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Poradniki


Terraformacja Marsa: Ekspedycja Ares to wariacja na temat jednego z największych hitów ostatnich lat. Czy warto w nią zagrać? I to jeszcze jak!

Terraformacja Marsa to jedna z moich ulubionych gier planszowych. Być może nawet ulubiona. Kocham uczucie, towarzyszące rozwijaniu własnej korporacji i obserwowaniu, jak z tury na turę czerwona powierzchnia Marsa zmienia się w zieloną, a nasze akcje stają się coraz potężniejsze. To zastrzyk endorfin w najczystszej postaci i każdemu polecam przekonać się o tym na własnej skórze. 

Ale o tym pisałem już kilka miesięcy temu. Dziś chciałbym natomiast opowiedzieć nieco o tytule, który wpadł w moje ręce niedawno i w założeniach ma naprawić największą wadę oryginalnej Terraformacji Marsa. Nie, nie brzydkie grafiki (choć to też). Chodzi o tę drugą największą wadę – długi czas rozgrywki.

A jest co naprawiać, bo pojedyncza partia w Terraformację Marsa spokojnie potrafi przekroczyć trzy godziny. Wygospodarowanie czasu na grę potrafi być więc sporym wyzwaniem logistycznym.


Terraformacja Marsa: Ekspedycja Ares – klasyka w wersji „lajt”

I tu na scenę wkracza Terraformacja Marsa: Ekspedycja Ares, czyli „młodsza siostra” oryginalnej Terraformacji. Gra szybsza, ładniejsza i znacznie bardziej przystępna, a mimo to w dalszym ciągu oferująca większość elementów, za które gracze pokochali oryginalny tytuł.

Co robimy w Terraformacji Marsa: Ekspedycji Ares? To samo, co w „dużej” Terrafromacji. Wcielamy się w prezesów wielkich korporacji i będziemy próbowali przystosować Czerwoną Planetę do zamieszkania przez ludzi. Cel szczytny, ale to nie altruizmem będziemy się kierowali, tylko chęcią zysku. Jak się bowiem okazuje, na terraformacji można sporo zarobić.

A jak to wszystko wygląda w akcji? Podczas rozgrywki będziemy na zmianę wykonywali kilka rodzajów akcji. Większość z nich związana jest z zagrywaniem kart, które to z kolei stanowią główny motor napędowy rozgrywki. To one pozwolą nam rozwijać naszą gospodarkę, zwiększając produkcję zasobów oraz umożliwią wykonywanie różnorodnych specjalnych akcji, niedostępnych dla pozostałych graczy.

Wszystko to pozwoli nam z kolei wpływać na jeden z trzech głównych parametrów związanych z terraformacją Marsa: temperaturę, ilość tlenu w atmosferze i powierzchnię planety pokrytą oceanami. Za ich podnoszenie będziemy dostawać punkty, a gra kończy się w momencie, kiedy wszystkie trzy osiągną maksymalną wartość.


Kto kontroluje przyprawę fazy, ten kontroluje wszechświat rozgrywkę 

Żeby jednak było ciekawiej, nie możemy kart zagrywać ot tak. Pomijając kwestię tego, że każda ma swój koszt w megakredytach (waluta w grze), a często także dodatkowe wymagania, to każdą akcję możemy wykonać wyłącznie w określonej fazie rundy. Przykładowo, karty zielone zagramy wyłącznie w fazie rozwoju, natomiast zasoby zbierać będziemy wyłącznie w fazie produkcji. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że o tym kiedy i jakie fazy będziemy rozgrywać, decydują sami gracze.

W praktyce wygląda to tak, że na początku każdej rundy wszyscy uczestnicy rozgrywki wybierają jedną z pięciu faz. Jeśli daną fazę wybrała co najmniej jedna osoba, rozgrywają ją wszyscy, jednak gracze, którzy ją wskazali, dostają dodatkowo pewien bonus. Czasem będzie to zniżka na zagranie karty, czasem możliwość wykonania dodatkowej akcji itd.

Jak jednak łatwo policzyć, skoro faz jest pięć, a grać można nawet w dwie osoby, siłą rzeczy niektóre fazy w danej rundzie wybrane nie zostaną. Co wtedy? Wtedy po prostu ich nie rozgrywamy i nie wykonujemy przypisanych do nich akcji.

Nadaje to grze fajną dynamikę. Jako że mamy kontrolę nad przebiegiem rozgrywki, będziemy starali się manipulować nim na swoją korzyść. Widzimy, że nasz przeciwnik nie ma pieniędzy? To dobry moment na odpalenie fazy rozwoju, bo tylko my na niej skorzystamy. A może podejrzewamy, że nasz rywal wybierze na tę rundę fazę budowy? W takim razie jeśli sami wybierzemy fazę akcji będziemy mogli zagrać niebieską kartę i od razu wykonać przypisaną do niej akcję specjalną.

Cały ten mechanizm wyboru faz jest zaskakująco prosty, a daje pole do gierek psychologicznych oraz umożliwia ciekawą interakcję między graczami. Znacząco przyspiesza też grę, ponieważ w trakcie poszczególnych faz gracze nie wykonują swoich akcji na zmianę, tylko równocześnie. I bardzo dobrze, bo dzięki temu zabawa potrafi się zamknąć w półtorej godziny, a nie cztery.

Szybko, ładnie i dobrze

I bynajmniej nie jest to jedyny problem oryginalnej Terraformacji, który Ekspedycja Ares rozwiązuje. Dzięki uproszczeniu niektórych zasad nowy tytuł jest o wiele bardziej przystępny. Bez obaw można siadać do niego z początkującymi graczami, którzy po krótkim objaśnieniu zasad powinni sobie bardzo dobrze radzić. Co ważne, udało się to osiągnąć bez utraty tego, co w oryginale było najważniejsze – tego fajnego uczucia, kiedy każdy kolejny ruch otwiera przed nami nowe możliwości, jeszcze przed chwilą całkowicie niewyobrażalne.

Terraformacja Marsa: Ekspedycja Ares jest też od swojej poprzedniczki znacznie ładniejsza i lepiej wykonana. To znaczy, jest ładna i dobrze wykonana. Karty są płótnowane i ładnie ilustrowane, w standardzie dostajemy dwuwarstwowe planszetki z solidnej tektury, a na znaczniki zasobów przewidziano praktyczne zamykane podajniki. To gra, w którą nie tylko dobrze się gra, ale także z przyjemnością się na nią patrzy.


Czyżbyśmy więc dostali tytuł, który zdetronizuje oryginalną Terraformację Marsa? Aż tak daleko bym się nie posuwał. Nie da się natomiast ukryć, że Terraformacja Marsa: Ekspedycja Ares to świetna planszówka, która dzięki ładniejszej oprawie i bardziej przystępnej rozgrywce ma szansę dotrzeć do jeszcze szerszego grona graczy. 

Jeśli więc szukacie ciekawej, angażującej gry, pod którą nie trzeba ustawiać całego weekendu albo potrzebujecie prezentu dla fana Elona Muska i kosmicznych wojaży, nowa Terraformacja z pewnością będzie doskonałym wyborem.

Zobacz: Wsiąść do Pociągu: Kraje Północy - najlepsza planszówka na zimę?
Zobacz: Kaskadia – łamigłówka z pazurem, w którą musicie zagrać
Zobacz: Zaginiona wyspa Arnak – chcieliście zostać archeologami? To możecie!

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne