DAJ CYNK

Niewęgłowski: trzeba ocenić efektywność wykorzystania przydzielonych częstotliwości

Witold Tomaszewski

Wywiady

Jeśli uda nam się zdobyć w przetargu pasmo 1800 MHz, to byłoby ono eksploatowane równocześnie w standardzie GSM1800 oraz LTE1800. Można przewidywać, że w ciągu dnia większa część pasma obsługiwałaby ciągle rosnący ruch głosowy 2G, a w godzinach wieczornych i nocnych prawie w całości ruch pakietowy LTE, bowiem wtedy jest on największy - mówi w wywiadzie dla TELEPOLIS.PL Jacek Niewęgłowski, członek zarządu P4 odpowiedzialny za strategię.

Jeśli uda nam się zdobyć w przetargu pasmo 1800 MHz, to byłoby ono eksploatowane równocześnie w standardzie GSM1800 oraz LTE1800. Można przewidywać, że w ciągu dnia większa część pasma obsługiwałaby ciągle rosnący ruch głosowy 2G, a w godzinach wieczornych i nocnych prawie w całości ruch pakietowy LTE, bowiem wtedy jest on największy - mówi w wywiadzie dla TELEPOLIS.PL Jacek Niewęgłowski, członek zarządu P4 odpowiedzialny za strategię.

Jak zmieni się układ sił po przejęciu Polkomtela przez Zygmunta Solorza-Żaka?

Zmieni się w sposób zasadniczy, nie pod kątem aktualnej sytuacji rynkowej, ale możliwości rozwoju, a te zintegrowana grupa Zygmunta Solorza-Żaka będzie miała znacznie większe niż pozostali operatorzy na rynku. Nie jest to sytuacja, która odbije się na rynku w nadchodzących miesiącach, ale w perspektywie dwóch-trzech lat na pewno tak. W telekomunikacji długoterminowy udział rynkowy jest determinowany przez udział w posiadanych częstotliwości. Tych nowa grupa będzie miała połowę.

Nie można chyba wrzucać do jednego worka wszystkich częstotliwości, bo jedne są cenniejsze od innych...

Zgadza się, nie można. Inny wpływ na konkurencję mają pasma niskie, czyli te poniżej 1000 MHz, a zupełnie inny pasma wysokie, czyli te powyżej. W dużym uproszczeniu usługi operatora komórkowego cechują się dwoma istotnymi atrybutami - pokryciem sieci i jej pojemnością.

Do zapewnienia pokrycia potrzeba stosunkowo niewielkiego zasobu częstotliwości, ale musi to być pasmo niskie. Bez choćby niewielkiego kawałka pasma niskiego, operator nie ma możliwości skutecznego konkurowania. W normalnych warunkach ilość pasma niskiego nie ma jednak większego wpływu na długoterminowe udziały rynkowe. Trzeba je mieć, ale ich ilość jest drugorzędna. Wyjątkiem od tego jest sytuacja, kiedy operator chce - lub musi - w niskim paśmie eksploatować równocześnie dwa systemy (np. GSM i UMTS), wtedy również ilość niskiego ma przejściowo znaczenie. Owszem, zasoby pasma niskiego determinują koszt budowy sieci i jej jakość, ale to ilość wysokiego pasma określa ile ruchu i ilu klientów będzie operator mógł długoterminowo obsłużyć, a więc jego przyszły udział na rynku.. Zapewniam pana, jeśli operator będzie miał jedynie 10% pasma, to długoterminowo nie obsłuży więcej niż 10% rynku.

Ale jeśli już mówimy, że o udziale rynkowym operatora decyduje możliwość obsłużenia ruchu klientów, to napotykamy następną kwestię - czy pasmo jest zestandaryzowane, ile standardów obsługuje, ile jest dostępnych na rynku terminali wspierających to pasmo. Pasmo 1800 MHz, obsługujące zarówno 2G, jak i LTE, ma znacznie większe możliwości obsłużenia ruchu klientów niż egzotyczne pasma takie, jak np. 2600 MHz TDD. Najistotniejsze znaczenie dla średnio-terminowej konkurencji na rynku mają zasoby wysokiego, wielo-standardowego pasma takiego, jak 1800 MHz, którego grupa Zygmunta Solorza-Żaka po przejęciu Polkomtela będzie miała 60%. Nie rozumiem, jak można nie widzieć zagrożenia, jakie taka sytuacja może stanowić dla rynku komórkowego w Polsce.

W Wielkiej Brytanii spółka Orange i T-Mobile - Everything Everywhere - miała 100% pasma 1800 MHz, a urząd antymonopolowy nakazał im oddać tylko 25%.

My nie jesteśmy organem regulacyjnym i nie nam oceniać podobieństwa i różnice pomiędzy rynkiem polskim a brytyjskim. My jedynie zwracamy uwagę na sytuację, która nas niepokoi. Cytowany przypadek Wielkiej Brytanii raczej potwierdza tezę, że transakcje skutkujące skupieniem częstotliwości mogą stanowić zagrożenie dla konkurencji na rynku, o czym świadczy zainteresowanie takimi transakcjami zarówno organów antymonopolowych, jak i Komisji Europejskiej. Podobnie jest teraz w USA, gdzie operatorzy podnoszą kwestię akumulacji pasma przy przejęciu T-Mobile przez AT&T jako jedną z najważniejszych. To chyba jasno pokazuje, że nie wynajdujemy sobie sztucznych problemów, ale wskazujemy na obiektywne i realne zagrożenie dla konkurencyjności rynku.

Jakie są możliwe rozwiązania sytuacji?

Jest jedno, bardzo proste rozwiązanie, aby uzdrowić tę sytuacje - zrobić przetargi na pozostałe do rozdysponowania częstotliwości. Apelujemy do właściwych władz - dajcie nam chociaż możliwość startu w przetargach! Ostatnie półtora roku to czas niezrozumiałych i nieprzejrzystych działań, które udaremniały kolejne plany przetargów na niewykorzystywane przez nikogo pasmo 1800 MHz oraz 2600 MHz. Proszę mi wybaczyć nieskromne porównanie: Play jest jak pretendent do tytułu czempiona, który czeka, aby móc wejść na ring, a sędziowie od półtora roku odwołują kolejne walki o tytuł.

Ale w 2007 roku nie przystąpiliście do przetargu na 1800 MHz, rok później wzięliście tylko jeden blok na 900 MHz, choć wygraliście oba.

Jak już wyjaśniałem - to, czy mielibyśmy 5 czy 10 MHz w paśmie 900 MHz, nie decydowałoby o naszej długoterminowej pozycji na rynku, bo do tego potrzeba dużej ilości wysokiego pasma. Posiadanie pasma niskiego to była kwestia "być albo nie być" na rynku, a nie jaki udział w nim będziemy mieli. Zwracam również uwagę, że nie byliśmy w tym przetargu w żaden sposób faworyzowani w stosunku do jakiegokolwiek nowego podmiotu składającego ofertę. Warunki przetargu na 1800 MHz w 2007 roku wręcz dyskryminowały P4, skutkiem czego musielibyśmy zaoferować w nim 3-4 razy wyższą opłatę niż przysłowiowa "spółka-krzak" stająca do przetargu. Nie przystępujemy do przetargów, w których z góry jesteśmy skazani na porażkę.

Z ówczesnej polityki regulacyjnej i warunków przetargu jasno wynikało, że w tym przetargu może wygrać tylko nowy podmiot, a takie rozstrzygnięcie nie prowadziłoby do zakłócenia konkurencji na rynku. Teraz wszystkie te częstotliwości mają, de facto, trafić w ręce Polkomtela. To zasadniczo zmienia sytuację i wywraca do góry celowość i sposób przeprowadzenia ówczesnych przetargów. Ale, jak mówię, tę sytuację da się naprawić przez organizację przetargów i bez konieczności ingerowania w planowane transakcje kapitałowe.

Trzej najwięksi operatorzy też nie byli faworyzowani w przetargu, też mieli ujemne punkty za konkurencyjność.

Dokładnie tak. Co więcej, zarówno w przetargu na 1800 MHz w 2007 roku, jak i na 900 MHz rok później, UOKiK wydał opinię, że przekazanie choćby małej części tych częstotliwości Polkomtelowi miałoby negatywny wpływ na zachowanie warunków konkurencji. To opinia UOKiK, nie moja. Czy zatem organy regulacyjne, które wydawały takie opinie i kształtowały takie warunki przetargów, miały się teraz przyglądać bezczynnie wywracaniu do góry nogami ich polityki? Mam nadzieję, że nie.

Problem jest głębszy. Dzisiejsze rozdysponowanie rzadkich dóbr, jakimi są częstotliwości, jest historycznym reliktem, nieodpowiadającym ani dzisiejszym potrzebom operatorów, ani wyzwaniom rynku. Ponadto jest ono po prostu nie fair! Play walczy na rynku z operatorami, którzy od roku 1996 otrzymywali swoje przydziały częstotliwości bezprzetargowo. 1998 rok - bezprzetargowe 1800 MHz dla Centertela w 10 aglomeracjach, zaraz potem decyzja na ogólnokrajowe 1800 MHz dla PTC oraz miejskie 1800 MHz Polkomtela. Wszystko po to, aby umożliwić im obsługę gwałtownie rosnącego ruchu. W 2000 roku bezprzetargowe 900 MHz dla Centertela i rozszerzenie na cały kraj licencji 1800 MHz Polkomtela, w 2000 roku bezprzetargowe 2100 MHz dla trzech operatorów.

Play może tylko pozazdrościć operatorom zasiedziałym takiego wyrozumiałego traktowania i tak komfortowych warunków do rozwoju. Taka była wówczas polityka regulacyjna, która zakładała wspieranie możliwości rozwojowych ówczesnych operatorów. Do 2005 roku nie było ani jednej próby pobudzania konkurencji przez przetargi. Dopiero od tego czasu nastąpił zwrot o 180 stopni i polityka regulacyjna zmieniła się w ultra konkurencyjną, wspierającą pojawienie się nowych operatorów.

To był błąd ze strony władz?

Nie mówię, że to była błędna polityka, można się dopatrzeć w niej chęci wspierania raczkującej, ale gwałtownie rosnącej wówczas telefonii komórkowej. To było sensowne tym bardziej, że te częstotliwości nie były bynajmniej oddawane za darmo. My zwracamy uwagę na fakt, który chyba decydentom w tym kraju zupełnie umknął, że obecnie łączna ilość ruchu w sieciach komórkowych, głównie za sprawą transmisji danych, rośnie szybciej niż kiedykolwiek w historii polskiej telekomunikacji. Żeby obsłużyć ten ruch, potrzebujemy nowych częstotliwości, a obawiam się, że ten fakt jest, niestety, ignorowany lub bagatelizowany.

Chcę podkreślić, że zagrożenie dla konkurencji, jaką może stanowić nadmierna akumulacja pasma w rękach jednego podmiotu w Polsce, to nie wina podmiotów, które mają się zamiar łączyć, ale wynik polityki rozdawnictwa pasma do 2005 roku oraz braku przetargów w ostatnich latach.

Jak zatem powinien wyglądać, z Waszego punktu widzenia, uczciwy przetarg na pozostałe do rozdania częstotliwości przy założeniu, że odbyłby się w najbliższym czasie?

Należy jak najszybciej dokonać analizy alokacji dotychczasowego pasma pod kątem efektywności jego rozdysponowania i wykorzystania. Taki obowiązek ciąży na Polsce, podobnie jak na każdym kraju UE. Nie zdziwię się, jeśli z takiej analizy wyjdzie, że efektywność wykorzystania dostępnych częstotliwości przez mogącą powstać grupę złożoną ze spółek Zygmunta Solorza-Żaka oraz Polkomtela będzie jednym z niższych w Europie.

Należy również określić najpilniejsze zapotrzebowanie dotychczasowych operatorów na dodatkowe pasmo. Z tego będzie płynęła odpowiedź na jakich zasadach i w jakiej kolejności rozdysponować niewykorzystywane przez nikogo, a mające fundamentalne znaczenie dla konkurencji pasmo 1800 MHz i 2600 MHz. Skarb Państwa też na tym skorzysta. Celem powinno być zachowanie możliwie najsilniejszej konkurencji na rynku. W mojej opinii pasmo niskie 800 MHz, którego harmonizację trzeba uzgadniać międzynarodowo, nie jest istotne z punktu widzenia długoterminowej konkurencyjności rynku, stąd przetargi na to pasmo nie są sprawą najpilniejszą dla interesu rynku czy konsumenta.

Co zrobilibyście z pasmem 1800 MHz, jeżeli byście je zdobyli?

Nasza sieć radiowa firmy Huawei to najnowocześniejszą technologia, jaka jest obecnie dostępna na świecie. Umożliwia nam ona równoczesne wykorzystanie danego bloku częstotliwości w technologii 2G, 3G i LTE. Stacja bazowa może zależnie od pory dnia, ilości ruchu dynamicznie alokować ile pasma pracuje w standardzie GSM, a ile w standardzie LTE. Uprzedzając Pańskie pytanie, czy moglibyśmy uruchomić LTE dajmy na to dziś o północy? Oczywiście… Potrzebujemy tylko kawałka częstotliwości, bo te, które mamy wypełnione są gwałtownie rosnącym ruchem naszych klientów.

Dzięki takim rozwiązaniom, jeśli uda nam się zdobyć w przetargu pasmo 1800 MHz, to byłoby ono eksploatowane równocześnie w standardzie GSM1800 oraz LTE1800. Można przewidywać, że w ciągu dnia większa część pasma obsługiwałaby ciągle rosnący ruch głosowy 2G, a w godzinach wieczornych i nocnych prawie w całości ruch pakietowy LTE, bowiem wtedy jest on największy.

A czemu na 1800 MHz także GSM, a nie samo LTE?

Ta konieczność wspierania wielu standardów wynika ze znacznie wolniejszej migracji użytkowników do nowszych standardów niż się wszyscy spodziewali. Nikt w 2003 roku, kiedy w Polsce startowało 3G, nie przewidywał, że w 2010 roku połowa sprzedawanych telefonów będzie obsługiwała tylko standard GSM. Operatorzy muszą sobie radzić nie tylko z lawinowo rosnącą transmisją danych, ale i obsługą klientów 2G i 3G. Wolumen ruchu 2G w dalszym ciągu rośnie bardzo wyraźnie.

Przy tak dynamicznie rosnącym ruchu i przy niedoborze pasma, każdy operator dojdzie kiedyś do ściany - prędzej czy później. A to skończy się podniesieniem cen albo pogorszeniem ofert, co widać już w niektórych krajach, chociażby w USA. Ten, który ma najwięcej pasma, dojdzie do tej ściany najpóźniej - niech Pan sam sobie dopowie jak wtedy będą wyglądały udziały rynkowe.

A czy tu z pomocą nie przychodzi LTE, poprzez lepszą efektywność wykorzystania pasma?

Jeżeli ktoś ma dużo pasma, to może sobie pozwolić na wdrożenie LTE. Aby wykroić część pasma na LTE, trzeba zmniejszyć ilość pasma zaalokowanego dla innych technologii. Żeby dokonać migracji na LTE w Polsce, potrzebne są operatorom dodatkowe częstotliwości. Zresztą LTE nie rozwiązuje dzisiejszych problemów, bo jest to technologia tylko nieco bardziej spektralnie efektywna per MHz niż HSPA+. W najbliższych pięciu latach LTE jest sposobem na nieznaczne inkrementalne, ale nie fundamentalne zwiększenie efektywności.

Centertel i PTC stworzyli spółkę NetWorkS! i są zainteresowani współdzieleniem pasma. Skoro są problemy z częstotliwościami, to może pozostali na rynku operatorzy powinni pójść tę samą drogą i stworzyć NetWorks2?

Zgadzam się.

Dziękuję za rozmowę.

(wywiad autoryzowany)

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News