DAJ CYNK

Test telefonu Samsung S8600 Wave 3

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Samsung na kolejną potężną "Falę" kazał nam czekać półtora roku. I wreszcie 30 sierpnia 2011 roku Samsung zaprezentował model S8600 Wave 3. Gdy w 28 listopada 2011 roku telefon trafił na rynek okazało się, że Samsung ponownie nie przesadził z ceną - w Polsce wyniosła ona w chwili premiery 1299 zł. Przestudiowanie specyfikacji urządzenia, bazującego na 1,4-gigahercowym procesorze, z 4-calowym ekranem Super AMOLED pokrytym szkłem Gorilla Glass, wyposażonego w najważniejsze standardy transmisji bezprzewodowej, najnowszą odsłonę bada OS oznaczoną jako 2.0 i podobnie jak w modelu S8500 - ubranego w metalową obudowę, daje jeden wniosek - telefon wydaje się być warty każdej złotówki nań wydanej. Specyfikacja przypomina tę w Nokii Lumia 800, Galaxy S Plus czy Sony Ericssonie Xperia Arc S - konstrukcjach bardzo udanych. Nie sama jednak specyfikacja czyni z urządzenia dobry sprzęt.

W 2010 roku Samsung zalał rynek falami systemu bada. Jednak po modelu S8500 Wave, który zasłużenie został liderem rankingu TELEPOLIS.PL Najgorętsze telefony 2010 roku, długo była cisza. Owszem, pojawiło się kilka bardzo udanych smartfonów z niskiej półki cenowej, bazujących na bada OS. Był też S8530 Wave II - grubszy brat pierwszego Wave’a z ekranem Super Clear LCD zamiast Super AMOLED. Wszystko to jednak były modele słabsze od S8500 Wave z lutego 2010 roku. W czasach gdy androidowe highendy zmieniały się co kwartał, Samsung na kolejną potężną "Falę" kazał nam czekać półtora roku. I wreszcie 30 sierpnia 2011 roku Samsung zaprezentował model S8600 Wave 3. Gdy w 28 listopada 2011 roku telefon trafił na rynek okazało się, że Samsung ponownie nie przesadził z ceną - w Polsce wyniosła ona w chwili premiery 1299 zł.

Przestudiowanie specyfikacji urządzenia, bazującego na 1,4-gigahercowym procesorze, z 4-calowym ekranem Super AMOLED pokrytym szkłem Gorilla Glass, wyposażonego w najważniejsze standardy transmisji bezprzewodowej, najnowszą odsłonę bada OS oznaczoną jako 2.0 i podobnie jak w modelu S8500 - ubranego w metalową obudowę, daje jeden wniosek - telefon wydaje się być warty każdej złotówki nań wydanej. Specyfikacja przypomina tę w Nokii Lumia 800, Galaxy S Plus czy Sony Ericssonie Xperia Arc S - konstrukcjach bardzo udanych. Nie sama jednak specyfikacja czyni z urządzenia dobry sprzęt. Czy "Trzecia Fala" to rzeczywiście kolejna rewolucja Samsunga, która nie czyni spustoszenia w kieszeni użytkownika? Przekonajmy się. Zapraszam do lektury.

Zestaw sprzedażowy

W niewielkim pudełku znajdziemy podstawowy zestaw akcesoriów: jednoczęściową ładowarkę microUSB, przewód USB-microUSB, baterię o pojemności 1500 mAh i dokanałowe słuchawki ze złączem JACK 3,5 mm - dokładnie takie same jakie dostają użytkownicy Galaxy S II czy Galaxy Tab 7.0. Napisałbym, że brakuje przewodu TV-Out, jednak po głębszym przeszukaniu specyfikacji wygląda na to, że w ogóle brakuje wyjścia TV. Warto zwrócić też uwagę na pamięć wewnętrzną - choć producent mówi o 3 GB, to tak naprawdę na potrzeby użytkownika zostaje jedynie 1 GB. Na dobry początek "falistej przygody" warto więc zaopatrzyć się w dodatkową kartę pamięci.

Obudowa, czyli jak należy robić telefony

Telefon ma masę 127 gramów - to na tyle dużo by odczuć aluminiowo-szklaną obudowę i zarazem na tyle mało, by nie mieć jakichś specjalnych powodów do narzekań - w pełni plastikowy Samsung I9001 Galaxy S Plus ma masę o zaledwie 8 gramów mniejszą (119 gramów). Wymiary obudowy to 125,9 x 64,2 x 9,9 mm względem 122,4 x 64,2 x 9,9 mm w przypadku Galaxy S Plus, wyposażonego w dokładnie ten sam 4-calowy ekran. Pokryty szkłem Gorilla Glass ekran ma rozdzielczość 480 x 800 pikseli, co przy przekątnej 4 cali daje zagęszczenie pikseli na poziomie 233 punktów na cal. Ekran wyprodukowany został w technologii Super AMOLED z układem pikseli typu Pen Tile (dwa subpiksele na piksel zamiast trzech). Subpikseli jest tyle co w ekranie RGB o rozdzielczości 392 x 653 pikseli. W efekcie brzegi czcionek ekranowych są poszarpane i można na nich dostrzec mieniące się czerwone ziarno. Mniej detali dostrzeżemy na zdjęciach, a minimalna wielkość czytelnych czcionek np. na stronach internetowych będzie większa niż w przypadku ekranów o tej samej przekątnej, ale o klasycznym układzie subpikseli. W typowym, codziennym użytkowaniu Pen Tile zupełnie nie przeszkadza, ale już miłośnicy czytania dużej ilości ebooków na telefonie mogą poczuć się rozczarowani.



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News