Dorosły facet gra w gry dla dzieci i... mu się podoba. Mali alchemicy (recenzja)


Mali alchemicy to gra planszowa dla dzieci, w której zakochają się także zakochani gracze. Dlaczego warto dać jej szansę?

Arkadiusz Bała (ArecaS)
4
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Dorosły facet gra w gry dla dzieci i... mu się podoba. Mali alchemicy (recenzja)

„Jestem dorosły. Może i nadal oglądam bajki Disneya, a w gabinecie trzymam figurki Pokemonów, ale grać w gry dla dzieci? Do tego poziomu się nie zniżę!”

Dalsza część tekstu pod wideo

Tak myślałem kiedyś. Jak się jednak okazuje, dorosłość ma to do siebie, że w pewnym momencie spotkaniom z rodziną i znajomymi zaczyna towarzyszyć coraz większe grono młodzieży w wieku przedszkolnym oraz wczesnoszkolnym. W Scythe’a czy Terraformację Marsa człowiek w takiej ekipie raczej nie pogra, więc dojrzałem do decyzji, by dodać do swojej kolekcji jakiś tytuł typowo do grania z dziećmi.

Padło na Małych alchemików, którzy nakładem wydawnictwa Rebel trafiali właśnie na sklepowe półki. Spodziewałem się prostej gry dedukcyjnej, której zasady opanują co bardziej kumate przedszkolaki. Nie spodziewałem się natomiast tytułu, który będę chciał wyciągać na stół w towarzystwie moich dorosłych znajomych i który skutecznie przepali nasze szare komórki. Ku mojemu zaskoczeniu dostałem jedno i drugie.

I Ty możesz zostać alchemikiem!

Mali alchemicy to gra dedukcyjna, w której wcielamy się w tytułowych młodych adeptów sztuk tajemnych. Podczas zabawy będziemy ważyli eliksiry oraz próbowali rozpracować właściwości różnych składników. W ramach podstawowego wariantu rozgrywki naszym celem będzie tworzenie takich mikstur, jakie zażyczą sobie przychodzący do naszego sklepu klienci. W ten sposób zarabiamy pieniądze, które jednocześnie stanowią nasze punkty zwycięstwa.

Dorosły facet gra w gry dla dzieci i... mu się podoba. Mali alchemicy (recenzja)


Brzmi prosto, prawda? Bo i filar rozgrywki nie jest szczególnie skomplikowany. Wyzwanie polega na rozpracowaniu, z których dwóch składników możemy uzyskać taki eliksir, jakiego zażyczył sobie klient. Dostajemy więc jedną prostą mechanikę, którą bez problemu rozpracuje nawet siedmiolatek – i to do takiego stopnia, że da radę pograć na równi z dorosłymi. Ba, przypuszczam, że nawet z sześcio- czy pięciolatkami można spróbować siadać do stołu. Sukcesu nie gwarantuję, ale przypuszczam, że większość z nich spokojnie się tutaj odnajdzie.

No dobra, więc jest przystępnie. Ale co z tym wyzwaniem dla dorosłych graczy? Spokojnie – to dopiero pierwszy poziom 😉

Kampania i postępy

Kiedy po raz pierwszy otwieramy pudełko z Małymi alchemikami, naszym oczom ukazuje się zestaw podstawowym komponentów oraz sześć kartonowych pudełek. To dlatego, że gra ma strukturę kampanii. W toku zabawy i rozgrywania kolejnych partii będziemy odblokowywali kolejne poziomy, wprowadzające do zabawy nowe elementy.

Dorosły facet gra w gry dla dzieci i... mu się podoba. Mali alchemicy (recenzja)

Przykładowo, już na drugim poziomie obok wytwarzania eliksirów dostajemy drugą akcję: ogłaszanie teorii. Jeśli rozpracujemy, jakie eliksiry da się uważyć z danego składnika, możemy to publicznie ogłosić. Dostajemy w ten sposób więcej punktów niż za sprzedaż mikstur, więc warto to robić. Z każdą ogłoszoną teorią zdradzamy jednak przed rywalami dodatkowe informacje.

Sekretów z kolejnych poziomów nie mam zamiaru tutaj zdradzać, bo ich odkrywanie to frajda sama w sobie. Dodam tylko, że z każdym kolejnym pudełkiem gra coraz mocniej stawia na aspekt dedukcyjny, a sama łamigłówka robi się coraz bardziej złożona. Podczas zabawy na ostatnich poziomach zdarzało mi się po kilka minut patrzeć na moją planszę i analizować dostępne informacje przed wykonaniem ruchu, a kilkukrotnie z pełną premedytacją zdarzało mi się „mylić” tylko po to, by zmylić rywali albo skłonić ich do ujawnienia określonej informacji.

Dorosły facet gra w gry dla dzieci i... mu się podoba. Mali alchemicy (recenzja)

Nawet jeśli na ciężkich planszówkach zjedliście zęby, Mali alchemicy potrafią być tytułem mózgożernym i bardzo satysfakcjonującym. Jednocześnie jednak nigdy nie tracą na swojej przystępności. Dzięki temu, że nowe elementy wprowadzane są do zabawy stopniowo, małymi kroczkami, ich przyswojenie robi się dużo łatwiejsze. Siadając do gry z siedmiolatkiem nie odważyłbym się wyciągnąć tytułu, który przed pierwszą partią wymaga pół godziny tłumaczenia zasad. Mali alchemicy sprytnie rozbijają ten proces, dzięki czemu każdy nowy etap wymaga tylko szybkiego wprowadzenia zanim usiądziemy do zabawy.

Dorosły facet gra w gry dla dzieci i... mu się podoba. Mali alchemicy (recenzja)

A jeśli mimo wszystko trafimy na ścianę i okaże się, że któryś z wyższych poziomów jest dla nas lub dla naszych współgraczy zbyt skomplikowany albo frustrujący? Żaden problem – zawsze mamy opcję wrócić do jednego z wcześniejszych etapów. Każdy z nich działa tak samo dobrze, dzięki czemu spokojnie możemy wykorzystać system postępów jako swego rodzaju wybór poziomu trudności i dopasować grę do swoich oczekiwań. Mali alchemicy są pod tym względem bardzo elastyczni i jest to coś, czym jestem absolutnie oczarowany.

Analogowo i cyfrowo

Zresztą nie tylko tym, bo zalet jest tutaj dużo więcej. Ot, chociażby to, jak ta gra wygląda. W pudełku znajdziemy masę kolorowych elementów okraszonych „fikuśnymi” ilustracjami. To jedna z tych gier, na których naprawdę miło zawiesić oko – i to mimo specyficznego wyglądu postaci. A jakość wykonania to też pierwsza klasa – dwuwarstwowe planszetki, kafle z solidnego kartonu itd.

Dorosły facet gra w gry dla dzieci i... mu się podoba. Mali alchemicy (recenzja)


Mali alchemicy podobają mi się także za to, w jaki sposób podczas rozgrywki wykorzystywana jest aplikacja na smartfony. Bo bez telefonu faktycznie nie pogramy. Aplikacja jest niezbędna do skanowania składników i weryfikowania efektów naszych eksperymentów. Dzięki temu podczas każdej rozgrywki dostajemy inną łamigłówkę. Zmniejsza się też ryzyko oszustwa ze strony innych graczy.

Dorosły facet gra w gry dla dzieci i... mu się podoba. Mali alchemicy (recenzja)

Przede wszystkim jednak dzięki aplikacji gra staje się jeszcze bardziej przystępna. Nie musimy czytać instrukcji ani tłumaczyć wspólgraczom zasad – apka sama przeprowadzi nas przez wszystkie nowe reguły, a do tego na każdym kroku będzie nam przypominała o wszystkich drobiazgach, które normalnie mogłyby nam umknąć.

Najlepsza gra rodzinna tego roku?

Ze swojej strony jestem Małymi alchemikami zauroczony. Spodziewałem się prostego tytułu dla najmłodszych, a dostałem szalenie przystępną grę, w której absolutnie każdy znajdzie coś dla siebie. To świetna propozycja, która doskonale sprawdzi się do rodzinnego grania albo jako świąteczny prezent.


Egzemplarz recenzencki udostępniony przez wydawcę.