6G jest nam niepotrzebne. Wątpią nawet lobbyści

Stopniowo powstaje specyfikacja przyszłych sieci 6G. Będzie lepiej, to wiadomo, ale w komercyjny sens nie wierzą nawet orędownicy kolejnych „G”, jak serwis Telecoms.

Lech Okoń (LuiN)
15
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
6G jest nam niepotrzebne. Wątpią nawet lobbyści

Na początku marca opublikowaliśmy felieton poświęcony 6G i smutnej wizji konwersji usług telekomunikacyjnych. Teraz do zbliżonych w kontekście samego 6G wniosków doszedł Marcus Charles z serwisu Telecoms. W przypadku przejścia z 4G na 5G korzyść jest oczywista — nowa sieć oferuje nie tylko większą szybkość, ale i możliwość obsługi wielokrotnie większej liczby urządzeń podłączonych w tym samym czasie. To lekarstwo na zapychające się sieci i choć pewnie zaraz ktoś w komentarzach napisze „a na co mi 5G, LTE teraz mi chodzi 150 Mb/s”, warto pamiętać, że szybsze LTE to też efekt modernizacji nadajników pod 5G.

Dalsza część tekstu pod wideo

6G? A na co mnie to?

Z tym 6G ocieramy się jednak o pewne absurdy. Już specyfikacja 5G zakłada przepustowości sięgające 20 Gbps. Powiedzmy sobie szczerze — nie mamy jeszcze sposobu na racjonalne, konsumenckie wykorzystanie tak wielkich przepustowości. I co? 6G ma zaoferować do 1 Tbps — tak, 1000 gigabitów na sekundę. Coś tam przebąkują o implantach Wi-Fi i innych rzeczach, do których jest nam zdecydowanie mało po drodze na tym etapie rozwoju technologii. No absurd. To może być jeszcze interesujące dla przemysłu, a nam zwykłym zjadaczom chleba gigabit czy dwa to już i tak kilkukrotnie za dużo do szczęścia.

Ale będzie bezpieczniej. Zaraz, to teraz nie jest?

No dobrze — ale mówią też o większym bezpieczeństwie i prywatności. Ale zaraz, zaraz, przecież i 5G w tej kategorii też miało być bezpieczniejsze, a dodatkowo „na wszelki wypadek” USA wykopały, gdzie się tylko dało, firmy Huawei i ZTE z infrastruktury krytycznej. I tutaj konsumenci nie czują się na tę chwilę zagrożeni. No, chyba że powinni? Dajcie znać ludziska od 6G. W każdym razie nie, bezpieczeństwo nie będzie raczej sprzedażową dźwignią 6G.

Producenci już zacierają ręce

Jedno co jest pewne to fakt, że przy okazji premiery 6G producenci telefonów kolejny raz zapragną zedrzeć z nas podatek od nowości. Kupimy nowego Samsunga czy iPhone’a bo ma 6G na ekranie i jest lepszy. Kompletnie nie będziemy wiedzieli, co w nim jest lepszego, no ale ma 6G.

Wielkie czekanie na objawienie

Przez 5 generacji sieci komórkowych operatorzy i producenci urządzeń sprzedali nam już wszystko. Aktualnie, skoro już mamy 5G, powinniśmy oglądać jak po ulicach jeżdżą i ładnie parkują autonomiczne auta. Tak, jasne. Powinno być też wszędzie SmartCity oparte o sieci komórkowe... a nie, tym wabili jeszcze przy LTE. Macie jakiś pomysł, czym można to przyszłe 6G sprzedać?

Roi mi się w głowie VR, z niego jednak znaczna część z nas nie może korzystać z powodu szaleństw błędnika. Choroba lokomocyjna ujawnia się stale u 25 do 45% użytkowników, w tym u nawet 80% kobiet (za Gitnux, 16 grudnia 2023). Ponad 66% użytkowników kończy zabawę po 20 minutach, bo jest im już niedobrze. No nie, VR się nie nada.

Może to już faktycznie koniec fascynacji kolejnymi „G”?