Polacy czują się oszukani. Fotowoltaika coraz częściej nie działa
Czerwiec i lipiec to najlepszy okres dla fotowoltaiki. Dni są długie i słoneczne, dzięki czemu produkcja energii idzie pełną parą. Okazuje się jednak, że mamy tu coś, co można porównać do klęski urodzaju.

Prosumenci produkują w tym okresie zbyt dużo energii. To doprowadza do wzrostu napięcia w ich instalacji i... wyłączenia falownika. Tym samym ich instalacja fotowoltaiczna, która miała zapewnić im tańszą, lub wręcz darmową energię najzwyczajniej przestaje działać, nie produkując jej wcale.
Fotowoltaika nie działa w słoneczne dni
Tym samym inwestując niemałe pieniądze w OZE, nie możemy zbytnio liczyć na ich zwrot, ponieważ panele nie działają wtedy, kiedy ma to największe znaczenie. Warto dodać, że problem ten ma trzy podłoża: niedostosowana sieci energetyczna do mikroinstalacji, zbyt małe zapotrzebowanie na energię elektryczną, oraz zbyt duża liczba prosumentów na danym obszarze.



Znaczna część winy leży tutaj po stronie samych operatorów, którzy nie dbają o rozwój sieci, nawet mimo zgłoszeń. Dzieje się tak, ponieważ kiedy prosumenci zgłaszają problemy na przykład w lipcu, to kontrole pojawiają się dopiero w okolicach listopada i nie wykazują wtedy przeciążenia sieci energetycznej. Są więc uznawane za bezzasadne.
Z tego też powodu Urząd Regulacji Energetyki chce zmienić przepisy, aby kontrole były przeprowadzane częściej i znacznie szybciej. Kolejną zmianą ma być możliwość odmowy budowy mikroinstalacji. Ta decyzja sprawi, że w miejscach, gdzie jest zbyt wielu prosumentów, nie pojawią się kolejni, którzy tylko powiększą problem.
Rozwiązanie problemu
Pewnym rozwiązaniem tego problemu może być stacja zasilania, którą możemy ładować w środku dnia, żeby korzystać z jej energii wieczorem, kiedy nasza instalacja produkuje o wiele mniej prądu, a my go więcej zużywamy po powrocie z pracy.