Rosja znów wybiła sobie zęby. Tym razem o piracki szkuner

Miał być triumf rosyjskiej myśli technicznej, wyszło jak zawsze. Mimo wyraźnego polecenia Władimira Putina, firmy energetyczne, transportowe i telekomunikacyjne nie przeszły na rosyjskie oprogramowanie. Zamiast tego korzystają z pirackich wersji rozwiązań z Zachodu.

Mieszko Zagańczyk (Mieszko)
4
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Rosja znów wybiła sobie zęby. Tym razem o piracki szkuner

Sankcje nałożone na Rosję przez Zachód odciskają się na państwie rządzonym przez Władimira Putina między innymi w dziedzinie oprogramowania. Jak podaje Rzeczpospolita, na początku zeszłego roku ministerstwo rozwoju cyfrowego Federacji Rosyjskiej poleciło największym firmom z udziałem państwa przejście w obiektach infrastruktury krytycznej na rosyjskie systemy operacyjne, pakiety biurowe, programy antywirusowe i systemy wirtualizacji. Termin upłynął 1 stycznia 2025 r., ale polecanie Putina zrealizowało tylko 5 na 25 państwowych gigantów. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Firmy nie kryją, że nie są w stanie spełnić oczekiwań płynących z Kremla. Przedstawiciel holdingu energetycznego FSK-Rosseti wprost przyznaje, że będzie używał pirackiego oprogramowania zagranicznego, dopóki będzie to funkcjonalnie możliwe, czyli około 5-7 lat. Powód? Oczywiście pieniądze. Przejście na rosyjskie oprogramowanie wymaga dodatkowych finansów, a ich pozyskanie wymagałoby podniesienia taryf za energię

Podobne problemy mają inne duże firmy. Rosyjskie Koleje Żelazne oceniły, że całkowite przejście na krajowe rozwiązanie IT zajmie co najmniej pięć lat, a obecnie Rosja nie ma jeszcze możliwości technicznych, by samodzielnie przeprowadzić taką operację. Wśród gigantów przemysłowych, którzy mierzą się z tym problemem, znalazł się nawet producent samolotu Suchoj Super Jet, któremu brakuje kadr i zdolności produkcyjnych, by zrezygnować z zachodniego oprogramowania. Z kolei Gazprom Neft narzeka na luki w łączności i funkcjonalności różnych typów rosyjskiego oprogramowania.

Państwowe firmy z Rosji oceniają, że w najlepszym wypadku uda im się przejść na krajowe rozwiązania w ciągu czterech lat, ale będzie się to wiązało ze stratą wydajności i nieuzasadnienie wysokimi kosztami.