Intel na celowniku. Badane są powiązania CEO z Chinami
Senatorowie nie mają zamiaru dawać amerykańskiemu gigantowi na rynku procesorów i produkcji półprzewodników żadnej taryfy ulgowej.

Wygląda na to, że Intel ma problemy nie tylko z najnowszą litografią 18A. Lip-Bu Tan, który od niedawna kieruje jednym z największych amerykańskich gigantów technologicznych, znalazł się pod ostrzałem polityków z powodu rzekomych powiązań z chińskimi przedsiębiorstwami.
Lip-Bu Tan w przeszłości zarządzał ponad 40 chińskimi firmami
Jak donosi agencja prasowa Reuters, republikański senator Tom Cotton wysłał list do zarządu Intela, w którym wyraził "zaniepokojenie bezpieczeństwem i integralnością operacji Intela oraz ich potencjalnym wpływem na bezpieczeństwo narodowe Stanów Zjednoczonych".



Frank Yeary, przewodniczący rady nadzorczej u Niebieskich, został zapytany m.in. o to, czy zarząd firmy był świadomy wezwań sądowych kierowanych do firmy Cadence w okresie, gdy Lip-Bu Tan był jej szefem oraz jakie działania zostały podjęte, by przeciwdziałać ewentualnym zagrożeniom.
Zdaniem Toma Cottona skoro Intel korzysta z federalnych programów wsparcia, ma obowiązek zagwarantować, że nie utrzymuje żadnych powiązań z Komunistyczną Partią Chin. Nie są to bezpodstawne obawy, bo w przeszłości Tan zarządzał ponad 40 firmami z Chin oraz posiadał mniejsze udziały w ponad 600 przedsiębiorstwach.
Większość inwestycji Tana pochodziła z jego funduszu venture capital - Walden International. W świetle obecnego prawa nie jest nielegalne, by amerykańskie podmioty inwestowały w Chinach, o ile Departament Skarbu USA nie umieści ich na czarnej liście. W przypadku Tana nie ma mowy o takich restrykcjach, więc z punktu widzenia prawa pozostaje on "czysty".
Mimo to nie umyka uwadze nagła zmiana tonu w amerykańskich mediach wobec Intela. To może sugerować, że firma powinna wzmocnić swoje działania wizerunkowe i lepiej przygotować się na nadchodzące wyzwania w obszarze polityki i komunikacji.