Test telefonu Meizu MX4
Nowe marki smartfonów wyrastają na polskim rynku jak grzyby po deszczu. Zwykle są to jednak jedynie kupowane hurtowo telefony z nadrukiem na obudowie wedle uznania zamawiającego. A już z nowymi markami urządzeń z górnej półki do czynienia mamy niezwykle rzadko. Taka wyjątkowa sytuacja miała miejsce dwukrotnie od początku 2015 roku - najpierw z modelem MX4 pojawił się Meizu, bohater poniższej recenzji, a chwilę później dołączył do niego OnePlus z modelem One.
Nowe marki smartfonów wyrastają na polskim rynku jak grzyby po deszczu. Zwykle są to jednak jedynie kupowane hurtowo telefony z nadrukiem na obudowie wedle uznania zamawiającego. A już z nowymi markami urządzeń z górnej półki do czynienia mamy niezwykle rzadko. Taka wyjątkowa sytuacja miała miejsce dwukrotnie od początku 2015 roku - najpierw z modelem MX4 pojawił się Meizu, bohater poniższej recenzji, a chwilę później dołączył do niego OnePlus z modelem One. Chińskie nowości dostać można w Polsce w cenie poniżej 1300 zł, a przy tym oferują one specyfikacje, których nie powstydziłyby się i telefony dwukrotnie droższe.
O Meizu słyszy się w koło, że mocno czerpie z designu Apple'a czy Samsunga, jednak po dwóch tygodniach z MX4 w mojej głowie pozostał obraz urządzenia zupełnie różnego od propozycji wymienionych producentów. Sprzętowo MX4 to prawdziwe cacko, do którego ręce same się wyciągają. Programistycznie... no właśnie. Tu już aż tak różowo nie jest. Ale żeby nie zniechęcać, od razu powiem o bardzo miłej niespodziance - akumulator z powodzeniem wytrzymuje 2-3 dni pracy. Zapraszam do lektury.
Spis treści:
- Wstęp
- Zestaw
- Specyfikacja
- Design i ergonomia
- Nietypowy wyświetlacz
- Flyme OS - chińska wizja Androida
- Podstawowe funkcje telefoniczne i zasięg
- Akumulator
- Zaskakująco duża wydajność
- Internet i nawigacja satelitarna
- Aparat fotograficzny
- Multimedia
- Podsumowanie
- Wady i Zalety
- Przykładowe zdjęcia i filmy wykonane Meizu MX4
Co warto dodać, ekran oferuje automatyczną regulację jasności, a umieszczony nad nim czujnik zbliżania wygasza wyświetlacz w czasie rozmowy. Choć wydają się to sprawy oczywiste, często w chińskich "produkcjach" się o nich zapomina - Meizu nie zapomniał. Po testach jasności ekranu rzuciło mi się w oczy nieprecyzyjne wyskalowanie suwaka. W połowie skali jasności uzyskujemy już niemal idealnie ciemną czerń (0,05 nitów), ale niestety w parze ze spadkiem jej jasności, w dół intensywnie spada ogólna jasność ekranu, która osiąga góra 38,54 nita. Konkurenci oferują od 150 do nawet przeszło 300 nitów w połowie skali, tymczasem regulacja jasności MX4 to operowanie właściwie tylko górnej połowie paska.
Flyme OS - chińska wizja Androida
Flyme OS nie jest prostą nakładką na Androida 4.4.4 - bliżej mu ideologicznie do zaawansowanych wariacji na temat systemu Google'a, takich jak coraz bardziej uniezależniający się CyanogenMod czy platforma Nokia X. To, co zbliża Flyme'a do w/w to brak certyfikacji Google'a. Teoretycznie Google nie zezwala na fabryczne instalowanie aplikacji firmy w telefonach Meizu, a w szczególności sklepu z aplikacjami Google Play. W praktyce jednak komplet aplikacji jest zainstalowany w sprzedawanych telefonach, a instalowanie nowych programów nie wiąże się z żadnymi dodatkowymi czynnościami ze strony użytkownika - wygląda to dokładnie tak samo, jak na każdym innym telefonie z Androidem. Trudno jednak powiedzieć na jak długo ten stan zostanie utrzymany. W razie czego pakiet Google'a można doinstalować też ręcznie.
Pod względem ergonomii w interfejsie zastosowano uproszczenie znane z telefonów i tabletów marki Huawei. Nie ma zasobnika aplikacji i wszystko, co instalujemy w telefonie ląduje bezpośrednio na pulpitach. Oczywiście możemy wrzucić co rzadziej używane programy do katalogów. Uproszczenie to nie poszło jednak aż tak daleko jak w iOS, gdzie pomiędzy ikonami programów nie da się umieścić widżetów - tu te jak najbardziej są dostępne. Pierwszy kontakt z menu nie budzi większych problemów z obsługą. Owszem, jest tylko jeden przycisk pod ekranem, ale za każdym razem, gdy przydałby się przycisk wróć czy ustawień, na ekranie wyświetlają się dodatkowe ikonki. Meizu zrealizował swój pomysł idealnie i absolutnie nie można mówić tu o spadku ergonomii. Wręcz pokusić można się o mówienie o jej wzroście, bo jednak przesunięte do góry przyciski (zamiast pod ekranem) łatwiej dosięgnąć kciukiem.
Przeglądanie raptem trzech i to nie do końca zapełnionych pulpitów jasno pokazuje, że producent nie przesadził ze zbędnymi dodatkami. Potwierdzają to też wskazania wolnego miejsca - 11,61 GB z 16 GB to rewelacyjny wynik np. na tle Galaxy S4, gdzie zostawało go poniżej 9 GB. Nie zabrakło przy tym elementów kluczowych, takich jak budzik, kalkulator, stoper, minutnik (nawet z profilami do gotowania jajek), kalendarz, dyktafon czy menadżer plików. Mamy też instrukcję obsługi, która okazuje się jedynie skrótem do anglojęzycznego pliku PDF... W katalogu system, tym razem już w języku polskim, znajduje się natomiast aplikacja Wskazówki. Możemy się w niej nauczyć dodatkowych gestów obsługiwanych przez poszczególne aplikacje czy poznać funkcje zainstalowanego oprogramowania. Przewodnik jest świetny szkoda tylko, że na animowanych ekranach telefonu wyświetlają się napisy po chińsku (pod nimi jest polski opis).


Wybierając ikonkę Personalizacja wita nas monit, że obecnie dostępna jest treść jedynie w języku chińskim, a inne języki będą dostępne wkrótce. Gdy jednak zdecydujemy się wejść, zaleje nas długa lista motywów interfejsu, wraz z pakietami ikon. Pomijając kwestie językowe, biblioteka dodatkowych skórek jest imponująca. Personalizacja to generalnie mocna strona Flyme OS i tym samym testowanego Meizu MX4. Nic nie stoi na przeszkodzie, by na ekranie poziom naładowania akumulatora prezentowany był w procentach, a tuż obok niego pojawiała się aktualna szybkość połączenia z Internetem w KB/s lub MB/s. Dostępny jest asystent jazdy, który odczytuje numery dzwoniących telefonów czy treść SMS-ów, mamy możliwość ustanowienia automatycznego wyłączania się i włączania telefonu o ustalonych godzinach dla każdego dnia tygodnia, a do tego niezależny od niego automat DND filtrujący wszystkie połączenia za wyjątkiem numerów znajdujących się na białej liście - również o określonych godzinach i ustalonych przez nas dniach tygodnia. Nie zabrakło też licznika transferu danych, zliczającego niezależnie dane Wi-Fi i pakietowe, wraz z możliwością ustalenia miesięcznego limitu czy oddzielnego wyłącznika danych w roamingu. Grzebiąc głębiej w ustawieniach znalazłem nawet obsługę Chromecasta'a Google'a, czyli bezprzewodowego przesyłania obrazu na telewizor. Oszczędzanie energii działa w trzech trybach... ale nie musiałem go w ogóle włączać by uzyskać zadowalający czas pracy, o czym za chwilę. Zsuwając panel powiadomień dostajemy dostęp do szeregu kontrolek, z których 5 widocznych jest cały czas, a reszta po rozwinięciu listy. Kolejność ikon można zmieniać, sami więc ustalamy co ma być cały czas pod ręką - latarka, tryb wibracji, a może funkcja mobilnego hotspotu?
Ponarzekać można nieco na Ustawienia. Wyglądają one bardzo estetycznie, a znajdującą się z lewej strony kolumnę ikon można rozszerzyć w prawo, by zobaczyć opis tekstowy kategorii. Trochę gorzej wyglądają natomiast opisy poszczególnych kontrolek wewnątrz danej kategorii. O ile na chińskie znaki miejsca jest tu aż za dużo, o tyle przy polskojęzycznym menu często nie wiemy, co tak właściwie uruchamiamy, bo opis jest obcięty w połowie. To jedno z tych miejsc w menu, które wymagają jeszcze sporej pracy zanim staną się wygodne dla polskiego użytkownika.
Drugim problematycznym elementem interfejsu jest klawiatura QWERTY. Niby wszystko jest na swoim miejscu, nawet jest dostęp do kolekcji emotów, ale z bliżej niewyjaśnionej przyczyny wyświetlają się jedynie wielkie litery i trudno dociec czy wcisnęliśmy shift, czy o nim zapomnieliśmy (wprowadzany tekst ma właściwą wielkość znaków, ale na przyciskach nie zmieniają się jak ma to miejsce u konkurencji). Do tego mamy alternatywną klawiaturę Flexy. Nie należy się jej bać, to znany projekt, który do poprawy pisowni wykorzystuje zarówno pobrany słownik (aplikacja wymaga konfiguracji), jak i naszą historię słów z SMS-ów, Gmaila, Twittera czy Facebooka. Klawiatura ma bardzo efektowny, minimalistyczny design, a po poprawieniu pisowni nie dodaje polskich znaków. O ile preinstalowany TouchPal X to absolutna porażka, to już Flexy może się podobać. Bilans jest na zero, a byłby na plus... gdyby Meizu nie wywalił przy tym oryginalnej klawiatury Google'a.
Podsumowując, dostajemy bardzo wysoką rozdzielczość, zimne kolory, nieprzyjemny szum, gdy tylko niebo się zachmurzy, niezły tryb makro, powolny, nie zawsze skuteczny tryb panoramy i czekają nas spore utrudnienia przy zdjęciach w pomieszczeniach. Szału nie ma.
Nagrania wideo w rozdzielczości 4K (30 fps) cechuje bardzo duża szczegółowość obrazu i przepływność rzędu 43 Mb/s. Dźwięk nagrywany jest z przepływnością 125 kb/s i częstotliwością próbkowania wynoszącą 48 kHz, ale niestety ma tylko jeden kanał (mono). A przecież telefon ma dodatkowy mikrofon... Pomimo braku optycznej stabilizacji, która szczególnie przy nagraniach wideo pokazuje swój pazur, stabilność nagrań z Meizu MX4 nie odbiegała jakoś specjalnie od tych ze stabilizowanego LG G3. Podobnie jednak jak przy zdjęciach, efekt końcowy mocno psuła zimna kolorystyka kadrów. Sporo da się poprawić w programach do obróbki wideo, ale przecież nie każdy musi wiedzieć jak z nich korzystać i mieć czas na takie zabawy.
Multimedia
Cechą wspólną dla odtwarzacza wideo i muzyki jest... brak wyszukiwania plików w pamięci wewnętrznej telefonu. Jeśli te nie znajdą się w odpowiednich katalogach, obie aplikacje uparcie twierdzą, że multimediów nie mamy. Dotyczy to nawet filmów nagranych aparatem fotograficznym, które jak najbardziej widoczne są w aplikacji galerii. Galeria natomiast "nie widzi" żadnych plików wideo, które nie zostały nagrane aparatem i koło się zamyka. Szczęśliwie ikona Dokument na pulpicie prowadzi nas do pełnego menadżera plików i w razie potrzeby możemy poprzesuwać nasze zbiory do odpowiednich folderów. Możliwe jest też po prostu uruchomienie pliku wideo czy muzycznego z poziomu tego menadżera w danej lokalizacji. Odtwarzacz wideo radzi sobie z większością popularnych formatów plików i nawet skompresowany samodzielnie plik wideo 4K nie stanowił dla niego problemu. Bardzo podoba mi się obsługa gestów przesuwania palcem po ekranie (góra-dół) dla regulacji głośności - na lewej jego stronie i dla regulacji jasności na jego prawej stronie. Meizu chwali się, że jego smartfon obsługuje aż 2048 poziomów jasności podświetlenia, więc z wyregulowaniem obrazu do warunków nocnych problemu nie ma. Miłym akcentem jest też możliwość oglądania filmów w przesuwającym się nad innymi elementami menu okienku.
W przypadku odtwarzacza muzycznego pierwszą niemiłą niespodzianką był brak obsługi plików WMA. Gdy już dostarczyłem pliki we właściwym formacie i do odpowiedniego folderu, okazało się, że odtwarzacz ma zgrabny, szybki interfejs i komplet najważniejszych funkcji we właściwym miejscu. Trochę rozczarowują raptem 4 predefiniowane ustawienia equalizera, a i suwaków mogłoby być więcej (jest 5). Na pochwałę zasługuje natomiast Dirac HD Sound, który według zapewnień producenta nie jest jedynie efektem dźwiękowym, lecz bardziej rozbudowaną personalizacją pod określony model słuchawek. Na liście znalazły się słuchawki do iPhone'a oraz kilka modeli słuchawek marek Audio-Technica i Sennheise. Różnice w brzmieniu są odczuwalne i nawet z innymi słuchawkami, niż wymienionych producentów da się tutaj nieco podkręcić brzmienie. Patrząc na wyniki labów zagranicznych serwisów, wydawać by się mogło, że dostajemy idealnie czysty dźwięk, bez zniekształceń i z pięknie odwzorowaną skalą, od najniższych tonów po wysokie częstotliwości. I rzeczywiście, niby dało radę usłyszeć wszelkie drobne szczegóły dobrze znanych mi utworów, które w słabszych telefonach często umykały. Całościowo jednak dźwięk był jak dla mnie nieco zbyt surowy i względem mojego ulubionego, ciepłego brzmienia, tutaj odczuwałem nadmiar tonów wysokich. Inaczej mówiąc, surówka z lekka "zalatuje" iPodem ;-). To już jednak detale, które można z łatwością dograć zewnętrznymi aplikacjami. Meziu MX4 jest głośny, oferuje czyściutki, dynamiczny dźwięk i bardzo dobrze czuje się w elitarnym gronie najlepszych na rynku pod względem audio telefonów.
Osoby dokładnie studiujące specyfikację telefonu z pewnością dopatrzyły się braku radia FM. Jednak najbardziej bolesny może być dla mobilnych melomanów i kinomanów brak czytnika kart pamięci. Posiłkować można się co prawda specjalnym przewodem, do którego podłączymy pendrive, ale do zastosowań multimedialnych najlepiej będzie po prostu dołożyć do telefonu z 32 GB pamięci wewnętrznej (1499 zł).