Test telefonu Huawei P9

Wobec modelu P9 miałem ogromne oczekiwania. Tutaj nie mogło być żadnej taryfy ulgowej. W końcu trzeci producent smartfonów na świecie musiał udowodnić, że jest w stanie zaprezentować urządzenie, które postawimy na równi z najsilniejszą konkurencją. Pierwsze benchmarki napawały optymizmem.

Arkadiusz Dziermański (orson_dzi)
57
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Test telefonu Huawei P9

Flagowe smarfony Huawei z serii P towarzyszą mi już od 2013 roku i modelu Ascend P6. Pierwsze urządzenie miało masę wad, spowodowanych głównie przez ogromne problemy z przegrzewaniem się. P7 był już zdecydowanie lepszy, wydajniejszy, ładniejszy, ale z kolei strasznie niefortunnie wykonany z bardzo łatwo rysującego się szkła. Model P8 był jego idealnym rozwinięciem. Dużo lepiej, niemalże perfekcyjnie wykonany, wyraźnie wydajniejszy, z niespotykanym dotąd aparatem. W zasadzie miał wszystko, ale pomimo znikomych wad nie można było go stawiać na równi z ubiegłorocznymi flagowcami.
Wobec modelu P9 miałem ogromne oczekiwania. Tutaj nie mogło być żadnej taryfy ulgowej. W końcu trzeci producent smartfonów na świecie musiał udowodnić, że jest w stanie zaprezentować urządzenie, które postawimy na równi z najsilniejszą konkurencją. Pierwsze benchmarki napawały optymizmem. Potem pojawiły się informacje o podwójnym aparacie stworzonym we współpracy z Leicą. Po pierwszych testach okazało się, że to jedne z najlepszych aparatów jakie trafiły do smartfonów. W końcu Huawei P9 trafił w moje ręce i... zobaczcie sami czy sprostał oczekiwaniom.

Nowy sprzęt w starym opakowaniu

Huawei postanowił zrezygnować z eleganckiego, plastikowego pudełka znanego z modelu P8 i postawił na białą tekturę, taką samą w jaką pakowany był Ascend P7. Pudełko jest eleganckie, wręcz dostojne, ale do czasu. Niemiłosiernie szybko zbiera kurz i robi się brudne. To zdecydowanie nie było dobre posunięcie, no ale ważniejsze jest wnętrze. W środku, obok smartfonu, znajdziemy białe akcesoria - jednoczęściowy zestaw słuchawkowy z pilotem, kabel USB i ładowarkę przystosowaną do standardu szybkiego ładowania. Oprócz tego dostajemy zestaw instrukcji i kluczyk do otwierania gniazda kart. Zestaw należy uznać za kompletny.

<: F2673 :>

Obudowa jak dzieło sztuki

Pierwsze zdjęcia, które pojawiły się po premierze P9 nie spowodowały u mnie "opadu szczęki". Dziwnie zaokrąglone krawędzie, paskudnie odseparowana od reszty część aparatu, dziura z czytnikiem linii papilarnych... P8 był ładniejszy - pomyślałem. Wszystko to zmieniło się po wzięciu smartfonu do ręki i ostatecznie opad szczeki był. Nie tylko u mnie. Nie spotkałem osoby, która nie byłaby zachwycona wyglądem P9. Dziwnie zaokrąglone krawędzie okazały się idealnie dopieszczone i na swój sposób wyróżniają się na tle innych modeli, część aparatu nie odstrasza, lecz przyciąga uwagę wyglądając naprawdę ciekawie, tylko czytnik linii papilarnych... ot dziura jak dziura. Zdecydowanie można by ten element lepiej wkomponować w obudowę.

Do samej konstrukcji za moment wrócimy, zobaczmy najpierw rozmieszczenie elementów. Z przodu obudowy mamy oczywiście wyświetlacz, pokryty szkłem 2.5D Gorilla Glass 4, delikatnie zaokrąglonym na krawędziach obudowy. Pod ekranem połyskuje napis Huawei, z kolei u góry umieszczony został przedni aparat, głośnik rozmów oraz czujnik zbliżeniowy i oświetlenia. W głośniku schowana została dioda powiadomień, która w bardzo efektowny podświetla chroniącą go siatkę. Na prawym boku umieszczono przyciski regulacji głośności i pokryty nieregularną fakturą przycisk blokady ekranu, z kolei na prawy bok trafiła szuflada kart(y) SIM i karty pamięci, zamiast której możemy włożyć drugą kartę SIM. Na górnej krawędzi znajdziemy wyłącznie otwór mikrofonu, a na dolnej gniazdo Jack 3,5 mm, drugi otwór mikrofonu, port USB typu C oraz głośnik zewnętrzny. Z tyłu obudowy, obok wspomnianego wcześniej aparatu (z dwoma obiektywami) i czytnika linii papilarnych, widnieje logo producenta, informacje o aparacie oraz dwie, dwukolorowe diody lampy błyskowej.

Dalsza część tekstu pod wideo

Smartfon ma wymiary 145 x 70,9 x 7 mm i jest tym samym delikatnie węższy oraz grubszy od ubiegłorocznego modelu, zachowując przy tym identyczną masę 144 gramów. Konstrukcja jest bardzo dobrze wyważona i P9 sprawia wrażenie lekkiego, a dzięki zaokrąglonym krawędziom wydaje się optycznie mniejszy, co szczególnie chwali sobie żeńska część odbiorców. Zdecydowanie jest to najbardziej poręczny smartfon z górnej półki i nawet osoby z mniejszymi dłońmi bez problemu obsłużą go jedną ręką. Obudowa została zrobiona wręcz perfekcyjnie. Mamy tutaj jedną, zwartą, idealnie spasowaną i wyciętą bryłę wykonaną ze szkła i metalu, która jest lekka i delikatna, ale z drugiej strony wzbudza zaufanie swoją solidnością. Tym, czego nie widać na zdjęciach prasowych są bardzo cienkie, białe, poziomo biegnące pasy w części nad i pod wyświetlaczem oraz w części aparatu, co dodatkowo potęguje pozytywne wrażenie z odbioru konstrukcji.

Pomimo zachwytów nad obudową Huaweia P9, jest jedna rzecz, z którą Chińczycy po raz kolejny sobie nie poradzili. Jest nią szkło. Po dramatycznie rysującym się P7 oraz Honorze 6 miałem nadzieję, że problem ustąpił wraz z modelem P8. Niestety tutaj ponownie powraca. Telefon noszę zawsze w przedniej kieszeni spodni, bez dodatkowych bonusów w postaci kluczy czy drobnych, a rysy na obudowie i co najgorsze, powierzchni chroniącej aparat, pojawiły się w zastraszającym tempie.

Ekran... bo nie samą rozdzielczością człowiek żyje

Wbrew panującym na rynku trendom, Huawei nie postawił w P9 na ekran o rozdzielczości QHD. Zamiast tego dostajemy zwykłe FullHD (1920 x 1080 pikseli) wykonane w technologii IPS. Pomimo wydawać by się mogło niezbyt imponujących parametrów, to co widzimy na ekranie robi świetne wrażenie. Wyświetlacz jest bardzo jasny i czytelny w każdych warunkach. Oferuje praktycznie maksymalne kąty widzenia, żywe i nasycone kolory, zachowując przy tym biel, która nie wpada w kolor żółty i dobrą czerń. Wszystko to w połączeniu z zaokrąglonym szkłem na przednim panelu powoduje, że wyświetlane elementy robią wrażenie, jakby miałby zaraz wyskoczyć z ekranu.

Huawei dodatkowo udoskonalił automatyczne podbicie jasności panelu poza pomieszczeniami. W poprzednich modelach obserwowaliśmy wyraźny skok jasności, który co prawda bardzo pozytywnie wpływał na czytelność, ale traciły na tym wyświetlane kolory. Tutaj przeskok nie jest tak gwałtowny. Kolory nie tracą swoich właściwości, a czytelność obrazu pozostaje na wysokim poziomie. Dodatkowo na tle innych tegorocznych flagowców, P9 zdecydowanie wyróżnia się pod względem czytelności ekranu w ostrym słońcu.

Szybko, później ciepło... i coraz wolniej

W swoich flagowych smartfonach Huawei konsekwentnie stawia na autorskie procesory i nie inaczej jest w przypadku modelu P9. Trafił do niego układ Kirin 955 z ośmiordzeniowym procesorem taktowanym zegarem 2,5 GHz, z grafiką Matli-T880 MP4, wspierany przez 3 GB pamięci RAM, a dla użytkownika przewidziano tutaj 32 GB pamięci, której w praktyce otrzymujemy ok 25 GB. Na wybranych rynkach dostępny jest też wariant urządzenia z 4 GB pamięci RAM i 64 GB pamięci wewnętrznej.

Na pierwszy rzut oka P9 działa bez najmniejszych zarzutów. Idealnie płynny interfejs, szybkie otwieranie stron internetowych, w końcu też flagowiec Huawei jest konkurencją dla innych producentów pod względem benchmarków. Oprócz tego, nie ma obecnie na Androidzie gry, z którą P9 by sobie nie poradził. A grać aż się chce, ponieważ bardzo dobry ekran dostarcza dużo pozytywnych wrażeń podczas rozgrywki.

Niestety wyraźnie występuje tutaj zjawisko tzw. throttlingu, czyli smartfon przesadnie nagrzewa się i żeby chronić wrażliwe na temperaturę podzespoły, takie jak akumulator, spowalnia rdzenie procesora. Tym samym, po dwóch generacjach serii P, Huawei cofnął się do modelu Ascend P6. Na szczęście nie mamy tutaj do czynienia z mobilnym piecykiem jak w tamtym przypadku, ale mimo wszystko różowo nie jest. W zależności od tego co aktualnie robimy, na pierwsze efekty przegrzewania musimy poczekać raz dłużej, a raz krócej. W przypadku bardziej wymagających gier jest to kwestia 10-15 minut, przy Internecie 20-30 minut, podobnie jest z filmami. Smartfon wyraźnie traci swoją wydajność, gry zaczynają gubić klatki, a ekran przygasa. W przypadku ręcznego, sztywnego ustawienia jasności na 100% spada ona do 80%, po kilkunastu sekundach wraca do stanu wyjściowego, a później co 2-3 minuty sytuacja się powtarza. Można powiedzieć - nie jest źle, w końcu P6 przygasał o dobre 50% i ciężko było utrzymać go w rękach, ale dzisiaj taka sytuacja nie może mieć miejsca we flagowym produkcie czołowego producenta smartfonów.

Benchmarki 3D Mark GFXBench 3.1 Geekbench 3 AnTuTu Zapis danych (MB/s)
Ice Storm
Unlimited
Manhattan T-Rex Singlecore Multicore 5.x
onscreen 1080p onscreen 1080p
2016
Apple iPhone SE 29202 3577 2482 3348 4559 2554 4425 b.d. 23,1
HTC 10 27310 964 1957 2965 5132 2352 5114 73553 32,8
Huawei P9 19647 601 534 1566 1488 1612 6142 70547 34,1
LG G5 28545 1047 1842 2986 4102 2324 4807 72537 28,8
Samsung Galaxy S7 (G930F) 28522 943 1713 2961 4704 2134 6476 80050 41,2
Sony Xperia X 18052 643 589 1902 1747 1487 3890 61026 25,8
2015
HTC One M9 20681 1459 1337 2475 2283 913 3385 48387 29,2
Huawei P8 11739 398 338 668 562 856 3381 42465 22,6
LG G4 18410 580 921 1381 1936 1125 3556 48716 39,3
Samsung Galaxy S6 Edge+ 24312 412 911 2094 3200 1398 4795 69625 35,3
Sony Xperia Z5 Compact 26549 2616 1237 3255 3240 1315 3829 67211 28,1
Pokaż więcej


Benchmarki 3D Mark GFXBench 4.x AnTuTu
Sling Shot
1080p
Car Chase 6.x
onscreen 1080p
Apple iPhone SE 2954 bd. bd. 125526
HTC 10 2461 592 1062 139604
Huawei P9 1259 285 260 96765
LG G5 2599 621 1041 128305
Samsung Galaxy S7 (G930F) 2155 465 899 127951
Sony Xperia X 1375 352 317 78368
Sony Xperia Z5 Compact 2549 1386 689 69334
Pokaż więcej

Android dla estetów






Nowe aplikacje telefoniczne


czarnej listy




emoji
buziek


emoji


Usuń


Łączność, Internet, dualSIM




throttling






dual stand by




Muzyczne rozczarowanie










#OO Aparat wisienką na torcie




"W"w opisie matrycy poprzednika oznacza dodatkowe piksele, które nie zajmują się kolorem, tylko zwiększają czułość w trudnych warunkach oświetleniowych. Tym razem jednak Huawei zamiast dodatkowych pikseli, dał całą matrycę. Jeden z aparatów ma sensor pozbawiony z filtru Bayera i dzięki temu rejestruje wyłącznie czarnobiałe zdjęcia, ale z dostępem do trzykrotnie większej ilości światła. O ich niesamowitej dynamice tonalnej i świetnej pracy w trudnych warunkach oświetleniowych za chwilę, warto natomiast już teraz wspomnieć, że gdy oba aparaty pracują w tym samym czasie możemy emulować używanie różnych przysłon. W zależności od wielkości otworu przysłony (w telefonach jest on z reguły stały), zmienia się głębia ostrości sceny. Huawei P9 pozwala wybrać punkt ostrości i w czasie rzeczywistym kontrolować ostrość pozostałych elementów. To nieoceniona funkcja przy robieniu portretów czy zdjęciach makro - ostrość jest jedynie na interesującym nas obiekcie, a tło rozmywa się w efektowny sposób. Co więcej, w każdym momencie możemy wrócić do już zrobionego zdjęcia i zmienić stopień rozmycia tła czy uczynić je ostrym w każdym punkcie. Konkurencyjne telefony oferują jedynie namiastkę tej funkcji, bazującą na serii zdjęć i najlepiej korzystania ze statywu. W przypadku P9 jest on zbędny, a rozmycia są o wiele bardziej precyzyjne i efektowne.

Aplikację aparatu nasza redakcja oceniła jako zdecydowanie najwygodniejszą spośród zastosowanych w tegorocznych flagowcach. Jej obsługa jest bardzo intuicyjna i bardzo szybko można zapamiętać, że przesuwając ekran od lewej krawędzi wywołamy dostępne tryby, przesuwając go od prawej krawędzi wywołamy ustawienia, z kolei taki sam ruch z dołu w górę otworzy tryb manualny. Oprócz tego na ekranie zawsze znajdziemy najważniejsze skróty dla każdego z trybów. Pomimo tego, że jestem zwolennikiem maksymalnego upraszczania aplikacji aparatu, tutaj ogrom dostępnych opcji w żaden sposób nie przeszkadzał. Oprócz trybów, które znajdziemy w większości topowych smartfonów, takich jak tryb poklatkowy, upiększanie portretów, panorama czy oddzielny tryb do dokumentów, P9 oferuje również tryb zdjęć czarno-białych korzystający z monochromatycznej matrycy i malowanie światłem.

Jakość wykonywanych zdjęć stoi na bardzo wysokim poziomie. Co prawda nasz tegoroczny fotopojedynek pokazał, że P9 w niektórych aspektach nie jest liderem rynku, ale jednak nie umniejsza to jego bardzo dużym możliwościom. Szczegółowy opis możliwości aparatu Huaweia P9 w porównaniu z innymi tegorocznymi smartfonami znajdziecie w poniższym foto-teście 7 flagowych smartfonów. Tutaj postanowiłem skupić się na szczegółach, które można zauważyć po dłuższym obcowaniu ze smartfonem.

Zobacz: Fotopojedynek - ocena redakcji - cz.1
Zobacz: Fotopojedynek - głosy Czytelników

Aparat w P9, to przede wszystkim ogromna frajda z robienia zdjęć. Bez względu na to, jakie obecnie panują warunki, można nim zrobić bardzo dobrej jakości fotografie, z których będziemy naprawdę zadowoleni. Na początek to, co daje nam obecność drugiego aparatu, czyli zabawa głębią ostrości. Jeszcze żaden smartfon nie oferował tak dużych możliwości w zakresie rozmycia tła przy skupieniu się na elementach na interesującym nas planie. Zdjęcia w trybie makro potrafią zrobić na oglądających olbrzymie wrażenie, podobnie jak portrety, kiedy to eksponujemy osobę na zdjęciu nadając dalszym planom artystycznego rozmycia. Wszystko to w czasie rzeczywistym za pomocą jednego prostego suwaka. Oprócz tego każde zdjęcie, które wykonamy w trybie głębi ostrości możemy później modyfikować w Galerii. Za pomocą takiego samego suwaka możemy ustawić poziom rozmycia już po zrobieniu fotografii, a każdą wprowadzoną zmianę zapisać jako nowy plik.

Drugi aparat, jak już wspominałem, rejestruje wyłącznie obraz czarno-biały. Wykonane w ten sposób zdjęcia, to zdecydowanie coś, czego jeszcze w smartfonach nie było. Fotografie mają niepowtarzalny klimat, a dodatkowo można w ten sposób wyeksponować szczegóły, których w kolorze nie bylibyśmy w stanie uchwycić. Szczególnie dobrze wychodzą zdjęcia robione delikatne pod światło, wszelkiego rodzaju elementy metalowe i połyskujące oraz robione w trudnych warunkach oświetleniowych.

Tryb malowania światłem i zdjęć nocnych, to elementy, które dały mi najwięcej zabawy podczas korzystania z modelu P8. Przyznam, że brak matrycy RBGW wzbudził u mnie delikatne obawy, czy aby na pewno w P9 wykonane w ten sposób zdjęcia nie będą gorszej jakości i czy uda się tutaj uzyskać tak samo dobry poziom doświetlenia. Jak się okazało, jest dużo lepiej niż przed rokiem. Amator nie powie, że zdjęcie zostało zrobione smartfonem, a i profesjonalny fotograf będzie musiał się zastanowić czy nie jest z lustrzanki. Niestety niezbędne jest tutaj zaopatrzenie się w statyw, ale dla osiągniętych efektów - zdecydowanie warto. Smugi światła jadących samochodów lub innych poruszających się obiektów robią niesamowite wrażenie, podobnie jak zdjęcia w trybie nocnym. Możemy postawić na całkiem skuteczny tryb automatyczny, jak i ręcznie, bez żadnych obaw ustawić maksymalny czas naświetlania. W tej drugiej opcji na ekranie będziemy widzieli coraz jaśniejszą scenę i gdy uznamy, że efekt jest już zadowalający przerwać naświetlanie. Zdjęcia nocne nie są idealne, bywa że dominuje w nich żółta barwa, jednak mimo wszystko gra kolorów jaką otrzymujemy naprawdę powala.

Tym, co jeszcze warto zauważyć w aparacie jest możliwość skutecznego wychwytywania wszelkiego rodzaju smug i rozbłysków światła. Odbijające się słońce na rozgrzanym asfalcie lub światła odbijające się w kałużach po deszczu są wyłapywane nieporównywalnie lepiej od każdego smartfonu, z którym miałem do tej pory do czynienia.

Oczywiście aparat nie jest bez wad i tutaj można przyczepić się do delikatnego zniekształcania geometrii twarzy podczas robienia selfie, braku automatycznego trybu HDR czy też sporadycznie pojawiającym się, małym "kropkom" na obrazie (wewnętrze odblaski optyki, ujawniają się głównie przy silnym słońcu, w stopniu nie większym niż u konkurentów), ale nie są to rzeczy, które w jakikolwiek sposób zabierają radość z robienia zdjęć. I tak można też określić aparat w P9 - jako jedną, bardzo dobrą zabawę. Prostota obsługi i łatwość w uzyskaniu dobrej jakości zdjęć powodują, że każdy może tutaj poczuć się jak fotograf. I taka powinna być definicja dobrego aparatu w smartfonie.

Do omówienia pozostała nam jeszcze kwestia filmów. Niestety P9 jako jedyny z tegorocznych flagowców nie oferuje nagrywania w rozdzielczości 4K. Zamiast tego dostajemy nagrywanie w rozdzielczości FullHD przy prędkości 30 lub 60 klatek na sekundę oraz 720p w zwolnionym tempie - 120 klatek na sekundę. W kwestii filmów P9 nie jest już tak mocny, jak w przypadku zdjęć. Filmom, szczególnie na tle bardzo silnej konkurencji, brakuje szczegółów, na obrazie często pojawiają się widoczne szumy, które mocno nasilają się przy pogarszającym się oświetleniu. Pochwały należą się za dobre kolory i kontrast, a także za płynność i brak problemów z ostrością. Nagłe rozmycia obrazu zdarzają się bardzo rzadko. Szkoda, że zabrakło możliwości nagrywania filmów czarno-białych dodatkowym aparatem - jasne nagranie B&W byłoby przecież lepsze, niż zaszumiona ciemność u konkurentów ;-).

Akumulator na dobę intensywnej pracy

Za zasilanie w Huaweiu P9 odpowiada litowo-jonowy akumulator o pojemności 3000 mAh. Bez problemu pozwala on na pełny dzień pracy z dwoma kartami SIM, przy 20-30 minutach rozmowy, 150-200 SMS-ach, godzinie muzyki na słuchawkach, godzinie gier i Internetu oraz sporadycznych zabawach i aparatem. Wszystko to przy maksymalnym podświetleniu ekranu, aktywnej synchronizacji poczty, pogody i komunikatora oraz bez dodatkowych opcji oszczędzania energii. Przy takim użytkowaniu wieczorem zostawało mi jeszcze co najmniej kilkanaście procent naładowania akumulatora. Przy aktywnej jednej karcie SIM i podobnym obciążeniu co wieczór zostawało około 30% naładowania akumulatora. Warto też zaznaczyć, że mało który smartfon do tej pory pozwalał mi na tak długie udostępnianie Internetu przez Wi-Fi. P9 bez problemu radził sobie z tym przez 6-8 godzin, schodząc przy tym do 20-30% stanu naładowania.

Huawei chwali się funkcją szybkiego ładowania, jednak jego specjalna ładowarka (nieco większa i cięższa od standardowej) oferuje jedynie 10 W (natężenie 2 A przy napięciu 5 V). W ciągu 30 minut jesteśmy w stanie naładować za jej pomocą akumulator o 40%. U konkurentów zwykle dostajemy "szybsze" 15 W, a w przypadku Lenovo i modelu Moto X Force nawet 25 W.

Podsumowanie










  • wyraźne zjawisko throtllingu (telefon zwalnia i ekran lekko przygasa by walczyć z temperaturą),
  • szklane elementy obudowy łatwo się rysują,
  • ograniczone możliwości Wi-Fi Direct,
  • brak nagrywania filmów w rozdzielczości 4K,
  • słaba jakość dźwięku na fabrycznych słuchawkach.

  • bardzo dobry, jasny wyświetlacz,
  • wykonanie i wymiary obudowy,
  • aparat,
  • mimo wszystko bardzo dobra wydajność,
  • wysoka jakość rozmów,
  • zadowalający czas pracy na 2 kartach SIM,
  • duża liczba dostępnych motywów.






Zdjęcia wykonane aparatem wbudowanym w telefon:






















panorama