Do naszych testów trafił Sharp Aquos EQ6, różniący się od modelu EQ7 kolorem ramki i jej elementami wykończenia. Można więc przyjąć, że sprawdziliśmy oba modele. Producent obiecuje jakość premium za rozsądne pieniądze. Sprawdźmy, jak wywiązał się z tego niełatwego zadania.
Tegoroczna seria EQ firmy Sharp zawiera czarną linię EQ6 i srebrną EQ7. W obu przypadkach ramy telewizorów wykonane zostały z aluminium, postawiono na właściwie goły Android TV 11 bez nakładki Google TV, matryce wykonane są w technologii QLED (dającej lepsze odwzorowanie kolorów za sprawą warstwy nanokryształów), a za nagłośnienie odpowiadają dwudrożne głośniki harman/kardon. Wśród złączy warto wymienić 4 porty HDMI (2.1, jest eARC), dwa porty USB, złącze optyczne i słuchawkowe, CI+, Ethernet i nawet czytnik kart microSD. Naturalnie jest też Wi-Fi czy łączność Bluetooth.
Jak przystało na wyższy segment, w zestawie otrzymujemy dwa piloty — podstawowy i smart, z obsługą asystenta głosowego. Pomimo jednak wyższego pozycjonowania, ceny są zaskakująco niskie (stan na dzień publikacji testu):
Cieniutkie ramki górna i boczne oraz ażurowa stopa nadają urządzeniu lekkości. Co warto przy tym dodać, na nasze testy trafił model Sharp 55EQ6 i mimo mniejszej skali niż ta, którą dają modele 65 i 75 cali, ramki również i tutaj są niezauważalne. Wyjątkiem jest rzecz jasna dolna krawędź ekranu, gdzieś jednak trzeba było zmieścić dwudrożne głośniki harman/kardon z obsługą Dolby Atmos i dts:X, łącznie z Virtual:X. To namiastka soundbara, która zwyczajnie potrzebowała tego miejsca. Warto odnotować, że wersja czarna i srebrna różnią się wzorem na maskownicach głośników. Niby subtelny detal, lecz dla estetów może mieć znaczenie.
Stopka telewizora przykręcana jest bardzo nietypowo, bo korzystamy ze złącza VESA 200x200 mm. Jej centralny charakter sprawia, że telewizor może stać na nieco węższym meblu niż szerokość telewizora, bez ryzyka zsuwania się bocznych stopek.
Pozytywne wrażenie kontynuowane jest po początkowej konfiguracji (widoczna na filmie), bo natychmiast zauważalna jest korzyść płynąca z panelu QLED — głębsza czerń i bardziej soczyste kolory.
Android TV można kochać, można nienawidzić, ale nie można przejść obok niego obojętnie. Przede wszystkim jest to platforma o dłuższym wsparciu niż rozwiązania konkurencyjne. Nie należy obawiać się, że za dwa czy trzy lata nagle przestanie nam działać np. Netflix czy HBO Max. Samo menu wymaga przyzwyczajenia, jeśli jest dla kogoś nowością, ale na plus działa tutaj powszechność jego stosowania zarówno u szeregu producentów telewizorów, jak i we wszelkich przystawkach telewizyjnych.
Pierwsza konfiguracja telewizora i przegląd funkcji menu:
Względem telewizorów Xiaomi dostajemy od Sharpa znacznie szersze możliwości kontroli parametrów obrazu i jego kalibracji, ale też trudno mówić tutaj o jakiejś przesadzie — łatwo się w tym wszystkim odnaleźć. Cieszą też w pełni używalne tryby standardowe — nie ma sytuacji np. desperackiego szukania czegokolwiek z naturalną bielą, bo wszystkie tryby są zbyt niebieskie (a to u Xiaomi się zdarza). Ze słabej matrycy bicza nie ukręcisz, zapewne więc jest to też efekt zastosowanego w telewizorze panelu QLED. W skrócie, błyskawicznie dochodzimy do wniosku, że jeśli nawet pojawiły się jakieś oszczędności, to nie będą one nam spędzały snu z powiek.
Wracając do interfejsu, nie licząc ustawień dźwięku i obrazu oraz sprzętowych skrótów na pilotach do popularnych platform VoD, Sharp nie zasypuje użytkownika niczym, a już na pewno zbędnymi aplikacjami. Tradycyjnie wchodzimy do sklepu Google'a i wybieramy z tysięcy aplikacji tylko to, co jest dla nas istotne. Nie nastawiajmy się jednak na jakiś ogrom gier itp., bo dla użytkownika zostaje 4,3 GB (rozszerzalne kartą pamięci). To w sam raz, by zainstalować wszystkie dostępne w Polsce apki VoD i jeszcze zostało trochę miejsca. Jeśli zaś chcesz przekształcić niskim kosztem telewizor w konsolę, zainstaluj Google Stadia i podłącz pada Bluetooth.
Samo menu działa bardzo szybko i nie zauważyłem jego spowolnienia nawet po zainstalowaniu długiej listy aplikacji. Zastosowany czterordzeniowy procesor wspierany 2 GB pamięci RAM robi po prostu swoje, podobnie jak np. w Chromecascie 4. Sprawdził się u mnie też moduł Wi-Fi i pomimo natłoku urządzeń (dekodery, konsole) pod telewizorem, nie zdarzały się problemy z transmisją (Orange Funbox 6).
Źródło zdjęć: wł.