Lepszy i tańszy niż poprzednik. Honor Magic 7 Pro - pierwsze wrażenia
Honor Magic 7 Pro pod koniec października zadebiutował w Chinach. Na początku roku ma pojawić się w Polsce. I co tu dużo mówić – ten flagowiec chińskiego producenta może być niezwykle atrakcyjną propozycją na swojej półce.

Już poprzednik, czyli Honor Magic 6 Pro zdobył sporo naszego uznania. Nad jego zaletami, ale i wadami rozpisywał się nie tak dawno Arek. Tym razem Telepolis.pl, jako jedna z trzech redakcji w Polsce miała okazję zobaczyć przedpremierowo najnowsze dziecko chińskiego producenta z Shenzhen, i to w samej siedzibie głównej. O tym jak wygląda produkcja telefonów Honora pisałem już nieco w tym miejscu. Teraz chciałbym się bardziej skupić na tym jakie są moje pierwsze wrażenia po spotkaniu z Honor Magic 7 Pro.
Trzy bezpieczne kolory
Wizualnie, na pierwszy rzut oka dużo się nie zmienia. Podobnie jak u poprzednika mamy więc wyświetlacz o przekątnej 6,8 cali. Sam wygląd obfituje w ładne krągłości, które dodają mu elegancji. Ten styl podkreślają też moim zdaniem wersje kolorystyczne. W Europie będą to Bryzowy Błękit, Cienista Księżycowa Szarość oraz Czerń (w Chinach jest więcej). Każdy z nich zdecydowanie ma swój szyk, ale też i chłód, więc niestety pod tym kątem nie wszedł w moje gusta. Doceniam jednak, że kolory mają lekki gradient, co wybija je nieco z szuflady bezpiecznej, ale i nudnej stylizacji.



Na tyłach znajdziemy ponownie dość sporą wyspę fotograficzną – tym razem widać w niej ułożone symetrycznie cztery oczka, przy czym według informacji, które udało mi się zdobyć w Shenzhen, tylko trzy z nich są aparatami, a czwarty ma być czujnikiem. Jak się sprawują? Cóż, o tym za chwilę. Wracając jeszcze na moment do kwestii zewnętrznego wykonia, to Honor chwali się też pięcioma gwiazdkami w testach SGS Certyfication pod kątem wytrzymałości wyświetlacza Magic 7 Pro na upadki oraz spełnianiem normy IP69.
AI jak Mamba – każdy musi ją mieć
Zanim przejdziemy dalej, chciałbym tu dodać ważną uwagę. Telefon, który otrzymałem na kilka godzin w Shenzhen był wersją przygotowaną na rynek chiński. Modele na rynek europejski mogą się nieco różnić – także pod kątem poprawek w funkcjonowaniu smartfonu – bądź co bądź od jego pierwszej premiery miną ponad 2 miesiące.
A skoro już o czasie mowa… Ten rok minął nam zdecydowanie pod kątem producentów smartfonów i laptopów, którzy co chwilę chwalili się swoimi funkcjami AI jakby wprowadzali je co najmniej kilka lat przed konkurencją, choć wcale nie byli pierwsi, a większość jeśli nie wszystkie te opcje już znaliśmy od tych, którzy byli szybsi. I choć Honor także uderzał podczas prezentacji Magic 7 Pro w te podniosłe tony, to jednak doceniam, że producent wyszedł trochę poza bańkę moich oczekiwań.
Mam tu na myśli przede wszystkim opcję Zakreśl by wyszukać, która ma umożliwić nam wykorzystanie zaznaczonego fragmentu bezpośrednio w 150 najpopularniejszych aplikacjach na świecie. Prosta, drobna rzecz, ale na dłuższą metę może okazać się strzałem dziesiątkę. O ile z tym rozwiązaniem połączone zostaną także lokalne, popularne apki.
Inny bajer to sterowanie smartfonem za pomocą naszego wzroku. Owszem, to nie pierwsze takie rozwiązanie, ale dla miłośników gadżetów jak znalazł. Do tego także system rozpoznawania deep fake’ów, czyli filmów, w których ktoś podszywa się pod zazwyczaj znane osobistości. No i już bardziej tradycyjnie – tłumacz na żywo, choć niestety Honor wypada tu dużo słabiej niż konkurencja. Język polski, tak jak i wiele innych z Europy, nie będzie na razie dostępny.
Co kryje w sobie Honor Magic 7 Pro?
Jeśli chodzi o wnętrze, to możemy spodziewać się naprawdę dobrych wyników. Niestety nie byłem w stanie przeprowadzić pełnego pakietu naszych testów, co przy chińskiej wersji tego smartfona i tak moim zdaniem mijało się z celem. Natomiast w środku znajdziemy nowy, superwydajny układ Snapdragon 8 Elite, co pozwala śmiało zakładać, że wydajność będzie bardzo dobra. Z innych elementów wyposażenia, które stoją pod znakiem zapytania, są także akumulatory. Na ten moment nie wiadomo jaka pojemność będzie znajdować się w europejskich modelach.
Wiadomo za to co znajdziemy w aparatach. Mamy tu trzy jednostki – 2 razy po 50 Mpix w modułach z obiektywem standardowym i ultraszerokokątnym oraz 200 Mpix w module uzbrojonym w teleobiektyw. Ten ostatni oferuje też 3-krotny zoom optyczny oraz aż 100-krotny zoom cyfrowy. Do tego dobry czujnik i wysoka rozdzielczość przekładają się w większości przypadków na naprawdę rewelacyjne zdjęcia. Diabeł jednak tkwi czasem w szczegółach, bo te, co chociażby widać przy największych zbliżeniach, są uzupełniane przez sztuczną inteligencję nie zawsze z idealnym efektem. Choć to jednak zdecydowana mniejszość. Reszta zaś naprawdę cieszy oko.
Same zdjęcia można też potem poddać dość zaawansowanej obróbce, chociażby poprzez usuwanie wybranych elementów czy generowanie dodatkowego fragmentu zdjęcia, podobnie jak widzieliśmy to już wcześniej u innych. Mam jednak wrażenie, że działało to lepiej niż przynajmniej u niektórych przedstawicieli konkurencji.
Honor ma w końcu asa w rękawie?
Poprzednik, czyli Magic 6 Pro cierpiał w Polsce przede wszystkim na problem wysokiej, by nie napisać zawyżonej ceny. Tym razem jest szansa, że będzie lepiej. Mimo niezaprzeczalnego skoku jakości w postaci nowego układu Snapdragon według informacji, które udało mi się zdobyć cena ma być niższa, niż w przypadku poprzednika tego flagowca, a więc wyniesie mniej niż 5999 zł. A dzięki naprawdę dobremu wykonaniu, na które co najwyżej można lekko pokręcić nosem w niektórych aspektach tylko jeśli jesteście perfekcjonistami, Magic 7 Pro może okazać się bardzo atrakcyjną pozycją.
Honorowi taka karta w rękach bardzo się przyda, jeśli naprawdę chce na dobre odzyskać dawną popularność w Polsce. Dziś jest raczej tylko kolejną firmą z Chin, która produkuje telefony – Magic 7 Pro dowodzi, że jest to opinia krzywdząca. Dlatego gdy zadebiutuje na początku roku w naszym kraju nie skreślajcie go zbyt szybko, bo może Wam przejść obok nosa coś, co ostatecznie może bardzo Was zadowolić.