Piekło zamarzło. Nintendo pyta fanów o zdanie w kwestii kontrowersyjnych kartridży
Kartridże Game-Key wywołały ostrą dyskusję w sieci. Większość podchodzi do nich niezwykle krytycznie, a nieliczni dostrzegają ich liczne zalety.

Mimo to wywołało to tak wielką burzę, że Nintendo postanowiło rozesłać użytkownikom Nintendo Switch 2 w Japonii ankiety. W nich znajdują się trzy pytania, które można określić jako pytania sugerujące. Brzmią one następująco:
- Czy wiesz, że w pakiecie z oprogramowaniem Nintendo Switch 2 znajduje się karta z kluczem do gry, zwana „Game Key Card”?
- Czy wiesz coś o cechach kart Game Key? Zaznacz wszystkie znane Ci odpowiedzi.
- Po przeczytaniu powyższego wyjaśnienia, gdybyś chciał kupić oprogramowanie i dostępna byłaby karta z kluczem do gry lub wersja do pobrania, którą byś wybrał? Wybierz właściwą odpowiedź.
Wojna o kartridże Game Key Card
Wygląda to raczej na próbę uświadomienia użytkownikom czym tak w ogóle są Game Key Cardy. I to, że one nie tworzą problemu, a są jego rozwiązaniem. Otóż na pierwszego Switcha jest wiele gier, które teoretycznie wyszły w formie fizycznej, ale tak naprawdę kartridż zawierał w nich tylko cześć plików, a cała reszta była pobierana z serwerów Nintendo.



Trudno tu więc mówić o wersji fizycznej, skoro po wyłączeniu serwerów te będą tylko bezużytecznymi kawałkami elektroniki. Problem w tym, że nie było nigdy wiadomo do końca, które z nich mają całą grę na sobie, a które nie. Kartridże Game Key Card rozwiązują ten problem i uczciwie zaznaczają, że w tym konkretnym nośniku gry nie znajdziemy.
I oczywiście: kupując fizyczną kopię gry, chcielibyśmy, żeby ta faktycznie znajdowała się na nośniku i zadziałała na oryginalnej konsoli nawet za 20 lat niezależnie, czy Nintendo będzie w ogóle istniało. Rozumiem więc i popieram nagonkę na deweloperów za to, że zbyt chętnie sięgają po to rozwiązanie. Jednak krytyka samych Game Key Cardów jest kontrproduktywna: te zwracają uwagę na problem, ale nie są jego przyczyną.