DAJ CYNK

Telefon nie nasłuchuje, żeby dobrać reklamy, ale Spotify wkrótce może zacząć

Anna Rymsza (Xyrcon)

Bezpieczeństwo

Spotify będzie rozpoznawać nastrój na podstawie mowy

Czy telefon nasłuchuje, żeby wysyłać Ci lepsze reklamy? Nie, to mit. Przynajmniej na razie. Spotify planuje z tego, co i jak mówimy, określać wiek, płeć i nastrój, by lepiej dopasować muzykę.

Dalsza część tekstu pod wideo
 

Nawet bez podsłuchiwania naszych rozmów reklamy, które trafiają do nas podczas przeglądania stron internetowych, są podejrzanie trafione. Spotify chce iść o krok dalej i poznawać nie tylko demografię użytkowników, ale też cechy osobowości i chwilowy stan emocjonalny. Spotify sugeruje, że może proponować spersonalizowane treści (mogą to być zarówno reklamy, jak i playlisty i podcasty) na bazie cech użytkownika, a tych domyśli się z głosu.

Aktualnie Spotify (i podobne usługi) uczą się gustu użytkowników przez zadawanie pytań, a potem podsuwanie mediów podobnych do już polubionych i unikanie tych nielubianych. Ten proces jest jednak żmudny i z punktu widzenia użytkownika uciążliwy na świeżo założonym koncie. Nie ma nic pasjonującego w wybieraniu, kogo ewentualnie bym posłuchała, z listy losowo wybranych artystów, których większości nawet nie znam i chyba poznać nie mam ochoty.

Zobacz: Audiobooki na Spotify? Serwis testuje nową usługę

Na pomoc ma przyjść rozpoznawanie mowy. Podobno sposób mówienia i barwa głosu mają zdradzić kim jestem, jak się czuję, ile mam lat i tak dalej. Innymi słowy, dostarczymy aplikacji sygnał audio, zawierający głos i dźwięki otoczenia, wydając polecenie głosowe.

Analiza tych danych (intonacji, rytmu, akcentów i tym podobnych cech mowy) w połączeniu z informacjami akustycznymi po analizie probabilistycznej (w patencie mowa o ukrytym modelu Markowa) ma zebrać metadane o próbce dźwiękowej. One z kolei pozwolą przypisać nastrój użytkownika do jednej z kategorii. Posłużyć do tego może na przykład drzewiasty schemat podziału emocji Parrotta, ale pewnie skończy się na czymś znacznie prostszym.

Po tym zabiegu Spotify zajrzy także do swoich normalnych źródeł – do historii słuchania, polubionych albumów i obserwowanych wykonawców, a w końcu także na profile znajomych, by dobrać jak najlepszą muzykę do aktualnego nastroju. Wszystko to będzie musiało stać się w ciągu sekundy, bo kto by dłużej czekał na muzykę z apki?

Opis techniki analizy głosu brzmi bardzo ciekawie i obiecująco, ale widzę kilka wad. Po pierwsze, już teraz czuję, że Spotify zamyka mnie w pewnej „bańce” muzycznej, z której muszę się o własnych siłach wyrywać. Obawiam się, że ten mechanizm nie pomoże.

Zobacz: Spotify też podnosi ceny

To jednak błahostka w porównaniu do potencjalnych naruszeń prywatności. Dość wspomnieć, że firma pracuje także nad geotagowanymi reklamami, dostarczanymi zależnie od położenia użytkownika. Przy okazji analizy dźwięków Spotify może wnioskować, kiedy słucham muzyki w parku, czy bardziej się cieszę jadąc do Warszawy czy z Warszawy i czy się denerwuję, gdy słyszę rozmowę innych osób.

Nawet jeśli Spotify tylko eksperymentuje (w końcu od patentu do produktu prowadzi długa droga), w końcu powstanie asystent głosowy zdolny rozpoznawać emocje użytkownika i sytuację, w której się znajduje. Myślę, że to tylko kwestia czasu.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Spotify

Źródło tekstu: Music Business Worldwide