Każdy, kto ma dostęp do strony gabinet.gov.pl, mógł sprawdzić całą historię przepisywanych leków danemu pacjentowi. Wystarczyło mieć jego PESEL.
Kilka tygodni temu wybuchła afera, gdy ówczesny Minister Zdrowia publicznie (na Twitterze) ujawnił, jakie leki i przez jakiego lekarza przepisano jednemu z pacjentów. Ostatecznie doprowadziło to do jego dymisji i poważnych wątpliwości o dane Polaków.
Niedługo później Minister Cyfryzacji Janusz Cieszyński zapewniał, że nasz dane są w pełni bezpieczne. Dostęp do nich ma tylko wąskie grono osób i nie ma wśród nich polityków. Okazuje się, że nie jest to do końca prawda. Niektórym wystarczył PESEL pacjenta, aby sprawdzić całą historię przepisywanych mu recept — informują Fakty TVN.
Wystarczyło mieć dostęp do strony gabinet.gov.pl oraz PESEL pacjenta, aby poznać całą historię przepisywanych mu recept. To jednak nie koniec. Wśród informacji znajdywała się nie tylko lista leków, ale także konkretne daty, kiedy zostały one przepisane, a także czy zostały wykupione. Oprócz tego dostępne są też adresy zamieszkania pacjentów.
Zdaniem Jakuba Kosikowskiego z Naczelnej Rady Lekarskiej problem pojawił się mniej więcej 2 tygodnie temu. Zgrywa się to z momentem, w którym rząd na szybko przygotował nowe przepisy dotyczące wypisywania recept na leki opioidowe i psychotropowe.
Wszystkiemu winne jest specjalne pole "zgoda pozyskana od pacjenta lub sytuacja zagrożenia życia", które może zaznaczyć lekarz. Po nim wszystkie dane stoją dla niego otworem. W praktyce dostęp do wrażliwych danych na temat wszystkich Polaków ma każdy lekarz w Polsce, co oczywiście nie powinno mieć miejsca.
O sprawie został poinformowany już Minister Cyfryzacji. Natomiast aktualna Minister Zdrowia — Katarzyna Sójka — odmówiła komentarza.
AKTUALIZACJA:
Ministerstwo Zdrowia postanowiło zablokować dostęp do danych. Więcej dowiesz się TUTAJ.
Zobacz: Rząd bierze się za kierowców. Można nawet stracić auto
Źródło zdjęć: Shutterstock
Źródło tekstu: Fakty TVN24