Netflix nie wyklucza, że w przyszłości może, wzorem chociażby Microsoftu, oferować w ramach subskrypcji gry na pecety i konsole. Ba, ponoć pierwsze decyzje w tej sprawie już zapadły.
Komentując na gorąco ostatni raport finansowy, włodarze Netfliksa jasno dali do zrozumienia, że potrzeba im nowych, mocnych tytułów. Czego jednak nie da się wykluczyć, być może prawdziwym asem atutowym wcale nie będą filmy ani seriale, lecz wysokobudżetowe gry. Jak wyznał dyrektor operacyjny Greg Peters, spółka nie wyklucza takiej możliwości, a wprost przeciwnie – snuje plany i podjęła już nawet pierwsze kroki na drodze do ich materializacji.
Peters podczas czwartkowej sesji Q&A z inwestorami stwierdził, że jest przekonany o świetlanej przyszłości wszystkich usług abonamentowych w rozrywce, a podparciem tej tezy mają być ruchy Microsoftu.
Przypomnijmy, firma z Redmond co najmniej od 2019 roku intensywnie pozyskuje deweloperów i wydawców gier, by później oferować ich produkcje w ramach usługi Game Pass. Wydała już m.in. 7,5 mld dol. na ZeniMax Media, nabywając w ten sposób łącznie dziewięć studiów, a jeśli sądy nie staną okoniem, to wkrótce dopisze do tej listy Activision Blizzard za astronomiczną sumę blisko 70 mld dol.
Netflix cieszy się z przejęcia Activision Blizzard przez Microsoft, bo zdaniem firmy jest to żywy dowód na to, że model subskrypcji sprawdza się na rynku rozrywki – mówił Greg Peters. Co jednak najciekawsze, przedstawiciel chce, aby i jego firma poszła podobną ścieżką.
Jesteśmy otwarci na licencjonowanie i dostęp do dużych, rozpoznawalnych franczyz gier. I myślę, że już w nadchodzącym roku zobaczycie pewną próbkę (...) Będziemy eksperymentować i spróbujemy kilku rzeczy, choć powiedziałbym, że w dalszej perspektywie skupiamy się bardziej na dobrach powiązanych ze światami, postaciami i historiami, które budujemy w innych miejscach, rozszerzających niejako te historie
– oświadczył Greg Peters
Zauważmy, Netflix zdołał już postawić pierwsze kroki na rynku gier, ale na razie wyłącznie w sektorze mobilnym. W 2021 roku przejął w tym celu m.in. dewelopera Oxenfree Night School Studio, który wydziergał mu dwie produkcje na licencji serialu "Stranger Things", dostępne teraz w ramach subskrypcji.
Z zapowiedzi Petersa wynika jednak, że spółka z Los Gatos nie chce ograniczać się do smartfonów i tabletów, mając z tyłu głowy również większe produkcje. Dyrektor generalny Netfliksa, Reed Hastings, od razu zapewnił, że mowa o pozycjach absolutnie najlepszych w swej kategorii.
Czyżby więc Netflix naprawdę rozważał tworzenie i oferowanie gier? Niewątpliwie byłoby to jakimś rozwiązaniem dla problemu topniejącej liczby nowych kont, na który firma coraz częściej się skarży. W tej chwili ma blisko 222 mln aktywnych abonentów i jak sama zauważa, dochodzi do limitu kinomanów. Rzecz jasna, pojawienie się w ofercie gier pozwoliłoby dotrzeć do nieeksploatowanej dotąd grupy odbiorców, którzy nieszczególnie interesują się serialami, ale graniem już tak.
Dla kontrastu wspomniany Game Pass ma 25 mln subskrybentów. Niestety, nie ma wiarygodnych danych zestawiających wzajemną przenikalność obydwu usług, ale można być pewnym, że nie jest ona 100-procentowa.
Jeszcze tylko pytanie, jakie dokładnie gry zamierza serwować Netflix, bo udane produkcje tworzone na filmowych licencjach policzyć można na palcach jednej ręki. Doświadczonego pracownika tartaku. Ale to już problem netfliksowych księgowych i analityków.
Źródło zdjęć: Shutterstock (sitthiphong)
Źródło tekstu: Seeking Alpha, oprac. własne