DAJ CYNK

Afera rekrutacyjna – ujawniamy kulisy. Polskie uczelnie wciąż w średniowieczu

Michał Świech

Felietony

Afera rekrutacyjna. Polskie uczelnie zalane falą wulgaryzmów

Zima co roku zaskakuje drogowców. Jak się okazuje internetowa rejestracja kandydatów na studia równie często zaskakuje uczelnie wyższe. W tym roku były to Uniwersytet Śląski i Uniwersytet Gdański.

Dalsza część tekstu pod wideo
 

Polska to naprawdę nowoczesny kraj. Czasami tego nie zauważamy, bo w naturalny sposób bardziej zauważamy to co nie działa niż to co działa. Do drugiego przyzwyczajamy się bardzo szybko. Trzeba jednak pamiętać, że Polska ma na przykład bardzo rozwiniętą infrastrukturę bankową czy szybki Internet.

Lubimy narzekać na cyfryzację państwa, ale aplikacje takie jak mObywatel czy wszystkie e-urzędy i załatwianie w nich spraw plasuje nas w europejskiej czołówce. Jeszcze lepiej sprawa wygląda z płatnościami bezgotówkowymi. W większości miejsc możemy płacić czym chcemy - gotówka, karta płatnicza, przeróżne płatności mobilne czy BLIK. Wyprzedzamy tym samym masę krajów Europy Zachodniej. Z Niemcami i Włochami (no dobrze, oni to południowa) na czele.

Skoro nawet u pani Halinki na targu możemy zapłacić prawą dziurką nosa, to oczekujemy, że tak samo będzie to wyglądało w przypadku uczelni wyższych. Cyfryzacja na uczelnie dociera w bardzo różnym tempie. Moją alma mater jest Uniwersytet Opolski. Jeszcze roczniki przede mną miały legitymacje studenckie wyglądające jak te szkolne, ja już miałem plastikową kartę z czipem. W czasie moich studiów zniesiono fizyczne indeksy i pozbyto się absurdalnego wymogu fizycznego chodzenia po wszystkich uczelnianych urzędnikach, by dawali pieczątki pozwalające kończyć studia. Poprzednicy musieli mieć taką z administracji akademika, nawet jak nigdy w nim nie postawili stopy.

Uniwersytet Opolski był nieco z tyłu pod tym względem w porównaniu do większości polskich uczelni. Ale jadąc na Erasmusa do francuskiego Dijon miałem wrażenie cofnięcia się w czasie. Tyle papierów, jakich się wtedy nadrukowałem to nie musiałem nosić nigdy wcześniej i później. Jak przez semestr uczyłem francuskie studentki jako lektor polskiego, to musiałem mieć nawet poświadczenie z polskiej spółdzielni mieszkaniowej, że mnie znają (!).

Afery przy rekrutacji mają tradycję. Oto Uniwersytet Wrocławski i UMCS

Niestety, historia o cyfryzacji polskich uczelni wcale nie ma dobrego zakończenia. Okazuje się, że polskie uczelnie wyższe mają problem z czymś, do czego powinny być doskonale przygotowane. Z rekrutacją na studia. Regularnie od lat powtarzają się te same problemy na różnych polskich uczelniach. Rekrutacja na studia to coś, co dzieje się co rok i uczelnie wyższe powinny mieć opanowane do perfekcji.

Uniwersytet Wrocławski afera

Nasza historia zaczyna się w 2009. Wtedy jeszcze nie na wszystkich uczelniach wszystko było scyfryzowane. Wtedy to 20 osób było studentami europeistyki na Uniwersytecie Wrocławskim tylko przez 3 dni. Okazało się, że jeden z pracowników uczelni pomylił algorytm przy obliczaniu wyników. Studenci zostali skreśleni z listy, a jedyne co dostali to krótkie przepraszam.

Wtedy Uniwersytet Wrocławski zresztą słynął z różnych pomyłek. Trochę wcześniej na tamtejszym wydziale filologicznym miała miejsce afera ze stypendiami. Jednocześnie tamtejsi wydziałowi wykładowcy byli nadzwyczajnie zajęci walkami o stołki pomiędzy sobą nawzajem, a jedna z wyrzuconych pracownic naukowych napisała nawet nawiązującą do tego książkę.

W 2015 podobna historia wydarzyła się na lubelskim Uniwersytecie Marii Skłodowskiej-Curie. Co wydarzyło się na UMCS? Otóż kilkoro studentów zostało przyjętych na lingwistykę stosowaną z językami angielskim i rosyjskim mimo braku spełnienia wymogów. Okazało się, że konieczna była matura z rosyjskiego, ale system przepuścił kilka osób bez niej. Studenci złożyli papiery, byli już oficjalnie na liście studentów. Dopiero po czasie uczelnia zorientowała się co się stało. Trzeba jednak przyznać, że UMCS zachował klasę: studenci dostali ofertę przeniesienia na zwykłą anglistykę.

Myślicie, że teraz jest lepiej? Ani trochę. W tym roku popis dały Uniwersytet Śląski oraz Uniwersytet Gdański. 

A w tym roku? Uniwersytet Śląski... 

W przypadku Uniwersytetu Śląskiego wiemy o problemie dotyczącym anglistyki ze specjalizacją w języku koreańskim. W dalszej części artykułu pojawi się uproszczone określenie koreanistyka. To bardzo mały kierunek, ale mocno oblegany. Nie ma się co dziwić. Korea Południowa słynie z potężnego przemysłu rozrywkowego. K-dramy, K-pop i manhwy. Sama Korea Południowa jest też w gronie największych inwestorów zagranicznych w Polsce.

Informowaliśmy często o inwestycjach LG (pod Wrocławiem) i SK Innovation (w województwie śląskim). Dosłownie w ostatnich dniach dowiedzieliśmy się o kontraktach na koreańskie czołgi i samoloty szkolno-bojowe. Część uzbrojenia powstanie w Polsce. 

Uniwersytet Śląski afera 2022

W tym roku o 25 miejsc na kierunku ubiegały się 252 osoby. Uniwersytet Śląski przyjął... wszystkie. Przynajmniej najpierw. Kandydaci na tegoroczne studia w rozmowie ze mną wspominali, że najpierw w ogóle nie dało się dostać do wyników, a potem dostawali informację o przyjęciu na studia. Dopiero w nocy system internetowej rejestracji kandydatów zaczął pokazywać poprawne wyniki. Niektórzy dopiero następnego dnia zobaczyli zmienioną informację o wyniku rekrutacji.

Co się wtedy stało? Zapytałem Uniwersytet Śląski. Oczywiście nie zabrakło dość ogólnikowych formułek typu Uniwersytet Śląski w Katowicach z ogromną staranności co roku przygotowuje się do rekrutacji na studia.  W końcu przedarłem się przez autolaurki typu Pracownicy Uniwersytetu są osobami bardzo zaangażowanymi w pracę co z pewnością mogą potwierdzić kandydaci na studia w naszej Uczelni.


Tyle sami zadowoleni kandydaci. Oddajmy jeszcze raz głos przedstawicielom UŚ: W dniu ogłoszenia wyników wystąpiła koniunkcja kilku niekorzystnych czynników, których skutkiem była zaistniała sytuacja. Podstawowym problemem było ograniczenie dostępności systemu spowodowane bardzo dużą liczą zapytań od kandydatów na studia. Skumulowanie ogłoszenia wyników dla cieszących się bardzo dużym zainteresowaniem kierunków studiów, spowodowało sytuację zbliżoną do ataku DDoS.

To wszystko brzmi naprawdę sensownie, jest tylko jeden kłopot. Rekrutacja dzieje się co roku, UŚ dokładnie wie jakie kierunki cieszą się największą popularnością. Koreanistyka jest jednym z nich. Rzecznik UŚ przyznał sam, że jedną z metod na zaradzenie problemowi będzie ogłoszenie wyników na różne kierunki w różnych godzinach. 

Na to UŚ mógł wpaść sam szybciej. Jednak nieuczciwe by było przypisanie całej winy uczelni. Wystąpiły bowiem czynniki, które nie wystąpiły w poprzednich latach. Jednym z nich na przykład okazał się być Krajowy Rejestr Matur KremSIO, który umożliwił pobranie wyników matur tylko dla kandydatów zdających maturę w 2021 i 2022 roku. 

Uniwersytet Śląski postanowił też, że w przyszłym roku system IRK zostanie zastąpiony nowym. Obecny jest rozwiązaniem autorskim, a jego utrzymanie kosztuje (wliczając wszystko od infrastruktury po pracowników) prawie 380 tysięcy złotych rocznie. System otrzymywał na bieżąco poprawki bezpieczeństwa, ale (jak przyznał sam UŚ) biorąc jednakże pod uwagę, że zapadła decyzja o zaprzestaniu wykorzystania tego systemu w kolejnej edycji rekrutacji, rozwój systemu został ograniczony.

Zapytaliśmy przedstawicieli Uniwersytetu Śląskiego o to, jak zamierza wynagrodzić sytuację nieprzyjętym studentom. UŚ deklaruje, że przyjęci na inne kierunki na UŚ będą mogli uczęszczać na utworzony dla nich lektorat z języka koreańskiego. Nieprzyjęci w pierwszej turze na żaden inny kierunek na UŚ będą mogli bez konieczności wpłacania nowej opłaty rekrutacyjnej zgłosić się na inny kierunek w II turze rekrutacji. Jednocześnie UŚ przeprasza za zaistniałą sytuację.

Tutaj jednak okazuje się, że co innego powiedziano samym nieprzyjętym kandydatom. Oni nie dostali nawet słowa przepraszam. Dostali je tylko ci, którzy prywatnie skontaktowali się z uczelnią. O planach lektoratu czy braku konieczności wpłacania nowej opłaty rekrutacyjnej dowiedzieli się ode mnie... 

... oraz Uniwersytet Gdański

Podobna sytuacja wydarzyła się w tym roku na Uniwersytecie Gdańskim. Tam również zawiódł system informatyczny. UG zapewnia, że był on testowany i testy przeszły pomyślnie, a jednak tak się jakoś stało, że zawiódł. Studenci dowiedzieli się o byciu przyjętymi na studia, a potem (wcale nie od razu) dostali ponowną wiadomość. Tym razem o nieprzyjęciu. Tutaj sytuacja dotyczyła całkiem pokaźnej liczby kierunków. Wiemy o takich kierunkach jak

  • historia sztuki
  • modelowanie matematyczne i analiza danych 
  • gospodarka przestrzenna 
  • pedagogika specjalna 

Najwięcej jednak dotyczy ziemi i wód:

  • geografia 
  • geologia 
  • gospodarka wodna i ochrona zasobów wód
  • hydrografia morska 
  • oceanografia
  • akwakultura — biznes i technologia

Uniwersytet Gdański afera

Uniwersytet Gdański przyjął jednak inną taktykę niż Uniwersytet Śląski. Uczelnia zawiadomiła kandydatów za pomocą mejli i SMS-ów. UG oferuje też zwrot opłaty rekrutacyjnej.  Pod tym względem to na pewno lepsza decyzja z punktu widzenia PR. Patrząc jednak na liczbę kierunków na UG jakich dotknął problem, chyba nie było innego wyjścia.

Rekrutacja jak co roku zaskoczyła uczelnie

Zima jak co roku zaskoczyła drogowców. Doskonale znamy te wiadomości, które powtarzają się od lat. Okazuje się, że rekrutacja zaskakuje uczelnie wyższe i ich internetowe systemy rekrutacji kandydatów. Mówimy o cyfryzacji Polski od lat i posuwamy się w tej kwestii do przodu, a jednak coś, co powinno się przewidzieć dalej sprawia problemy. 

Bardzo doceniamy, że uczelnie testują oprogramowanie i mają plany jak zapobiec temu w przyszłości. Tutaj jednak brakuje ITIL-owego procesu o nazwie proactive problem management. Problemy naprawdę można wykrywać wcześniej. Straty po wystąpieniu takiej awarii są duże. Niektórzy kandydaci poszli na konkurencyjne uczelnie mając zwyczajnie dość. A na tym traci nie tylko dany uniwersytet, ale i cały region. Zresztą, powiedzenie mając zwyczajnie dość to tak, jakby nic nie powiedzieć. Chciałem zamieścić w artykule więcej twittów. Niestety, reszta była delikatnie mówiąc niecenzuralna i pełna wulgaryzmów. Szczerze? Nie dziwię się za bardzo.

Zobacz: Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie
Zobacz: Wcisnęli mi macOS. Jaki ten system jest głupi!

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: shutterstock

Źródło tekstu: wł, onet, dlastudenta