Apple, sprawa chińska i niegramotna Europa

Apple ma coraz większe problemy na jednym z kluczowych światowych rynków. iOS, system operacyjny Amerykanów, został właśnie pokonany przez nowego gracza — HarmonyOS. Tymczasem Europa wciąż bez alternatywy.

Lech Okoń (LuiN)
13
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Telepolis.pl
Apple, sprawa chińska i niegramotna Europa

Chińskie fiasko Apple'a

Amerykańskie firmy już pod koniec 2024 roku zaczęły wielki exodus z Chin. Niby jeszcze nic szczególnego nie było ogłoszone, ale sankcje Donalda Trumpa skierowane w stronę Chin wisiały już w powietrzu. Na najgorętszym krześle siedzi Tim Cook, z jednej strony autor największego sukcesu Apple'a, z drugiej zaś potencjalny sprawca światowej klęski firmy.

Dalsza część tekstu pod wideo

To właśnie Tim Cook rozpoczął zarządzanie firmą mniej z poziomu wizji innowacji, a bardziej z poziomu Excela. To on postawił na absolutny outsource (korzystanie z zewnętrznych dostawców) i uzyskanie maksymalnej jakości jak najniższym kosztem. I teraz ma problem, bo w świetle nadchodzących zmian bazowanie w 95% na produkcji w Chinach może oznaczać podleganie amerykańskim sankcjom. Nawet jeśli Apple bierze ekrany od koreańskich Samsunga i LG, a aparaty od japońskiego Sony, to i tak potem składa to wszystko do kupy w Chinach.

Miliardy dolarów zainwestowane przez lata na rozwój chińskich łańcuchów dostaw mogą teraz pójść na marne, bo z Chin będzie trzeba się wynieść, by uniknąć dramatycznych podwyżek cen iPhone'ów i potencjalnej utraty rynku. Nowy kierunek to przede wszystkim Indie, ale mówimy o procesie, który trwać będzie przez lata, tymczasem nowe amerykańskie rozporządzenia wystrzeliwane są niczym pociski każdego dnia.

Na wojny systemów operacyjnych patrzymy teraz uważniej niż do tej pory

O problemach firmy Apple na chińskim rynku słyszy się od lat. Któż jednak będzie się pochylać nad problemami jednej z najbogatszych firm świata? Teraz jednak, w dobie coraz silniejszych trendów separatystycznych i podziału świata na niezależne enklawy z własnymi aplikacjami oraz usługami sieciowymi, powiedzieć można jedno — Chiny są gotowe.

Obity przez USA Huawei, po odcięciu od zarówno chipów, jak i systemu oraz aplikacji Google'a, stawia na swoim. Jego niezależny już zupełnie od Ameryki system HarmonyOS pokonał iOS w Państwie Środka. Coś, co wydawało się chwilowym trendem i jednorazowym zjawiskiem na początku zeszłego roku, utrzymało się do końca 2024 roku. Nawet w należącym zawsze do Apple'a IV kwartale, Amerykanie musieli oddać palmę pierwszeństwa Huaweiowi.

Apple, sprawa chińska i niegramotna Europa

Aktualnie co piąty telefon sprzedawany w Chinach bazuje na HarmonyOS. I chociaż około 20% w jednym tylko kraju wydaje się marginalną sprawą, to globalnie HarmonyOS podwoił swoje udziały, przechodząc z 2% do stabilnych 4% na koniec 2024 roku.

Chiny poradzą sobie bez USA, a my?

Chociaż Europa na arenie międzynarodowej lubi prężyć swoje muskuły, brak jednolitej strategii unijnej dotyczącej nowych technologii i wspólnych inwestycji np. w produkcję chipów sprawia, że region jest praktycznie w pełni zależny od USA i Chin. Wystarczy chwila, by wszystkich Europejczyków odciąć od chmur obliczeniowych, zdalnie zablokować im Gmaila, wyszukiwarkę Google'a, Facebooka czy Instagram. Ba, USA technologicznie rzecz biorąc mogą z łatwością założyć blokady kradzieżowe na wszystkie telefony z Androidem i iPhone'y czy zdalnie zablokować ulokowane w Europie komputery z Windowsem.

Właściwie jedynym batem na świat w trwających zbrojeniach technologicznych jest holenderski ASML dostarczający maszyny fotolitograficzne do produkcji chipów. Te trafiają głównie do tajwańskiego TSMC, a ten realizuje zamówienia gigantów takich jak Nvidia, Qualcomm czy Apple. W ramach rozmaitych umów maszyny EUV ASML-a nie trafiają do Chin, ale i to powoli przestaje być atutem Europy — Chiny podobno zbudowały już własne linie produkcyjne EUV.

Dostęp Chin do własnej litografii 2 czy 3 nm może być kolejnym rozdziałem wojny na chipy i początkiem wielkiej nerwowości USA. Europie pozostaje zaś staranne dobieranie partnerów i ustalenie, czy lepiej nam będzie na garnuszku łapiących zadyszkę Stanów Zjednoczonych, czy jednak Chin. Jedno jest pewne, nie my tutaj rozdawać będziemy karty.