Wykresy, którymi często chwalą się producenci, obrazujące przepływ użytkowników od konkurencji, to mit. Analitycy z Bernstein tłumaczą.
Producenci, tj. głównie Apple oraz Google, lubią sobie czasem wyciągnąć jakieś badanie, które ma udowodnić, że klienci rywala chętnie zmieniają obóz i przesiadają się z Androida na iOS lub odwrotnie. Oczywiście zależnie od tego, kto zleca analizę.
W tym kontekście niezwykle intrygująco wypada najnowszy raport firmy Bernstein, wedle którego żadne wielkie migracje nie istnieją. Konsumenci mają być bardzo wierni swoim nawykom, a tezy wskazujące na wielki eksodus u jednych bądź drugich w gruncie rzeczy są tylko pokłosiem kreatywnego podejścia do analizy danych.
Jak oceniają, stanowczym nadużyciem jest założenie, że każda wymiana telefonu następująca w krótkim okresie musi oznaczać przejście do konkurencji, a ponoć właśnie na tej koncepcji opiera się większość raportów o przepływach użytkowników. Ich autorzy mają badać zmienność wolumenu dostaw, po czym konfrontować to z odpowiedziami nielicznej grupy respondentów.
Za obrazowy przykład podano rynek chiński, gdzie przepływy są najbardziej dynamiczne. Ale największy jest też wolumen dostarczanych urządzeń, a do tego statystyczny mieszkaniec Państwa Środka wymienia telefon częściej niż Europejczycy czy Amerykanie.
Koniec końców Bernstein uważa, że realny odsetek ucieczek do konkurencji zamyka się w raptem kilku procentach na generację, a przechwałki poszczególnych producentów w tej kwestii można przemilczeć. Szczególnie, że w ocenie agencji nie ma wiarygodnej metody, która pozwoliłaby rzetelnie ocenić to zjawisko w skali globalnej.
Co z tego, że wymienisz, dajmy na to, iPhone'a 12 na Galaxy S24, skoro z dużą dozą prawdopodobieństwa masz inne kompatybilne ze starym telefonem gadżety, z zegarkiem Apple Watch na czele. Smartwatch Apple nie działa z telefonami z Androidem, tak samo jak zegarki marki Samsung nie obsługują iOS. Lista zakupów więc szybko rośnie.
Słuchawki AirPods niby z telefonem z Androidem połączyć można, tylko robi się problem ze sterowaniem i kodekami, bo uwielbiany przez firmę z Cupertino AAC nie jest wspierany w systemie Google. Analogicznie topowy kodek w słuchawkach Galaxy Buds rezerwuje dla swych urządzeń Samsung.
A to przecież ledwie wierzchołek góry lodowej, bo mamy również komputery i tablety, głośniki, a nawet osprzęt inteligentnego domu i wszystko to może wiązać nas z konkretnym ekosystemem. Tak na marginesie: dobrze to skubańcy wymyślili, gdy nagle okazuje się, że wymiana jednego gadżetu oznacza konieczność wybebeszenia całej szuflady.
Źródło zdjęć: Sergey_Bogomyako / Shutterstock
Źródło tekstu: Bernstein, oprac. własne