MSI GE66 Dragonshield – test nietypowego, ale potężnego laptopa dla graczy
Na testy trafił do mnie laptop MSI GE66 Dragonshield, który uwagę przykuwa nie tylko swoją specyfikacją, ale też nietypowym wyglądem. Czy w dobie brakujących kart graficznych to dobra alternatywa dla komputerów stacjonarnych?

Laptopy dla graczy, z powodu słabej dostępności kart graficznych, w ostatnich miesiącach jeszcze bardziej zyskują na znaczeniu. Pod względem wydajności nadal wypadają gorzej niż komputery stacjonarne, ale różnica systematycznie się zmniejsza i dzisiaj granie w 60 klatkach przy maksymalnych ustawieniach graficznych nie jest dla wielu komputerów przenośnych żadnym problemem. To solidne i przede wszystkim wydajne maszyny. Na papierze jedną z takich maszyn jest MSI GE66 Dragonshield, którego miałem okazję przetestować. W przypadku tego modelu uwagę przykuwa nie tylko specyfikacja, ale także nietypowy design.
Specyfikacja
MSI GE66 Dragonshield, jak niemal każdy laptop, dostępnych jest w różnych wersja wyposażenia. Producenci oferują tego typu modele z całą gamą procesorów, kart graficznych, pamięci RAM czy nawet ekranów. Do mnie na testy trafił wariant z potężnym, 8-rdzeniowym i 16-wątkowym procesorem Intel Core i9-10980HK o taktowaniu do 5,3 GHz w Turbo, 16 GB pamięci RAM o taktowaniu 3200 MHz oraz kartą graficzną GeForce RTX 2070 Super. Jeśli chodzi o ekran, to producent zastosował tutaj 15,6-calową matrycę IPS o rozdzielczości Full HD i odświeżaniu 240 Hz. Na papierze mamy więc do czynienia z komputerem bardzo mocnym.



- 15,6-calowy ekran IPS o rozdzielczości Full HD (1920 × 1080) i odświeżaniu 240 Hz
- 8-rdzeniowy procesor Intel Core i9-10980HK o taktowaniu 2,4 GHz (5,3 GHz w Boost), 65 W TDP
- 16 GB pamięci RAM DDR4 o taktowaniu 3200 MHz
- Karta graficzna NVIDIA GeForce RTX 2070 Super z 8 GB pamięci VRAM GDDR6
- Dysk SSD M.2 WD SN730 o pojemności 1 TB
- Złącza: 1 × USB-C 3.2 Gen2, 1 × USB-C 3.2 Gen2x2, 1 × USB 3.2 Gen2, 2 × USB 3.2 Gen1, 1 × RJ45, 1 × HDMI, 1 × mini-DisplayPort, czytnik kart SD, 1 × mini-jack combo
- Bluetooth 5.1, WiFi 802.11ax (WiFi 6), akumulator 99,9 Wh
- Podświetlana klawiatura RGB
- System operacyjny Windows 10 Home
- Wymiary: 358 × 267 × 23,4 mm
- Masa: 2,38 kg (bez zasilacza)
- Cena: około 9500 zł (w tej konfiguracji)
Wygląd, obudowa i jakość wykonania
Muszę Wam się do czegoś przyznać – staram się nie sprawdzać przed testami sprzętów, które do mnie jadą. Nie patrzę na ich specyfikację czy nawet design, aby wcześniej nie wyrabiać sobie tej pierwszej opinii. Wolę na własne oczy i w praktyce przekonać się, jak dany sprzęt się sprawdza. Dlatego wypakowując MSI GE66 Dragonshield przeżyłem lekki szok.
Już sam design wyróżnia ten model na tle konkurencji, ale to w końcu edycja limitowana, więc musiała czymś krzyczeć, że jest wyjątkowa. Uwagę zwraca przede wszystkim belka RGB na samym przodzie komputera, której kolor czy efekty można zmieniać. Prawdopodobnie każdy, kto kupił Dragonshielda lub taki zakup rozważa, zdaje sobie sprawę z odważnego i krzykliwego designu. Do mnie on nie przemawia, ale ja już jestem starszym człowiekiem, boomerem, który woli bardziej stonowane projekty. Natomiast spodobało mi się dodanie do kolekcji figurki w postaci kosmicznego statku. Na pewno dobrze prezentowałaby się na półce.
Trudno natomiast przyczepić się do zastosowanych materiałów i ogólnego spasowania elementów. Obudowa w większości jest wykonana z plastiku, ale jest on wysokiej jakości i sprawia wrażenie solidnego. Konstrukcja nie ugina się pod naciskiem. Jedyny wyjątek stanowi klapa ekranu, która wykonana jest z metalu, ale z powodu niewielkiej grubości da się ją lekko wygiąć. Z drugiej strony to standard we wszystkich laptopach, więc nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Jeśli chodzi o zawiasy, to te są mocne i sztywno trzymają klapę na swoim miejscu. Dlatego, chociaż sam design do mnie nie przemawia i nie trafia w moje gusta, tak pod względem wykonania wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Do zalet z całą pewnością zaliczam port ładowania, umieszczony na tylnej krawędzi laptopa. Uważam, że powinien to być standard w dzisiejszych komputerach, bowiem poprawia wygodę użytkowania. W tym samym miejscu znajduje się też złącze RJ45 do podłączenia Internetu, HDMI, mini-DisplayPort, a także USB-C. Lewa krawędź to USB, USB-C, blokada Kensingtona i port combo mini-jack 3,5 mm. Z kolei po prawej stronie znajdziemy dwa kolejne złącza USB oraz czytnik kart pamięci SD. Całkiem solidny zestaw, który pozwala na podłączenie wielu akcesoriów.
Klawiatura i touchpad
Mam wrażenie, że w przypadku klawiatury, MSI chciało upchać jak najwięcej rzeczy, na jak najmniejszej powierzchni. Dlatego też przyciski są mocno ściśnięte, a ich ułożenie jest – mówiąc delikatnie - co najmniej nietypowe. Zresztą nie ma co owijać w bawełnę – to najdziwniejsza klawiatura, z jakiej przyszło mi korzystać. Weźmy na przykład klawisze Fn oraz Ctrl, które są jakby scalone w jednym, ale jednocześnie od siebie oddzielone czy też Prt Sc połączony w jedno z F12. Jednocześnie lewy Ctrl jest równie długi, co lewy Shift, co tylko pokazuj niekonsekwencję. Z jednej strony wszystko jest upchnięte, a z drugiej niektóre klawisze zajmują dwa albo trzy razy więcej miejsca niż mogłyby lub nawet powinny.
Na uznanie zasługuje natomiast podświetlenie RGB. Sam nie jestem fanem świecidełek, ale oprogramowaniem SteelSeries pozwala na ustawienie pojedynczego koloru, bez migania czy mrugania, co jak najbardziej mi odpowiada. Każdy może ustawić podświetlenie tak, jak najbardziej mu odpowiada. Dodatkowo aktywacja klawisza funkcyjnego Fn powoduje automatycznie podświetlenie tylko tych przycisków, które w jakiś sposób z nim współpracują i służą np. do zmiany jasności ekranu czy regulacji głośności. Proste, ale skuteczne.
Jeśli chodzi o touchpad, to ten ma wymiary mniej więcej 10,4 × 6,3 cm i jest po prostu poprawny. Powierzchnia jest gładka, dzięki czemu łatwo operuje się po nim palcem. Obsługuje też gest Windowsa 10. Jednak nie rozumiem, czemu umieszczony jest lekko po lewej stronie, gdzie większość osób będzie go używać za pomocą prawej ręki. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo mówimy w końcu o laptopie dla graczy, więc myszka wydaje się obowiązkowym elementem zestawu. Zresztą gryzoń MSI i sporych rozmiarów podkładka do niego znajdują się w pudełku z laptopem.
Głośniki i jakość dźwięku
MSI GE66 Dragonshield wyposażony jest w przyzwoite głośniki. Grają one wystarczająco głośno, aby komfortowo oglądać filmy lub seriale i jednocześnie rozumieć, co mówią bohaterowie danej historii. Testowałem w swoim życiu sporo laptopów i niestety niektóre mają z tym problem, przez co konieczne było instalowanie oprogramowania, które podbija i jednocześnie trochę zniekształca dźwięk. W tym modelu nie ma z tym problemów. Jednak dźwięk jest co najwyżej poprawny. Tonów niskich praktycznie nie ma, ale nie powinno to dziwić. Mówimy w końcu o przenośnym komputerze, a nie solidnych kolumnach. Na głośniki jest mało miejsca, więc muszą mieć one jakieś ograniczenia. Poza tym dźwięk jest trochę płaski, ale przyjemny dla ucha. W skrócie – jest solidnie, czyli ani źle, ani przesadnie dobrze. Ot rynkowy standard.
Ekran
W testowanej wersji laptopa zastosowano matową matrycę IPS o przekątnej 15,6 cala i rozdzielczości Full HD. Przy takim rozmiarze 1080p jest całkowicie w porządku i wychodzę z założenia, że nie ma co przesadzać z rozdzielczością w przenośnych komputerach. Poza tym, chociaż mobilne układy graficzne radzą sobie coraz lepiej, to jednak 1440p, nie mówiąc już o 4K, to jednak dla nich sporo większe obciążenie. Poza tym ekran odświeża obraz z częstotliwością 240 Hz, co na pewno zachwyci miłośników dynamicznych produkcji pokroju Valorant, CS:GO czy nawet League of Legends. W Wiedźminie 3 czy Assassin’s Creed: Valhalla raczej ciężko o płynność rzędu 240 klatek na sekundę, więc korzyści płynące z szybkiego ekranu są dużo mniejsze (co nie znaczy, że nie ma ich w ogóle).
Jeszcze przed kalibracją wyświetlacz robił dobre wrażenie. Kolory były żywe i nasycone, a jasność wystarczająca do komfortowego grania nawet przy dużym oświetleniu. Spora w tym zasługa matowej powłoki, która niweluje refleksy świetlne. Testy przy pomocy kolorymetru niestety nie wypadły aż tak dobrze,, jak się spodziewałem. Matryca w 94,4% pokrywa paletę barw sRGB i tylko w 67,1% DCI-P3. Z kolei maksymalny błąd ΔE wynosi 1,75, co jest już w pełni akceptowalne. Jeśli chodzi o jasność, to w centralnym punkcie zmierzyłem 293,7 cd/m2, gdzie kontrast wyniósł 1103:1. Podświetlenie jest stosunkowo równomierne, chociaż z pewnością jest pole do popisu. W lewym, górnym rogu iluminacja spada do 258 cdm/2, czyli różni się od centrum o trochę ponad 12%. Zawsze mogłoby być lepiej, ale jest w porządku.
Benchmarki
Wydajność laptopa w pierwszej kolejności sprawdziłem za pomocą benchmarków. Wybór padł na 3DMark Time Spy, 3DMark Port Royale, Cinebench R23 oraz Corona Benchmark. W nich MSI GE66 Dragonshield wypadł następująco:
Testy w grach
Oczywiście nie mogło się obyć bez sprawdzenia laptopa w grach, w końcu do tego powstał. Wybór padł na kilka popularnych, ale jednocześnie wymagających produkcji: Wiedźmin 3: Dziki Gon w lokacji Krzywuchowe Moczary, Assassin’s Creed: Valhalla w Kruczej Przystani, Resident Evil 2 w głównym holu posterunku policji, Cyberpunk 2077 w okolicy Ultra Grand Imperial Mall oraz Watch Dogs: Legion na jednej z ulic Londynu.
Kultura pracy i akumulator
Laptop doskonale spisuje się do momentu, w którym nie uruchamiamy na nim żadnych wymagających gier. Przy uruchomionym pulpicie procesor oscyluje w granicach 48 stopni Celsjusza, a RTX 2070 Super osiąga 43 stopnie. Laptop jest też praktycznie niesłyszalny, a obudowa chłodna. Sytuacja zmienia się w momencie uruchomienia stress testu 3DMark Time Spy Extreme. Po pierwsze, procesor grzeje się do niepokojących 100 stopni Celsjusza, co jest już poziomem praktycznie granicznym i niemal niedopuszczalnym.
Na szczęście GPU radzi sobie zdecydowanie lepiej i osiąga zaledwie 71 stopni Celsjusza, co jest dobrym wynikiem. Pomimo wysokich temperatur procesora obudowa nie nagrzewa się przesadnie mocno. Ciepło czuć przede wszystkim nad klawiaturą, lekko po lewej stronie. Zmierzona w tym miejscu temperatura dochodzi do 45-46 stopni Celsjusza. To już wyczuwalny, ale jeszcze akceptowalny poziom. Jeśli chodzi o generowany hałas, to z odległości 40 cm zmierzyłem około 45 dB. Niektórym może to przeszkadzać w trakcie dłuższej rozgrywki, ale w rzeczywistości to bardzo dobry wynik. Prawdę mówiąc, wolałbym te 5 dodatkowych dB generowanego hałasu kosztem niższej temperatury procesora.
W przypadku akumulatora sprawdziłem zarówno, na ile minut grania wystarczy, a także jak spada wydajność laptopa po odłączeniu ładowarki. Tu doszło do ciekawej rzeczy, ponieważ zarówno w Cyberpunk 2077, jak i Wiedźminie 3 laptop działał dokładnie z płynnością 30 klatek na sekundę. Najwyraźniej MSI zastosowało jakiś algorytm, który właśnie do takiego poziomu ogranicza płynność na samym akumulatorze. Próbowałem to wyłączyć, ale nie udało mi się. Nie była to też kwestia ustawień NVIDII, ani dedykowanego oprogramowania MSI. Szukałem i szukałem, ale nie udało mi się znaleźć powodu takiego ograniczenia. Jeśli chodzi o wydajność samego akumulatora, to przy maksymalnej jasności i z włączonym WiFi pozwalał on na mniej więcej 70-75 minut grania w Far Cry 5 na najwyższych ustawieniach graficznych.
Oprogramowanie
MSI GE66 Dragonshield trafił do nas z zainstalowanym systemem operacyjnym Windows 10, a wraz z nim kilkoma programami: MSI True Color, MSI Dragon Center oraz SteelSeries Engine 3. Każdy z nich służy do czegoś innego. Zacznijmy od MSI True Color, który pozwala na zmianę ustawień ekranu. Producent przygotował kilka predefiniowanych trybów, w tym: sRGB, Gracz, Film, Biuro oraz Anti-Blue. Z kolei SteelSeries Engine 3 służy do zarządzania klawiaturą laptopa. Za jego pomocą można zmieniać podświetlenie klawiszy, czy też ustawiać makra.
Najciekawszym i zarazem najważniejszym programem jest jednak MSI Dragon Center, który - co nieco dziwi - częściowo pokrywa się funkcjonalnie z pozostałymi programami. Za jego pomocą można między innymi zmienić tryb pracy ekranu (dostępne są dokładnie takie same, jak w MSI True Color). Poza tym pozwala na monitorowanie podzespołów, przechwytywanie ekranu, automatycznie uruchamianie trybu gracza czy też zmianę wielu ustawień. Można powiedzieć, że to taki kombajn do kontrolowania niemal wszystkiego, co ma w sobie testowany laptop. W mojej ocenie zdecydowanie warto ten program mieć.
Podsumowanie
MSI GE66 Dragonshield budzi we mnie skrajne emocje. Mam już swoje lata i krzykliwa, wręcz agresywna stylistyka nie wpisuje się już w moje gusta. Zdecydowanie bardziej odpowiadają mi laptopy pokroju MSI Prestige 14 Evo, OMEN 15 czy też Razer Book 13, które mieliśmy ostatnio okazję testować na łamach Telepolis.pl. Wszystkie one są stonowane, eleganckie i proste. Zdaję sobie jednak sprawę, że wygląd laptopa to kwestia gustu, dlatego nie będę tego aż tak bardzo brał pod uwagę w ocenie końcowej. Komuś taka stylistyka przecież może się podobać i ma do tego pełne prawo.
Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to jest dobrze, ale mogłoby być lepiej. MSI GE66 Dragonshield jest dobrze wyposażony, co przekłada się na solidną wydajność we wszystkich grach, nawet przy najwyższych ustawieniach graficznych. Dobrze wypada też ekran, który nie tylko bardzo szybko odświeża obraz, ale też nieźle radzi sobie z odwzorowaniem kolorów. Oczywiście mogłoby być lepiej, ale to też sprzęt do grania, a nie dla grafików. Swoje kosztuje, ale jednak stawiamy przed nim trochę inne wymagania.
To, co niepokoi, to kultura pracy, a przede wszystkim temperatury osiągane przez procesor. Według wskazań HWMonitor ten potrafi rozgrzać się nawet do 100 stopni Celsjusza, co jest już mocno niepokojące i zbliża się do Throttlingu. Pomimo tego laptop nie jest ani przesadnie głośny, ani obudowa nie nagrzewa się do niekomfortowych temperatur. Poza tym nie przemawia do mnie format klawiatury, która ma bardzo dziwne ułożenie klawiszy. Powoduje to całe mnóstwo pomyłek i wymaga przyzwyczajenia. Nie podoba mi się też, chociaż rozumiem zamysł, sztuczne ograniczanie wydajności na samym akumulatorze. Dlatego w ogólnym rozrachunku MSI GE66 Dragonshield dostaje ode mnie ocenę...
Ocena: 7/10
Plusy:
- Jakość wykonania
- Wydajność
- Figurka i myszka w zestawie
- Cicha praca nawet pod obciążeniem
- Solidny ekran
- Przyzwoite głośniki
- Figurka, myszka i podkładka w zestawie
- Funkcjonalne oprogramowanie
Minusy:
- Bardzo dziwny układ klawiatury
- Procesor zbyt mocno się nagrzewa
- Ogranicza wydajność na akumulatorze
- Design nie trafia w moje gusta