Dobry smartfon za 600 złotych, ale nie bez wad. Infinix Hot 50i (test)
Telefony warte na dzień dobry po kilkaset złotych to dość specyficzna kategoria. Nie ma tu szans na przebicie się z czymś nietypowym, nie ma wysokich osiągów. Czym więc przekonać do siebie kupujących? Infinix ma na to pomysł.

Pierwsza myśl, która przychodzi Wam pewnie na myśl, to kwestia ceny. I w zasadzie macie 100% racji. W tej specyficznej grupie sprzętowej, gdzie często różnice między tegorocznymi sprzętami (a czasem i w porównaniu do poprzednich roczników) nie są zbyt wielkie, ważne jest to, by ostatecznie produkt był najtańszy. Ale czy tylko to jest ważne? Infinix zdaje się wychodzić z założenia, że nie.
Czarowanie RAM-em
Ponad rok temu w moich rękach był Infinix Hot 30i. Do dziś pamiętam, jak podczas testów wydajności potrafił się zacinać, tak samo jak przy próbie uruchomienia aplikacji z karcianym Gwintem. Śpieszę donieść, że Infinix Hot 50i już takich problemów nie miał. Ale miał inne. A najważniejszy z nich brzmi: są obecnie ciut tańsze smartfony, które oferują podobny poziom. No i nie czarują tak z pamięcią RAM. Tu mamy zestaw 4GB + do 4GB pamięci wirtualnej, za którą niespecjalnie przepadam. Co jeszcze wymaga poprawki? Dowiecie się z materiału poniżej:



Oczywiście, to nie oznacza, że to jest telefon wybitnie zły. Jesteśmy raczej po drugiej stronie skali – jest dobrze, choć nie bez ale. Z zalet doceniam w szczególności aparat, który przez korzystania z zoomu potrafił robić naprawdę niezłe zdjęcia jak na ten próg cenowy do 600 złotych. Nawet po zmroku nie było tak tragicznie jeśli otaczało mnie intensywne światło miejskie. Dokładając do tego naprawdę przyjemny dla oka design mamy kandydata na jeden z lepszych smartfonów w tym progu cenowym. Ale przynajmniej w tym momencie są też lepsi. A przynajmniej tańsi.