PocketBook Verse Lite – lekki, tani i... znajomy? Test czytnika ebooków
PocketBook Verse Lite to niedrogi czytnik ebooków w sam raz na wakacje. Sprawdzamy, czy warto go kupić,

Właśnie zaczęły się wakacje, a wraz z nimi sezon na wielogodzinne podróże samolotami, pociągami i wszystkimi innymi środkami transportu znanymi ludzkości. Innymi słowy to doskonały pretekst do zakupu czytnika ebooków. Z tej okazji postanowiliśmy wziąć na warsztat PocketBook Verse Lite.
To jeden z nowszych modeli w ofercie szwajcarskiej firmy. Wyposażono go w 6-calowy wyświetlacz E Ink Carta o rozdzielczości 758x1024, posiada wbudowane podświetlenie i oferuje obsługę szerokiej gamy popularnych formatów plików. Co więcej, czytnik współpracuje z Legimi i Empik Go, a do tego kupimy go za bardzo rozsądne 489 zł.



Dodam też, że dla mnie ten model jest po dwakroć interesujący, bo jakoś od 2019 roku prywatnie korzystam z PocketBook Touch Lux 4. W swoim czasie był to bardzo fajny model, wyposażony w 6-calowy wyświetlacz E Ink Carta o rozdzielczości 758x1024, posiadający wbudowane podświetlenie i oferujący obsługę szerokiej gamy popularnych formatów plików. Co więcej, do tej pory świetnie współpracuje z Legimi i kosztował coś koło 480 zł, czyli bardzo rozsądne pieniądze.
<Niezręczna pauza połączona z nerwowym porównywaniem specyfikacji> Okej…
Wygląd i wykonanie
Więc tak… w pewnym momencie na pewno będziemy sobie musieli odpowiedzieć na pytanie, czy przez ostatnie lat cokolwiek się zmieniło i – co ważniejsze – czy zmieniło się na plus. Zanim jednak do tego przejdziemy, warto przyjrzeć się samemu czytnikowi.
Urządzenie charakteryzuje się prostym, niemal minimalistycznym designem. Z przodu tak naprawdę znajdziemy jedynie wyświetlacz otoczony szeroką ramką. Ta ostatnia gwarantuje pewny chwyt urządzenia, bez ryzyka przypadkowego dotykania ekranu.
Niestety mimo szerokiego „podbródka” producent nie zdecydował się na umieszczenie jakichkolwiek przycisków fizycznych. Ten luksus zarezerwowany jest dla droższego modelu PocketBook Verse, tyle tylko, że nawet tam są one praktycznie bezużyteczne ze względu na lokalizację. Mówiąc krótko, wbrew pozorom wcale tak dużo nie tracimy.
Z tyłu producent zastosował bardzo przyjemną fakturę w formie pionowych żeberek. Gwarantuje ona pewny chwyt, ogranicza odciski palców i ogólnie dobrze się prezentuje.
Boki urządzenia pozostają puste. Wyjątek stanowi dolna część, gdzie zlokalizowano port USB-C oraz przycisk zasilania. Dostęp do tego ostatniego nie należy do szczególnie komfortowych, ale generalnie spełnia swoją funkcję. Co warto podkreślić, nigdzie nie znajdziemy gniazda kart microSD, ponieważ najtańszy model w serii takiej funkcji zwyczajnie nie oferuje.
Urządzenie wykonano praktycznie w całości z tworzywa. Do jakości generalnie nie mam zastrzeżeń. Całość sprawia solidne wrażenie. Nie doszukałem się też żadnych ewidentnych problemów związanych z budową czy spasowaniem elementów. Jedynie zastosowana gumowana powłoka obudowy budzi mieszane uczucia. Jest bardzo przyjemna w dotyku, ale przy okazji strasznie łatwo się brudzi, szczególnie przy dotknięciu lekko tłustymi palcami. Co więcej, doświadczenia ze starszymi modelami producenta sugerują, że z czasem może się robić podatna na łuszczenie.
Wyświetlacz
PocketBook Verse Lite wyposażony został w wyświetlacz E Ink Carta o przekątnej 6” i rozdzielczości 758x1024. Jak już w sumie sygnalizowałem we wstępie, jest to swego rodzaju standard w tym segmencie i to od dobrych wielu, wielu lat.
Tyle tylko, że w sumie nie ma w tym nic złego. Przy zagęszczeniu pikseli rzędu 212 PPI tekst jest wystarczająco ostry, by umożliwić komfortowe, wielogodzinne czytanie. Wyjątek mogą stanowić niektóre „fikuśne” fonty oraz alfabety inne niż łaciński, jednak są to sytuacje na tyle niszowe, że nie powinny stanowić problemu dla większości użytkowników. Ekran jest czarno-biały, ale bardzo dobrze radzi sobie z renderowaniem odcieni szarości.
PocketBook Verse Lite został wyposażony w podświetlenie w kolorze białym. Równomiernie doświetla ono ekran, pozwalając na czytanie w różnych warunkach oświetleniowych – głównie po zmroku, ale przydaje się też np. podczas jazdy pociągiem czy autobusem, stabilizując jasność tekstu. Jego obecność oceniam na plus. Jedynym zastrzeżeniem jest stosunkowo zimna barwa światła. Szkoda, że zabrakło regulacji temperatury albo chociaż nie pokuszono się o bardziej neutralne ustawienie.
Zastosowany ekran pozwala na obsługę dotykową i jest obszar, który doczekał się bodaj największej poprawy na przestrzeni ostatnich 5 lat. Tapnięcia rozpoznawane są bez opóźnień i bardzo precyzyjnie. Nie ma problemu z kliknięciem niewielkiego odnośnika pełniącego rolę przypisu ani martwymi strefami w pobliżu krawędzi wyświetlacza. Wszystkie nasze gesty rejestrowane są równie pewnie, co na smartfonie. To doskonała wiadomość, szczególnie biorąc pod uwagę brak fizycznych przycisków.
Obsługa i funkcjonalność
PocketBook Verse Lite korzysta z autorskiego oprogramowania producenta, które stoi gdzieś w połowie drogi między nieograniczoną funkcjonalnością tabletu, a wysoce wyspecjalizowanym czytnikiem w stylu Kindle.
Interfejs jest funkcjonalny i estetyczny. Szczególnie ekran główny, z którego możemy uzyskać bezpośredni dostęp do ostatnio czytanych książek oraz podstawowych funkcji urządzenia. Niestety wchodząc głębiej czeka nas już nieco chaosu. Wrzucając książki na urządzenie warto zadbać, by były odpowiednio otagowane albo chociaż sensownie poumieszczane w katalogach. Inaczej nawigacja w tutejszej przeglądarce potrafi się zrobić mordęgą.
Interfejs samego czytnika sprawdza się w mojej ocenie bardzo dobrze. Nawigacja w dokumentach nie sprawia problemu, a bogaty zestaw opcji formatowania pozwoli łatwo dostosować wyświetlany tekst do naszych oczekiwań.
Pewnego przyzwyczajenia wymaga fakt, że zamiast tradycyjnego przechodzenia między stronami poprzez kliknięcie w lewą lub prawą krawędź ekranu, tutaj elementy sterujące umieszczono wzdłuż tej samej krawędzi. Klikając w górne 2/3 strony idziemy do przodu, klikając w dolną 1/3 idziemy do tyłu. Wygodne, bo pozwala na obsługę czytnika jedną ręką, ale mentalne przestawienie się wymaga pewnego wysiłku.
Bohater testu całkiem nieźle radzi sobie z wyświetlaniem PDF-ów i innych formatów obrazkowych. Do wyboru mamy kilka opcji nawigacji po takich dokumentach, w tym m.in. zupełnie użyteczny reflow tekstu. Nie odnotowałem też poważnych problemów z responsywnością czy szybkością działania czytnika w przypadku tego typu plików. Trzeba jednak pamiętać, że przeglądanie dokumentów PDF na czarno-białym ekranie 6” nigdy nie będzie komfortowym doświadczeniem i lepiej w takiej sytuacji sięgnąć po pierwszy lepszy tablet.
Tak jak większość urządzeń producenta, PocketBook Verse Lite posiada natywną obsługę bibliotek Legimi i Empik Go. Z poziomu urządzenia możemy pobierać książki, czytać oraz sprawdzać status subskrypcji. Jednocześnie pliki pobrane ze wskazanych serwisów traktowane są dokładnie tak samo, jak wszystkie inne ebooki na urządzeniu – mamy do nich bezpośredni dostęp z poziomu wbudowanej przeglądarki, możemy zostawiać w nich notatki, korzystać ze słowników i do woli zmieniać formatowanie. Jedynym poważnym ograniczeniem jest brak możliwości przeglądania pełnych katalogów wybranych serwisów. Jeśli chcemy pobrać książkę, musimy ją najpierw dodać na półkę np. z poziomu telefonu.
Warto podkreślić, że urządzenie działa bardzo sprawnie. Nawet ładowanie kilkusetstronicowych dokumentów to kwestia raptem kilku do kilkunastu sekund. Z kolei responsywność podczas nawigacji stoi na wysokim poziomie.
Bateria
PocketBook Verse Lite wyposażono w akumulator o pojemności 1000 mAh. Producent deklaruje nawet miesiąc pracy na jednym ładowaniu. Z moich obserwacji czas ten wydaje się być zgodny z rzeczywistością – szczególnie po wyłączeniu Wi-Fi zużycie energii jest na tyle małe, że podczas czterech tygodni testów rozładowanie urządzenia było praktycznie niemożliwe.
Do ładowania urządzenia możemy użyć dowolnej ładowarki ze złączem USB-C.
Podsumowanie
Testując PocketBook Verse Lite trudno było mi pozbyć się uczucia lekkiego déjà vu. Na papierze na przestrzeni ostatnich lat czytniki producenta nie zmieniły się praktycznie w ogóle. A w praktyce… w praktyce trochę też. Tyle tylko, że nie nazwałbym tego problemem. Tak jak te sześć lat temu Touch Lux 4 okazał się świetnym wyborem, tak samo śmiało mogę każdemu polecić bohatera dzisiejszego testu.
Urządzenie oferuje poprawki tam, gdzie były one potrzebne (dotyk, responsywność), nie psując tego, co działało i cały czas działa. Jeśli stawiacie pierwsze kroki w świecie czytników i szukacie uniwersalnego partnera na wakacyjne wojaże, to trafiliście pod właściwy adres.
-
Dobra jakość wykonania
-
Wygodny, responsywny interfejs
-
Obsługa Legimi i Empik Go
-
Długa lista wspieranych formatów
-
Podświetlenie
-
Elegancki wygląd
-
Długi czas pracy na jednym ładowaniu
-
Brak fizycznych przycisków
-
Brak gniazda microSD
-
Obudowa łatwo zbiera odciski palców
-
Brak regulacji temperatury podświetlenia
-
Brak większych innowacji względem starszych modeli.